Premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji 23 października ogłosił, że uczniowie klas 4-8 tymczasowo będą uczyć się zdalnie. Podkreślił, że "edukacja stacjonarna dla młodszych klas jest jeszcze ważniejsza niż dla młodzieży i dzieci starszych ze względów psychologicznych i efektywności edukacyjnej". Jednak zarówno rodzice młodszych, jak i starszych dzieci, nie chcą, aby ich pociechy uczyły się online. Na forum edziecko.pl wymienili się opiniami na temat różnic w kształceniu w trybie stacjonarnym i zdalnym.
Dzieci w domu nie dostają wiedzy takiej, jaką otrzymuje się w szkole. Co z nich wyrośnie, jak będą uczyć się zdalnie? Po pierwszej fali masa zaległości. Nadrobili trochę, a tu bęc, powtórka, ręce opadają
- skomentowała jedna z mam.
Uważam, że dzieci muszą się uspołeczniać i uczyć funkcjonowania w grupie rówieśniczej
- dodała internautka, która jest mamą pierwszoklasisty i nauczycielką wychowania przedszkolnego. - Rodzice pracują i niestety nie są w stanie poświęcić tyle czasu na nauczanie dzieci. Nie każdy ma wykształcenie i potrafi przekazać wiedzę. Dzieci przez pierwszą falę koronawirusa i lockdown mają ogromne braki - przekonywała kolejna mama.
Dzieci są zupełnie inne, rozwijają się lepiej, są bardziej pewne siebie i aktywne i co najważniejsze - posiadają większą wiedzę
- napisała mama uczniów, którzy mają możliwość chodzenia do szkoły.
Nic nie zastąpi prawdziwego kontaktu, jaki jest między uczniem a nauczycielem i uczniem a jego rówieśnikami.
- dodał kolejny rodzic. Jakiś czas temu psycholożka Sylwia Sitkowska potwierdziła, że "nawet najbardziej starająca się szkoła nie jest w stanie zapewnić takiej jakości nauki w trybie zdalnym, jak przy nauczaniu w placówce". Wspomniała też wówczas o potrzebie kontaktu z rówieśnikami. - Dzieci mają inny poziom energii. Mają większą potrzebę ruchu i choćby z tego powodu powinny przebywać ze sobą. Muszą tę energię spożytkować. Kto widział kilkulatków biegających godzinami, ten wie, o czym mówię - wyjaśniła.
Rodzice młodszych dzieci cieszą się z tego, że ich pociechy mają możliwość uczęszczania do placówek i kontaktu z rówieśnikami. Są przekonani o tym, że "tylko nauczanie w trybie stacjonarnym ma sens".
Mój syn chodzi do klasy trzeciej. On, jego koledzy i my rodzice jesteśmy bardzo zadowoleni. Oby to trwało jak najdłużej.
Moja córka chodzi do zerówki. Nie wyobrażam sobie, żeby siedziała teraz w domu. Z rówieśnikami dziecko chętniej i szybciej wszystko przyswaja.
Jestem za chodzeniem dzieci do szkoły. Dajcie żyć normalnie, zarówno mniejszym, jak i tym starszym dzieciom. Jestem wielkim przeciwnikiem lockdownu
- napisali rodzice.
Rodzice cieszą się z możliwości chodzenia do szkół dzieci. Tymczasem pracownicy oświaty są zmartwieni przez wzrost liczby zachorowań. Szczególnie źle wygląda sytuacja w małopolskich szkołach. Lokalny oddział ZNP napisał petycję do wojewody, w której podkreślił, że coraz więcej nauczycieli ma COVID-19 i korzysta ze zwolnień lekarskich. - Wnioskujemy o rozważenie możliwości reorganizacji roku szkolnego – tak by w przypadku pogarszającej się sytuacji epidemicznej w Małopolsce wprowadzić dwutygodniowe ferie jesienne, np. od 2 listopada - napisali związkowcy w piśmie. Zobacz artykuł: Ferie w listopadzie? To pomysł lokalnego oddziału ZNP. Miałby zmniejszyć liczbę zakażeń.