Protest uczniowski. Chcą przejść na nauczanie zdalne, bo boją się o bliskich

"Nie idź w poniedziałek do szkoły. A jeśli musisz, ubierz się do szkoły na czarno" - to hasło protestu, zorganizowanego przez uczniów, którzy domagają się zamknięcia placówek edukacyjnych. Chcą ochronić bliskich przed COVID-19.

Dzisiaj (12 października) uczniowie rozpoczęli protest. Do zorganizowania akcji skłonił ich wzrost zakażeń i jednoczesny nakaz chodzenia do szkoły. Uczniowie uważają, że przez uczęszczanie na lekcje narażają bliskich na zakażenie koronawirusem. Utworzyli konto na Twitterze i za jego pośrednictwem zachęcają innych do udziału w proteście, czyli do nieuczestniczenia w zajęciach szkolnych w obecnym tygodniu (12- 16 października) lub - zamiast tego - ubrania się na czarno. Uczniowie wyjaśnili, że to wyraz sprzeciwu "wobec nieodpowiedzialnej polityki rządu w sprawie szkół podczas drugiej fali pandemii". 

Protest uczniów. "Boimy się"

My naprawdę się boimy, ten protest nie jest organizowany dla osób, które chcą przejść na nauczanie zdalne, bo jest to wygodniejsze. To nie jest śmieszna zabawa

- czytamy na Twitterze, na oficjalnym profilu organizatorów protestu uczniowskiego, obserwowanym przez ponad 1,5 tys. osób. 

- Przez to, że szkoły nie zostały zamknięte, zaraziłam się tam koronawirusem, a później swoich rodziców. Mam wyrzuty sumienia, bo z moją mamą jest bardzo źle. Zamknijcie te szkoły - apeluje jedna z komentujących post na Twitterze. - Ja też się boję. Nie chcę zarazić bliskich - stwierdziła inna internautka. 

Szkoły powinny być zamknięte? Zdanie ekspertów

10 października premier Morawiecki przekonywał, że "strategia, którą zaproponowało w sierpniu MEN, zdaje egzamin i dlatego, nie ma takiej konieczności, żeby wprowadzać obowiązek nauki w trybie zdalnym". Innego zdania niż rząd są nie tylko protestujący uczniowie, lecz także eksperci.

Dr Franciszek Rakowski z Uniwersytetu Warszawskiego, współautor modelu dotyczącego epidemii przygotowanego na zlecenie rządu, już jakiś czas temu, w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" przyznał, że otwarcie placówek przyczyniło się do wzrostu zakażeń w naszym kraju, a obecne metody są niewystarczające, aby uniknąć wzrostu zakażeń. - Jeden z powodów to otwarte szkoły. Proszę pamiętać, że testy wychwytują tylko część chorych - my szacujemy, że realnie jest ich sześć razy więcej. Rośnie też liczba zgonów - powiedział. Zobacz: Ekspert o szkole w pandemii: Obecne metody mogą być niewystarczające. - Jeżeli mówimy publicznie, że szkoły mogą być otwarte, bo nie ma w nich zakażeń, to jest to zwyczajnie nieprawda - stwierdził z kolei dr Grzesiowski.

A wy uważacie, że szkoły powinny zostać zamknięte? Dajcie znać w komentarzach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.