Nauka zdalna dla uczniów stała się rzeczywistością. Część dzieci i młodzieży liczy na powrót do placówki po Wielkanocy. To kiedy uczniowie wrócą do szkoły, zależy w dużej mierze od dziennych statystyk zachorowań.
Dariusz Piontkowski w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski został zapytany o to, czy MEN planuje ogłosić, kiedy wracamy do szkoły.
Uważamy, że jeśli tylko uda się opanować epidemię, te kilka tygodni dodatkowych obostrzeń, które w tej chwili wprowadzamy plus zwiększona liczba wyszczepionych osób, powinny pozwolić nam na to, by powrócić do zajęć stacjonarnych
- odpowiedział polityk i dodał, że "dziś w Polsce i na świecie nie ma nikogo, kto byłby w stanie autorytatywnie powiedzieć, że na pewno za miesiąc lub dwa będzie taka, a nie inna sytuacja epidemiczna".
Rodzice, których dzieci będą uczyć się zdalnie, są zmartwieni skutkami takiego trybu nauczania i mają nadzieję, że otrzymają od rządu wsparcie.
Ja mam nadzieję, że pan minister zapewni rodzicom i dzieciom opiekę psychologiczną i pomoże nam leczyć dzieci z uzależnienia od internetu oraz zapewni im okulistę i ortopedę
- napisała jedna z internautek, na co kolejna odparła:
Rząd nic nam nie zapewnił i nie zapewni. Z problemami zostaniemy sami.
Rodzice zwracają uwagę na to, że dzieci źle zareagowały na wieść o powrocie do nauki zdalnej. Twierdzą, że w ich szkołach nie było przypadków COVID-19. "U nas, wszystko okej, w szkole nic się nie działo dzieci szczęśliwe. Córka, jak usłyszała, że znowu zdalne lekcje, to zaczęła płakać" - napisała jedna z mam. Jednak nie w każdej placówce było tak "kolorowo".
Tak to dobry pomysł nauka zdalna. U nas w szkole cztery nauczycielki chore, dwoje dzieci i ich rodzice. A to tylko jedna klasa. Obawiam się, że gdyby szkoły teraz pozostały otwarte, mogłoby być dużo gorzej. Zdaję sobie sprawę z tego, że to niesie za sobą konsekwencje, ale zdrowie jest ważniejsze
- wyjaśniła jedna z internautek. "W klasie syna był jeden przypadek covid wśród dzieci, mieliśmy kwarantannę, dwóch nauczycieli z innych klas 1-3 też miało koronawirusa" - dodała kolejna.
Każdy jednak jest świadomy tego, jak negatywnie lekcje online wpływają na nastrój dzieci.
Dzieci w tym wieku źle znoszą takie ciągle zmiany, już nie wspomnę o ogromnych utrudnieniach zarówno dla rodziców jak i nauczycieli. Znacznie lepiej jest prowadzić lekcje i mieć bezpośredni kontakt z uczniem, kontrolę nad jego praca i aktywnością.
Wielu internautów zwróciło też uwagę na to, że przedszkola, żłobki i tzw. zerówka normalnie funkcjonują.
Skandal! A czym różni się zerówkowicz? On nie zaraża?! Nie roznosi? Bardzo to krzywdzące.
A co z przedszkolami, żłobkami? Może je też należałoby zamknąć. Ale rząd nie chce wypłacać zasiłków.