Nauczyciel: Chcemy normalnej nauki. Ja nie odczuwałem satysfakcji ze zdalnej pracy

Myśl o powrocie do szkół wywołuje wiele emocji. Uczniowie się cieszą, a pedagodzy? Niektórzy się boją - a inni - chcą wrócić do standardowej formy prowadzenia zajęć. Nauczyciel Paweł Gryc wspomina edukację zdalną i twierdzi, że trudno jest nauczać, gdy nie czuje się "szkolnej atmosfery". - Chcemy normalnej nauki - podkreśla w rozmowie z edziecko.pl.

Redakcja edziecko.pl: Prawie cztery miesiące nauki zdalnej. Jakie uczucia towarzyszyły panu przez ten czas?

Paweł Gryc, nauczyciel wychowania fizycznego i historii: Zdalne nauczanie pokazało, że jesteśmy w stanie prowadzić naukę na odległość, ale ja nie odczuwałem satysfakcji z wykonywanej pracy. Nie wiem, czy mój wysiłek nie poszedł na marne. Czułem, że to suche przekazywanie informacji i nakazywanie ich realizacji. Ciężko jest uczyć, jak nie czuć tej szkolnej atmosfery i obecności klasy. Nauczyciel uczy barwą głosu, a nawet przez kamerkę to nie jest to samo. Wie, na co zwrócić uwagę, odpowiednio zaakcentować. Nie mniej jednak uważam, że podołałem zadaniu.

A co z zajęciami na odległość z wychowania fizycznego?

Przygotowanie do samych lekcji zajmowało sporo czasu. Nie ukrywam, że miałem problem z urozmaiceniem ich. Przesyłałem wiele materiałów i filmów instruktażowych, ale nie mogłem sprawdzić, czy dzieci faktycznie wypełniają zadania. Pokusiłem się nawet na przeprowadzenie testów wiedzy o sporcie. Pod koniec roku szkolnego zdecydowałem, że raz w tygodniu będę najzwyczajniej w świecie prosił dzieci, aby odeszły od komputerów i poszły na długi spacer do lasu - to też aktywność fizyczna.

Pewnie uczniowie cieszą się, że będą mogli wziąć udział w zajęciach w standardowej formie.

Zauważyłem, że dzieci lubią ze sobą rywalizować. Po powrocie do szkoły pierwsze co zrobię, to międzyklasowe zawody lekkoatletyczne, oczywiście zgodnie z wytycznymi sanitarnymi. Wiem, że uczniowie bardzo za tym tęsknią.

Wystawienie ocen online sprawiło panu trudności?

Mam to szczęście, że każdego ucznia znam indywidualnie- dzięki temu wystawianie ocen było zdecydowanie prostsze. Oczywiście sugerowałem się też ocenami z poprzedniego półrocza. Niestety słyszałem o przypadkach, że koleżanki i koledzy mieli problem z niektórymi uczniami, którzy nie odsyłali prac i kontakt z nimi był utrudniony.

Rodzice byli chętni do pomocy podczas edukacji zdalnej?

I tak i nie. Niektórzy faktycznie interesowali się postępami w nauce i dopytywali o ewentualny powrót do szkoły. Inni czuli presję - a kolejni - obwiniali nas za tę sytuację i trudności związane z edukacją na odległość. Twierdzili, że "nauczyciel miał zawsze łatwo, to w końcu może się wykazać".

Zakażeń coraz więcej, a rozpoczęcie roku szkolnego lada chwila. Czy obawia się pan powrotu do szkoły?

Zdalne nauczanie nie może trwać w nieskończoność. Większość nauczycieli chce powrotu do szkół. Chcą też tego rodzice i dzieci. Chcemy normalnej nauki. Dlaczego możemy chodzić do sklepu czy kościoła, gdzie przebywa mnóstwo osób, a mielibyśmy nie powrócić do stacjonarnej nauki? Uważam, że nauczyciel z powołania chce dobra swoich uczniów. Wiem jednak i rozumiem, że niektórzy pedagodzy martwią się o zdrowie własne oraz najbliższych i mają obawy przed powrotem do pracy. 

Może martwią się też o to, że uczniowie i nauczyciele z całej szkoły zostaną objęci kwarantanną?

Wszystkiemu da się zapobiec. Nie jesteśmy sami. To właśnie na radach pedagogicznych powinniśmy omówić wszystkie kwestie i opracować wspólny plan działania.

Czyli powinniśmy zaryzykować?

Powinniśmy przede wszystkim edukować młodzież w tradycyjny sposób. Rodzice powinni nam pomóc, jeśli zobaczą, że dziecko ma katar czy gorączkę, to powinno zostać w domu. Niestety minus jest też taki, że dzieci mogą przechodzić przez COVID-19 bezobjawowo i jest ryzyko, że ktoś może zarazić inne osoby, ale myślmy pozytywnie.

To może wszyscy powinni nosić maseczki w szkołach?

Jestem pewny, że dzieci lekceważyłyby nakaz, a my musielibyśmy chodzić za nimi i prosić o założenie maski, czy rękawiczek.

Co pan myśli o pomyśle dotyczącym zmniejszenia grup zajęciowych?

Słyszałem o tym, aby tworzyć mniejsze grupy i wprowadzić dwuzmianowość, ale uważam, że to nie przejdzie. Rodzice będą buntować się, że dzieci kończą lekcję późnymi wieczorami, a nauczyciele powiedzą, że lekcje dla mniejszych grup będą nie tylko czasochłonne, lecz także nudne, bowiem nie będzie jednej lekcji w danej klasie, a pięć w mniejszych grupach. Ja nie poprowadzę dobrze lekcji wychowania fizycznego, jeśli będę miał do dyspozycji pięć osób, bo nie utworzę nawet jednej drużyny do gry zespołowej. Niestety nikomu nie dogodzimy. Do tego dochodzą zmiany w organizacji i kwestie finansowe...

Przeciętna wieku nauczyciela to 45 lat. Co z pedagogami, którzy są w podeszłym wieku i cierpią na inne schorzenia?

Starsi koledzy i nauczycielki mają być pod specjalną ochroną. Ze względu na swój wieku będą nosić maseczki i rękawiczki. Będą zwolnieni z zajęć, na których mieliby kontakt z dużą liczbą uczniów, np. na świetlicy czy podczas dyżuru na korytarzu szkolnym.

Czyli starsi nauczyciele mają „fory” podczas powrotu do szkół?

Nie można tak tego nazwać, ale są na pewno bardziej narażeni, dlatego powinno się zwrócić szczególną uwagę na ich bezpieczeństwo.

Nie uważa Pan, że to wywoła kolejne napięcia w grupie zawodowej i np. młodsi pedagodzy będą mieli dwa razy tyle pracy?

Zapewniam Panią, że będzie to nadal wiele mniej pracy, niż podczas zdalnego nauczania. U mnie dyrekcja pytała, czy ktoś z nas jest w grupie ryzyka i nie chce być w komisjach egzaminacyjnych. Wszyscy byli, a nie każdy jest młodym pedagogiem. Myślę, że z dyżurami i obowiązkami szkolnymi będzie podobnie.

Przeczytaj także:

Zobacz wideo W przyłbicy albo maseczce do szkoły? MEN: Zastanawiamy się nad wprowadzeniem nakazu w przestrzeniach wspólnych
Więcej o:
Copyright © Agora SA