Rodzice krytycznie o nowych obostrzeniach. "Tu nie chodzi o dzieci tylko o pieniądze na zasiłki"

W piątek 23 października premier zapowiedział wprowadzenie kolejnych obostrzeń. Uczniowie klas podstawowych IV-VIII przejdą na edukację zdalną, a dzieci i młodzież będzie obowiązywał częściowy zakaz wychodzenia z domów. To rozwiązanie nie podoba się wielu rodzicom: "Niestety, decyzje, jakie są podejmowane, wydają się kroczeniem w ciemnościach".

23 października odbyła się konferencja, na której Mateusz Morawiecki ogłosił, że cała Polska zostanie objęta czerwoną strefą. Nowe obostrzenia szczególnie odczują dzieci oraz młodzież. Klasy od IV do VIII szkół podstawowych, które dotychczas funkcjonowały w trybie stacjonarnym, przejdą na edukację zdalną. Otwarte pozostaną natomiast przedszkola i żłobki, oraz szkoły podstawowe, ale tylko dla klas od I do III, które jako jedyne będą miały tradycyjne lekcje.

Co więcej, od soboty 24 października zacznie obowiązywać częściowy zakaz wychodzenia z domów. Dzieci oraz młodzież do 16 roku życia nie będzie mogła wychodzić z domów bez opieki dorosłych.

Rodzice krytycznie o nowych obostrzeniach

Na profilu na Facebook Edziecko zapytaliśmy rodziców, jaki jest ich stosunek do nowych obostrzeń. Chociaż według Mateusz Morawieckiego, to właśnie dla najmłodszych uczniów bezpośredni kontakt z nauczycielami i rówieśnikami jest szczególnie ważny, wielu rodziców uważa, że powód, dla którego wciąż obowiązuje ich edukacja stacjonarna, jest zupełnie inny.

Przecież tu nie chodzi o dzieci tylko o pieniądze na zasiłki

- stwierdziła stanowczo jedna z mam.

Wielu internautów zgodziło się z tym stwierdzeniem. Uważają, że rządu nie stać na zapewnienie najmłodszym stosownej opieki.

Wycwanili się, żeby rodzice klas młodszych nie pobierali zasiłków... Dlatego młodsze dzieci muszą chodzić do szkoły
Pod względem sanitarnym pewnie optymalne byłoby włączenie nauki zdalnej na wszystkich poziomach. Oprócz zdrowotnego jest jednak jeszcze aspekt ekonomiczny. Nie stać nas na kolejne zasiłki dla rodziców pozostających w domach. Niestety, decyzje, jakie są podejmowane, wydają się kroczeniem w ciemnościach. Cześć rodzeństwa w domu, cześć w szkole. Mama nauczyciel przedszkolny, a jej dzieci w domu. Babcia w domu, wnuczek z nią mieszkający w szkole. Nie ma idealnego rozwiązania
Dokładnie tak! Chodzi o zasiłki, o nic innego! Nie powinno być wyjątków, bo małe dzieci są tak samo narażone jak te starsze 

- pisali rodzice.

Niektóre mamy zwróciły również uwagę na liczne absurdy, takiego rozwiązania. Dla wielu problem stanowił fakt, że dziecko, które mieszka niedaleko szkoły, będzie musiało przeczekać kilka godzin na rodzica w szatni lub zatłoczonej świetlicy.

Czyli dziecko z klasy I-III, które nie może samodzielnie wrócić do domu, będzie musiało koczować do 16? Tylko gdzie? W szatni bądź świetlicy wraz z setką innych dzieci, bo tej grupy wiekowej wirus nie dotyczy?!
Albo wszyscy mają naukę zdalną, albo wszyscy chodzą normalnie. Z jakiej paki klasy I-III mają się uczyć w szkole, kiedy starsze dzieci mogą się uczyć w domu? Każde z nich jest tak samo narażone na zakażenie koronawirusem. I jeszcze do tego dzieci do 16 roku między godziną 8 a 16 mogą się poruszać na zewnątrz tylko z osobą dorosłą. Mam dziecko w II klasie i teraz mam je odprowadzać do szkoły i z niej przyprowadzać, chociaż od początku drugiej klasy syn chodził do szkoły sam? Nie rozumiem pewnych działań rządu
Absurd. Straszy syn w V klasie, jest zagrożony i zagrożeniem jednoczenie i nie może chodzić do szkoły, a młodszy syn w III klasie jest niezagrożony i nie jest zagrożeniem dla innych i może chodzić do szkoły? Jeden idzie do szkoły, drugi zostaje w domu. Po szkole jeden i drugi spotykają się w jednym domu. Kto mi wytłumaczy, jaki to ma sens?
Zobacz wideo Arłukowicz: Nauczyciele powinni mieć prawo do bezpłatnych i natychmiastowych testów
Więcej o:
Copyright © Agora SA