Nauczyciele o szkole w pandemii. "Zdalne nauczanie to gehenna. Pracujemy od świtu do nocy"

Magdalena Gryc
Co z egzaminami maturalnymi i zawodowymi? Jak efektywnie nauczać z domu? Co zrobić, kiedy kontakt z rodzicami jest utrudniony? To tylko nieliczne pytania, które codziennie zadają sobie nauczyciele. Zapytaliśmy tych, których głosu powinniśmy słuchać z największą uwagą. Pedagodzy opowiadają o obawach i trudnej sytuacji w szkolnictwie.

Edukacja w pandemii zaczęła dzielić Polaków. Część szkół pracuje w formie zdalnego nauczania, część kontynuuje naukę stacjonarną. Mimo tych różnic nauczyciele są zgodni co do jednego - w tych czasach naprawdę ciężko przekazywać wiedzę. Środowisko szkolne nie raz borykało się z trudnymi sytuacjami, jednak teraz jest szczególnie ciężko. - Powinniśmy zamknąć wszystkie przedszkola i szkoły. Izolacja na jesień i zimę jest potrzebna. Wybiórczo nie ma sensu - mówi nauczyciel wychowania fizycznego i historii Paweł Gryc z Zespołu Szkół im. gen. bryg. pil. Stanisława Skalskiego w Woli Mystkowskiej.

Szkoły w czasach pandemii. "Jeśli rząd nie zmieni podstawy programowej, to nie zdacie"

Nauczyciel informatyki Patryk Szablewski z Zespołu Szkół im. gen. Dezyderego Chłapowskiego w Bolechowie twierdzi, że zrealizowanie podstawy programowej w sposób zdalny to fikcja. Środowisko szkolne już nie raz borykało się z trudnymi sytuacjami, ale teraz to wszystko uderza w uczniów i ich edukację, a to przecież od nich zależy, jak będzie w przyszłości. Zastanawia się, co będzie z egzaminami maturalnymi i zawodowymi. 

MEN obiecało nam skrócić podstawę programową, jednak na obietnicach się skończyło. Staramy się własnymi siłami przekazywać dzieciom wiedzę. Wyposażenie szkół do zdalnej edukacji to również fikcja. Wielu moich uczniów finansuje sobie kamerki, tablety i sprzęt z własnych pieniędzy

- twierdzi pedagog. 

Szablewski wyznaje, że jako nauczyciel w technikum zawodowym codziennie zadaje sobie pytanie, jak uczyć zawodu zdalnie. Niestety, to czysta fikcja, bowiem przedmioty zawodowe leżą i kwiczą. 

Jak mam nauczyć przyszłego informatyka składać komputer w sposób zdalny? Jak nauczyć go wykonywania pomiarów? Jeśli nie zmniejszą podstawy programowej i za pół roku będą tego wymagać na egzaminach, to zrobią dzieciakom wielką krzywdę. Dzisiaj uczeń zapytał mnie, jak zdamy egzamin zawodowy, skoro jesteśmy zamknięci w domu i nie możemy być na zajęciach zawodowych w szkołach. I co im mam powiedzieć? "Przepraszam, bardzo mi przykro, ale jeśli rząd nie zmieni podstawy programowej, to nie zdacie"? Już widzę ich miny i żal. Nie mam na to wpływu niestety

- dodaje informatyk. 

"W takich warunkach nie na mowy o dystansie społecznym i izolowaniu uczniów"

Nauczyciel z krakowskiej szkoły doskonale zdaje sobie sprawę z ułomności zdalnego nauczania. Twierdzi, że odbywało się bardzo chaotycznie, a pedagodzy działali po omacku. Z kolei uczniów było trudno ocenić, bo kontakt z nimi był znikomy. Mimo to uważa, że nauka stacjonarna nie ma sensu, szczególnie w starszych klasach. 

Warto pamiętać o tym, że są to często szkoły przepełnione – ostatnia reforma Anny Zalewskiej była drastyczna, a wiele budynków nie było gotowych na przyjęcie siódmych i ósmych klas. W takich warunkach nie na mowy o dystansie społecznym i izolowaniu uczniów

- wyznaje pedagog.

