Uczennica pokazała nową metodę na sprawdzanie klasówek w jej szkole. "Człowiek uczy się, naprawiając własne błędy"

Nauczycielka w jednej z polskich szkół wpadła na pomysł, jak motywować swoich uczniów do nauki. Podczas sprawdzania klasówek zrezygnowała z wyjaśniania błędów. Chciała, by uczniowie sami zorientowali się, jak je poprawić. Dzięki temu mogli uzyskać lepszą ocenę.

Uczniowie niezadowoleni z edukacji w szkole

Uczennica jednej z polskich szkół, zawiedziona systemem nauczania, założyła profil na Facebooku. Porusza tam problemy, z którymi borykają się uczniowie. W jednym z postów opisała sytuację z języka angielskiego - jej koledzy i koleżanki mieli napisać artykuł w tym języku. Uczennica pochwaliła sposób, w jaki prace zostały sprawdzone i ocenione:

Nauczycielka podkreśliła na kartkach błędy, które popełniliśmy. Były one jednak tylko zaznaczone, a nie opisane poprawnymi formami. Na ich podstawie została wystawiona ocena, która znalazła się w dzienniku elektronicznym. W górnym rogu kartki widniała także druga ocena - ta, na którą zostanie zmieniona pierwsza, jeśli poprawimy podkreślone błędy. My, nie nauczycielka. Dzięki temu dowiedzieliśmy się nie tylko, jak dana fraza powinna brzmieć poprawnie, ale mogliśmy zrozumieć, dlaczego. Z pomocą słownika, internetu czy innych osób mogliśmy SAMI dojść do dobrych rozwiązań, dokonać poprawy, a co za tym idzie - samodzielnie wyciągnąć wnioski.

Uczennica pisze, że właśnie takiego systemu oceniania oczekują uczniowie. Nie chcą, aby tylko wytykano im błędy i podawano odpowiedzi na tacy, zamykając w ten sposób drzwi do samodzielnej refleksji. Potrzebują sugestii, ścieżki, kierunku, ale nie gotowych rozwiązań, które są jak wyrok - mówią "zrobiłeś coś źle, a błąd jest nieodwracalny".

Mówi się, że człowiek uczy się na własnych błędach. Ja stwierdzam, że człowiek uczy się NAPRAWIAJĄC własne błędy, w tym przypadku - zielonym długopisem

- puentuje.

Nauczycielka zaskoczyła uczniów

Z tego co opisuje uczennica, podejście nauczycielki zostało pozytywnie przyjęte. Nauczycielka sprawdzała prace, podkreślając na czerwono błędy, ale nie poprawiając ich. Uczeń po dostaniu sprawdzonej pracy miał zaznaczyć zielonym kolorem, jak według niego powinna wyglądać poprawna wersja.

Mówi się, że człowiek uczy się na własnych błędach. Ja stwierdzam, że człowiek uczy się, naprawiając własne błędy, w tym przypadku - zielonym długopisem

- skomentował autor posta.

Post wywołał liczne komentarze. Jedna z nauczycielek napisała:

Ja tak robię od pewnego czasu, żeby uczniowie przezwyciężyli niechęć do pisania. Ocenę wystawiam dopiero po poprawieniu błędów przez uczniów.

Inna z kolei stwierdziła, że zapyta swoich uczniów, czy też chcą przetestować taki sposób oceniania. 

To bardzo dobra metoda. Stosuję ją, ale za wypracowania nie stawiam ocen, jedynie daje komentarz: co się udało, a nad czym trzeba popracować. Wypracowania z języka polskiego to warsztat, trening - nikt nie umie bez prób dobrze pisać. Przez to, że nie stawiam ocen, mam też nadzieję, że eliminuję uczniowskie lęki związane z pisaniem - skomentowała dla nas nauczycielka języka polskiego, Aneta Korycińska 

Zobacz, jakie są największe problemy polskiego systemu edukacji

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA