Dyrektorzy szkół, w związku z pandemią koronawirusa, organizują zajęcia w placówkach zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektoratu Sanitarnego i Ministerstwa Edukacji Narodowej. Zalecenia uwzględniają m.in. ustalenie godzin przychodzenia klas do szkoły czy rozpoczynania zajęć dla klas/oddziałów, tak aby możliwe było zachowanie dystansu społecznego. Wielu uczniów nie jest zadowolonych z tego, jak będzie wyglądał ich dzień w szkole. Rodzice również nie kryją niezadowolenia.
Zapytaliśmy rodziców, jak wyglądają plany zajęć ich dzieci. Niektórzy przyznali, że "dyrektor się spisał". - Plan z drugiej klasy według mnie jest świetny - lekcje od 8 do 12.30 każdego dnia. Potem dostęp do świetlicy - napisała jedna z mam. Wielu dorosłych jednak skarży się na złą organizację zajęć. Stwierdzili, że lekcje ich pociech będą odbywać się w zbyt późnych godzinach. - W niektóre dni zajęcia rozpoczynają się o 12.50, a kończą o 18.15 - napisał rodzic ucznia klasy szóstej.
To okropne. A gdzie odrabianie lekcji czy jakieś inne zajęcia? Już nie wspominając o czasie wolnym
To jakaś kpina. Kiedy to dziecko zdąży odrobić lekcje i nauczyć się na klasówkę?
- czytamy w komentarzach.
Jestem załamana. Syn potrzebuje korepetycji z angielskiego i matematyki. Kiedy on ma na nie chodzić?
- dodała zmartwiona mama.
Rodzice wspomnieli także o problemach, które mogą pojawić się na szkolnych stołówkach. - Szkoła ma ponad tysiąc uczniów. Na stołówce są ograniczenia - kolejka na pięć metrów, wpuszczają po kilkoro dzieci, a przerwa obiadowa trwa 20 minut. Już w tamtym roku był problem, że syn obiadu nie zdążył zjeść, bo przerwa się skończyła - opisała internautka. Niektórzy z kolei żalą się na organizację transportu do szkoły.
Plany są w porządku, za to z dojazdami bałagan. Nie wiemy, o której odjazd, o której powrót, linii jest cztery, a tylko w jednym autobusie opiekun i nikt nie wie, w którym.
Moje dziecko z siódmej klasy ma dwa dni po osiem lekcji od 8.00 do 15.05. Autobus do domu o 14.30. Pojawił się lekki problem
- czytamy na Facebooku.
Czy to normalne? Jedna z grup ma zajęcia do 18.00. Dwa dni później do 17.00. W środę lekcja w centrum kształcenia o godzinie 20.05
- zapytał jeden z uczniów na Facebooku i opublikował zdjęcie rozkładu zajęć, które potwierdza, że w placówce chłopaka zajęcia odbywają się do późna.
Czy legalne jest dawać tak dużą liczbę zajęć jednego dnia?
– napisała inna uczennica pod zdjęciem rozkładu lekcji, na którym widać, że w poniedziałek jej grupa kończy zajęcia o godzinie 19, a następnego dnia musi przygotować się na dwie lekcje chemii z rzędu, geografię, fizykę, historię oraz matematykę. Podobnie jest w środę, gdy planowo zaczyna lekcje o godzinie 8, a kończy dopiero po godzinie 18.
Lekcja religii umiejscowiona w środku zajęć w wielu placówkach - to również nie spodobało się rodzicom.
Niestety religia znów w środku lekcji. Ci, którzy nie chodzą, nie wiedzą co ze sobą zrobić
- napisał jeden z internautów. - Zwracam się z uwagą o zmianę planu zajęć mojego dziecka z powodu umieszczenia nadobowiązkowych lekcji religii pomiędzy lekcjami obowiązkowymi. Zaproponowany sposób ułożenia planu zajęć skutkuje wykluczeniem mojego dziecka z grupy rówieśniczej ze względu na światopogląd, a także, w moim i dziecka odczuciu, wskazuje na nierówne traktowanie uczniów w szkole - napisała w liście do dyrekcji pani Aleksandra, o której piszemy w artykule: Aleksandra nie chce, żeby ksiądz miał wgląd w dane córki. Wystosowała list do dyrekcji szkoły. Polityk Robert Biedroń także odniósł się do liczby zajęć z konkretnych przedmiotów w szkole.
To plan lekcji w Polsce czy Watykanie?
- zapytał ironicznie na Facebooku.
Wszystko jest mniej ważne od religii, która przede wszystkim jest w środku dnia
Religia miała być na początku lub na końcu zajęć. Zajęcia są w środku, a dzieci, które nie chodzą na religię, muszą czekać na swoje godziny. Koszmar
- czytamy w komentarzach pod postem Biedronia.
Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że zasady tygodniowego rozkładu zajęć dydaktyczno-wychowawczych są określonej w Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach. Podkreślono w nim, że dyrektor jest zobowiązany do zapewnienia bezpiecznych i higienicznych warunków pobytu w szkole, jak również podczas zajęć poza obiektami należącymi do szkoły. Plan lekcji powinien również uwzględniających potrzebę równomiernego obciążenia zajęciami w poszczególnych dniach tygodnia.
Należy jednak zaznaczyć, że to właśnie dyrektor jest osobą odpowiedzialną za stworzenie planu i przekazanie go nauczycielom z początkiem roku szkolnego. Dyrektor za prośbą uczniów, nauczycieli lub rodziców może wprowadzić w nim zmiany i uwzględniać konkretne prośby, ale zależy to od jego woli.
W ubiegłym roku uczniowie również nie byli zadowoleni z planów lekcji. Pisaliśmy o tym w artykule: Oburzeni uczniowie dzielą się swoimi planami lekcji w mediach społecznościowych. Politycy komentują.