Mama uczennicy o religii w środku zajęć. "Dzieci niewierzące albo innych wyznań są poszkodowane" [LIST DO REDAKCJI]

Rodzice uczniów niechodzących na katechezę sprzeciwiają się temu, aby lekcje religii były organizowane w środku zajęć lekcyjnych. Wśród nich jest mama dziewczynki uczęszczającej do czwartej klasy w jednej z warszawskich podstawówek. Zaniepokojona zgłaszała sprawę dyrekcji. "Gdy dostałam odpowiedź, opadły mi ręce"- pisze w liście do redakcji eDziecka.

Mama jednej z uczennic uczęszczającej do szkoły podstawowej w Warszawie jest oburzona faktem, że katecheza odbywa się w środku zajęć lekcyjnych. Uważa, że przez takie rozwiązanie poszkodowane są dzieci, które nie chodzą na zajęcia religii. Sytuację podsumowała w liście do redakcji.

Dyskryminacja dzieci niewierzących i innych wyznań

Moja córka ma dwa razy religię w środku zajęć. Kilka osób z jej klasy, w tym ona, nie chodzi na katechezę i dyrekcja o tym wie od paru lat. Nie podoba mi się takie rozwiązanie i od lat nie mogę się doprosić zmian

- opowiada.

Kobieta w zeszłym roku pisała skargę do Urzędu Miasta, ale dotychczas nikt nie zajął się tą sprawą. Uważa, że jeżeli sytuacja nie zostanie nagłośniona, to dzieci niewierzące albo innych wyznań będą stale poszkodowane.

W tym roku nawet nie próbowałam dyskutować ze szkołą, ale w zeszłym roku wystosowałam wraz z mamą innego dziecka z klasy mojej córki oficjalne pismo do dyrekcji z uwzględnieniem tego, ile czasu nasze dzieci tracą bezsensownie w szkole. Dostałam odpowiedź, że przecież szkoła zapewnia świetlicę, a w niej... zajęcia relaksacyjne. To sprawiło, że opadły mi ręce

- mówi.

W tym roku sytuacja dzieci jest bardziej skomplikowana. W klasie jest 25 uczniów, z czego cztery osoby nie chodzą na religię. Podczas tzw. "okienka" nie mogą jednak korzystać z czytelni wspólnie, bo w związku z pandemią w placówce wprowadzono obostrzenia, zgodnie z którymi w bibliotece mogą przebywać jedynie dwie osoby równocześnie. O ile wcześniej uczniowie mieli do wyboru dwa miejsca, w których mogli przeczekać zajęcia, o tyle teraz są zmuszeni przebywać tylko w jednym - w świetlicy. Osoby z jednej klasy spędzające godzinę w czytelni wcześniej mogły zająć miejsce przy stole i skupić się na przykład na odrabianiu lekcji z jednego przedmiotu, zachowując przy tym należytą odległość. W świetlicy mają jednak kontakt z większą grupą osób z innych klas. Świetlica w odróżnieniu o czytelni, nie jest nastawiona na ciszę i spokój, sprzyjające zachowaniu dystansu społecznego, ale rozrywkę. Dzieci częściej spędzają tam czas na zabawie, dotykając wielu zabawek i mając przy tym bliższy kontakt z osobami z innych klas.

Cały zeszły wrzesień i pół października zajęły mi te wymiany pism do szkoły, fundacji i różnych instytucji. W tym roku szkolnym rodzice jeszcze nie mieli możliwości zasygnalizować swoich uwag, bo zebrań nie było, ale podejrzewam, że pani dyrektor i tak się nimi nie przejmie

- dodaje zaniepokojona mama.

Zobacz wideo Katarzyna Hall: Szkoła powinna mieć możliwość elastycznego reagowania
Więcej o:
Copyright © Agora SA