Błędy polskiego systemu edukacji. "Uczeń ma ogromną wiedzę merytoryczną, ale nie potrafi jej wykorzystać w życiu"

- Nasz system edukacji zdecydowanie nie nadąża za realiami, za zmieniającym się światem (...). Podstawa programowa zawiera mnóstwo rzeczy, które są potrzebne i ważne tylko w szkole, a potem idą w zapomnienie - o błędach polskiego systemu oświaty rozmawiamy z przedsiębiorcą, trenerem i aktywistą naukowym Pawłem Musiałowskim.

Aleksandra Szarpak, edziecko.pl: Jak oceniasz polski system edukacji? 

Paweł Musiałowski: Uważam, że polski system edukacji jest przywiązany do tradycji, a czasem wręcz 'zabetonowany'. Uczymy w dużej mierze tego, czego uczyliśmy kilkadziesiąt lat temu.

Ale np. technologie są już od dłuższego czasu wykorzystywane w szkołach.

Tak, technologia jest coraz powszechniej i skuteczniej wykorzystywana w szkołach i to jest genialne. Niestety program nauczania to już zupełnie inna bajka. Pod tym kątem nasz system edukacji zdecydowanie nie nadąża za realiami, za zmieniającym się światem. Rzeczywistość jest dynamiczna, i to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, a my od lat uczymy właściwie tego samego. Podstawa programowa zawiera mnóstwo rzeczy, które są potrzebne i ważne tylko w szkole, a potem idą w zapomnienie.

Efekt jest taki, że uczeń po skończonej szkole jest wytrenowany w szukaniu drugiego albo i trzeciego dna w wierszu, zna na pamięć mnóstwo wzorów i twierdzeń oraz recytuje schemat budowy pantofelka, ale nie potrafi wypełnić druku przelewu na poczcie, a jego CV (gdy już szuka pracy) wygląda tak, że ręce opadają.

Często uczniowie lepiej znają poczet egipskich faraonów niż wydarzenia z Katynia czy historię obalenia komunizmu, bo te tematy zwykle wypadają na koniec roku i już nie ma na nie czasu. Podsumowując, polski system edukacji oceniam na co najwyżej trójkę z plusem. Jednak zwracam uwagę, że mówię tu o programie.

A nauczyciele? Jak oceniasz ich pracę?

Bardzo ich szanuję, wykonują bardzo trudną i odpowiedzialną pracę i należy im się za to podziw i szacunek. 

Uważasz, że warto byłoby wprowadzić dodatkowe przedmioty do szkół? 

Wprowadzić dodatkowe przedmioty albo chociaż zmodyfikować program tych, które są. Obecny niestety rozwija mózg ucznia w sposób nierównomierny. Zdecydowanie większy nacisk kładzie się na zapamiętywanie faktów, liczb, dat, definicji (czyli lewą półkulę), ale zaniedbuje się kontekst, otoczenie, interpretację (półkulę prawą).

Weźmy bardzo prosty przykład. Gdy zapytamy naszych znajomych, kiedy była bitwa pod Grunwaldem, to duża część z nich poda prawidłową datę, i to z dokładnością do dnia. Ale jak zapytamy, o co w tej bitwie chodziło, o co walczono, jakie były przyczyny i skutki, to pada tylko coś w stylu "no my i Krzyżacy..." - i to właściwie tyle. Koncentrujemy się na tym, co łatwo sprawdzić klasówką, testem, egzaminem. Słynne zakuć - zdać - zapomnieć. A wiedza dziś się bardzo dewaluuje, możemy po nią sięgnąć do kieszeni, chwytając smartfona. Ale umiejętność wykorzystania jej w praktyce, czy wewnętrzne przekonanie, że warto to robić, to już zupełnie inna historia.

O co byś wzbogacił program szkoły?

Istnieją obszary bardzo zaniedbane przez szkołę w Polsce, a są one dziś kluczowe do osiągnięcia sukcesu na rynku pracy, wyróżnienia się na nim. To umiejętności miękkie, czyli kompetencje osobiste, społeczne, interpersonalne i komunikacyjne, które rozwija się indywidualnie, w zależności od charakteru, typu osobowości czy potencjału. Ich cechą charakterystyczną jest to, że nie da się ich nauczyć z książki czy tutoriala, lecz trzeba je trenować w praktyce, w kontaktach z innymi ludźmi. W dzisiejszych realiach są one równie ważne co twarde umiejętności, a w wielu miejscach nawet ważniejsze.

Efektowna i efektywna prezentacja, negocjacje, jasna i czytelna komunikacja dopasowana do rozmówcy, zarządzanie i motywowanie, perswazja. O tym się w szkole nie mówi, lub mówi bardzo mało!

Zdaję sobie sprawę, że uczniowie robią wiele prezentacji w Power Point. Ale zrobić slajdy, a je dobrze zaprezentować, to już zupełnie inne obszary kompetencji. Potem dorosłe życie szybko te zdolności weryfikuje. Nie potrafisz się dobrze sprzedać, odpadasz, bo konkurencja jest silna.

