Sławomir Broniarz w rozmowie z "Super Expressem" przyznał, że rodzice powinni dowiedzieć się, jak placówka, do których będzie uczęszczać ich dziecko, przygotuje się do powrotu dzieci.
Apeluję do rodziców, aby poszli do szkół i sprawdzili, co może spotkać ich dzieci, gdy drzwi szkoły zostaną otwarte. Jest jeszcze jedna, bardzo istotna sprawa, o której niewiele się mówi. Maseczki i środki ochrony
– mówił.
Sławomir Broniarz zauważa, że zaopatrzenie się w odpowiednie środki ochronny generuje duże koszty. Sale lekcyjne będą regularnie dezynfekowane, a szkoły dodatkowo muszą kupić dozowniki z płynem do dezynfekcji.
Jestem zwolennikiem tego, aby dzieci nosiły maseczki. To kuriozalne, że rozmawiamy o tym teraz, a nie trzy miesiące temu. Wówczas należało o tym dyskutować. Teraz mleko się rozlało. Włosi ogłosili, że potrzebują 11 mln maseczek na każdy dzień w szkole. Ktoś za to musi zapłacić
Według szefa ZNP polskie szkoły będą potrzebować 4 mln maseczek na jeden dzień, ale wciąż nie wiadomo, kto pokryje te koszty. Nie jest to jednak jedyny problem. To dyrektor wraz z samorządem i sanepidem ma podjąć decyzję o powrocie dzieci do szkół, ale i na tym etapie pojawiają się kolejne pytania.
A to dostęp do komputera, a to zasiłek dla rodzica, który zostaje w domu z dzieckiem. Niekiedy dostęp do sieci. Problemów jest wiele. Moja propozycja jest taka, aby uczniowie klas 1-3 uczestniczyli w zajęciach stacjonarnych. Uczniowie starszych klas rotacyjne
– przypomina Sławomir Broniarz.
Wciąż nie wiadomo, ilu uczniów będzie przyjmowanych do szkół, ale zdaniem Stanisława Broniarza może ich być nawet sześciuset. Przy tak dużej liczbie dzieci walka z epidemią będzie wielkim wyzwaniem. Mierzenie wszystkim temperatury skutkowałoby wielkim tłokiem w szatniach, a do tego trzeba również sprawdzić temperaturę nauczycielom, sprzątaczkom i innym pracownikom danej placówki.