Dodaje, że jest przekonany, że środowisko nauczycielskie jest teraz bardziej świadome i gotowe na naukę z domu. Tłumaczy, że dyrektorzy wdrożyli pracowników w obsługę platform do zdalnego nauczania, zespoły nauczycielskie omówiły także zasady prowadzenia zajęć i oceniania uczniów.

Może nie będzie idealnie, ale na pewno lepiej niż pół roku temu. Bezpieczeństwo dzieci, nauczycieli i ich rodzin jest w tej chwili sprawą priorytetową

- twierdzi nauczyciel. 

"Mam wrażenie, że wszelkie przypadki zakażeń w szkołach są skrzętnie ukrywane. Jest nerwowo"

Z kolei nauczycielka muzyki z województwa mazowieckiego twierdzi, że nauczyciele traktowani są jak mięso armatnie. Tłumaczy, że po bułkę musi iść w masce, a w sali lekcyjnej przebywa ze sporą liczbą uczniów. 

Mam wrażenie, że wszelkie przypadki zakażeń w szkołach są skrzętnie ukrywane, co nie jest w porządku wobec innych. Jest nerwowo. Nikt nie wie, co się stanie kolejnego dnia, ale zdalne nauczanie to była gehenna. Praca od bladego świtu do nocy. Naprawdę mamy obawy

- tłumaczy kobieta.

Pedagożka twierdzi, że od początku roku szkolnego w jej placówce stawiano przede wszystkim na przygotowanie dzieci do ewentualnego powrotu do zdalnej nauki, która na szczęście jeszcze nie nastąpiła. Wyznaje, że szkoła przeszła liczne szkolenia z MS Teams. Każde dziecko logowało się w szkole i uczyło korzystania z aplikacji. Nauczycielka twierdzi, że uczniowie jako najwygodniejszy i najbardziej skuteczny system prowadzenia zajęć zdalnych uznali nagrywane lekcji. Tłumaczą to tym, że zawsze mogą odtworzyć je w dowolnym czasie i wielokrotnie wracać do wybranych fragmentów. 

Sytuacja sprzed pół roku nam nie grozi. Dzieci cały czas mają kontakt z ludźmi, ponieważ nie ma zakazu spotkań, jak wcześniej. Nie wiemy, czy nie przyniosą wirusa do szkoły, dlatego boimy się o siebie i najbliższych. Mimo że jestem przeciwniczką zdalnego nauczania, to uważam, że zamknięcie szkół jest koniecznością

- dodaje nauczycielka.

"Czapki z głów dla dzienników elektronicznych - Vulcana i Librusa"

Inspektor Ochrony Danych Osobowych w placówkach oświatowych z województwa łódzkiego twierdzi, że to, co działo się w szkołach na wiosnę, to istna katastrofa. Niestety wielu dyrektorów nie było na to gotowych, część wyznaczyła do tego pracowników bez kompetencji, a część dała wolną rękę. 

Na dzień dzisiejszy poprawa jest znacząca, gdyż większość wyciągnęła lekcje z popełnionych błędów. Sam pomagałem wielu szkołom uruchomić czy to Office 365, czy Google Classroom. Dobrze jednak, jakby odgórnie w tym pomóc, np. wybrać firmy świadczące wsparcie. Na ten moment szkoły dużo zawdzięczają producentom dzienników elektronicznych, gdyż działali jako infolinia w każdej sprawie, a za to czapki z głów dla Vulcana i Librusa.

Z kolei nauczycielka z województwa zachodniopomorskiego próbuje patrzeć na sytuację przez pryzmat rodzica. Stara się poświęcać dużo czasu na przygotowanie zdalnych zajęć. Mimo to rodzice nie chcą współpracować. Na początku faktycznie wykazują zainteresowanie, niestety zaraz później zajmują się własnymi obowiązkami, a dzieci wszystko muszą robić same. 

Ogromne rozczarowanie, że wkładamy w to tyle wysiłku, a współpracy zero. Tłumaczenie, że praca, dziecko w domu i jeszcze nauka to za dużo. Może faktycznie tak było, jednak ja pomimo pracy zdalnej starałam się również wywiązać z obowiązków rodzica i pomagać dziecku w pracy nad zadanym materiałem, ponieważ zależało mi na tym, żeby nie miało zaległości.

Przeczytaj także:

Zobacz wideo Nauczyciel roku 2018: Nie ukryjemy się przed wirusem pod peleryną niewidką
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.