Do programu nauczania dodałbym zatem przedmioty poświęcone rozwojowi umiejętności miękkich, lub przynajmniej zmodyfikowałbym program istniejących tak, aby zadbać tam o trening tych właśnie obszarów.

Nie uważasz, że uczniowie w szkole zdobywają zbyt mało praktycznej wiedzy, która przydaje się w dorosłym życiu? Np. czy - i kiedy - warto wziąć kredyt?

Wchodzimy w obszar, w którym polski program nauczania od realiów dzieli prawdziwa przepaść. Podany wcześniej przykład druczków do przelewów wypełnianych na poczcie to wierzchołek góry lodowej. Weźmy na przykład zarządzanie finansami osobistymi i własną karierą, czyli znalezienie odpowiedzi na pytania takie jak: jak znaleźć dobrą pracę, jak się wyróżnić na rozmowie kwalifikacyjnej, jak kupić mieszkanie, jak wziąć kredyt (kiedy warto, a kiedy nie), jak załatwić różne sprawy w urzędzie, zawnioskować o dotację, na co zwrócić uwagę podczas nabywania różnych produktów finansowych jak ubezpieczenie czy pożyczka, jak inwestować oszczędności lub chociaż chronić je przed inflacją.

Doświadczenie jako ekonomisty i doradcy finansowego pokazuje mi, że Polacy mają bardzo niską świadomość w tych obszarach. To jednak nie ich wina, po prostu nikt ich tego nigdy nie nauczył. W konsekwencji kształcą się na własną rękę z Internetu. I chwała im za to, że szukają! Jednak dużo informacji czy poglądów krążących na ten temat w sieci ma niewiele wspólnego z prawdą, czy praktyką, i koło się zamyka.

Prowadzisz szkolenia, które mają na celu zdobycie umiejętności, np. asertywność czy radzenie sobie ze stresem. Myślisz, że można by było bardziej zadbać o to w szkole? 

Wracamy do kompetencji miękkich. Wszyscy chcemy mieć inteligentne dzieci, a gdy zapytamy rodziców, jak zmierzyć inteligencję, to zdecydowana większość odpowie, że jest przecież IQ, czyli iloraz inteligencji. Ale jest też coś takiego jak EQ, czyli inteligencja emocjonalna, ale o tym już się tak powszechnie nie mówi. Szkoda, bo to niezwykle istotny obszar. Rozumienie emocji, zarządzanie nimi, radzenie sobie ze stresem, empatia, asertywność itd. Psychologia niesamowicie rozwinęła się w ostatnich kilkudziesięciu latach, ale niestety bardzo niechętnie korzystamy z jej osiągnięć w szkole. To ogromna strata, bo okazuje się, że inteligencja emocjonalna ma dziś często większe znaczenie w dorosłym życiu (karierze zawodowej czy budowaniu silnych i prawdziwych relacji z bliskimi) niż IQ.

Nazwanie odczuwanej emocji, przeanalizowanie jej, sprawia, że łatwiej sobie z nią poradzić, że można nią w jakiś sposób zarządzać, wykorzystywać w konstruktywny sposób. Ale do tego potrzeba czasu, a tego - jak słychać w szkołach - zwykle brakuje, 'bo trzeba gonić program'. W skrajnej sytuacji doprowadzamy do sytuacji, w której uczeń ma ogromną wiedzę merytoryczną, ale nie potrafi jej wykorzystać w swoim życiu, bo nie panuje nad emocjami, nie rozumie ich, a one przesłaniają mu obszary, w których jest świetny.

To marnotrawstwo, na które nas jako społeczeństwo nie stać

Może nauczyciele powinni zmienić delikatnie swoje podejście do uczniów - mniej schematów w sposobie nauczania, więcej swobody i otwartości? 

Byłoby świetnie, gdyby udało się część schematów i ograniczeń wyeliminować, zastępując je pracą nad kreatywnością, komunikacją, wyrażaniem siebie. Wiemy jednak, jakie są realia. Takie rzeczy ciężko zmierzyć, ocenić, postępy nie są zero-jedynkowe, nie można ich wpisać w tabelkę czy dziennik. A szkoda, bo może wtedy wpisano by je do programu.

Do tego wszystkiego trzeba jeszcze dodać kwestię komunikacji międzypokoleniowej. Mam przyjemność mieć znajomych zarówno wśród nauczycieli, jak i wśród uczniów. Przeraża mnie to, że obie strony coraz głośniej mówią, że ciężko im się współpracuje, że nie mogą się dogadać. Od kilku lat zgłębiam tematykę różnic międzypokoleniowych. Kluczem jest wzajemne zrozumienie różnic i akceptacja. Świat się zmienił i zmienia, i można się na to obrażać, ale to nic nie da, do niczego nie doprowadzi.

Musimy się zaadoptować to nowej rzeczywistości. Szkoła także.

Paweł Musiałowski jest aktywistą naukowym, trenerem, przedsiębiorcą, założycielem Fundacji Aksjomat, absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu i stypendystą Prezesa Rady Ministrów oraz Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. 

Zobacz wideo Aplikacje, które pomogą w nauce. Przydatne dla uczniów i studentów
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.