"Czy ambicja ułatwia człowiekowi osiągniecie zamierzonego celu" - taki temat na podstawie "Lalki" Bolesława Prusa pojawił się na maturze 2021, o czym już rano można było przeczytać w mediach społecznościowych. Kontrowersje wzbudził fakt, że według Google Trends - narzędzia, które pokazuje częstotliwość wyszukiwania konkretnych fraz w sieci, po godz. 7 w województwie podlaskim wpisywano takie zapytania jak: "motyw ambicji", "Wokulski", czy "ambicja w lekturach" (Zobacz: Przecieki na Podlasiu. Maturzyści znali temat rozprawki? Od samego rana wyszukiwali w sieci frazę "Lalka ambicja"). Szef CKE w Programie 1 Polskiego Radia odniósł się do tej sprawy.
Faktycznie trochę podejrzanie wygląda to, że frazy dotyczące tematu rozprawki na tegorocznej maturze dotyczyły początkowo jednego województwa
- mówi dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik.
Być może dyrektor szkoły otworzył przesyłkę, którą otrzymał przed egzaminem, do czego nie ma absolutnie prawa. My to oczywiście zgłosimy na policję, bo tyle jesteśmy w stanie zrobić
- dodał. Marcin Smolik wyjaśnił, że po ubiegłorocznych doświadczeniach została zmieniona procedura przekazywania arkuszy.
W tym roku dyrektor szkoły ma obowiązek odebrać arkusze z innym członkiem zespołu egzaminacyjnego, czyli muszą być dwie osoby odbierające arkusze
- wytłumaczył i dodał, że "przekazując je do sal egzaminacyjnych, dyrektor szkoły ma obowiązek pokazać wszystkim przewodniczącym zespołów nadzorujących, czyli nauczycielom wszystkich sal i przedstawicielowi zdających, list przewozowy, w którym jest napisane, ile pakietów z materiałami otrzymał. Obowiązkiem dyrektora jest pokazać te wszystkie pakiety, które muszą zostać przeliczone. Podpisany też powinien zostać protokół potwierdzający, że to wszystko się zgadza".
Zobacz też: Motyw ambicji w temacie rozprawki na maturze z języka polskiego 2021. Lektura nie była zaskoczeniem
Dyrektor CKE stwierdził, że jeśli faktycznie doszło do przecieku, "to w tej chwili oszukuje nie tylko dyrektor, ale też inni nauczyciele, co jest po prostu niegodne ze wszystkich miar i jest złamaniem przepisów prawa".
Nie chodzi o to, że nie ufamy dyrektorom, ale widzimy, że coś niepokojącego się wydarzyło
- powiedział. "Jeśli zmieniona procedura, mająca wyeliminować tego typu sytuacje się faktycznie nie sprawdziła, to będziemy myśleć nad innymi rozwiązaniami na przyszły rok. Jeżeli informacja o przecieku okaże się prawdą, to bardzo niedobrze" - wyjaśnił.