"Kapitanowie wybierają"? Ta powszechnie stosowana nauczycielska metoda może być krzywdząca dla uczniów

Wyznaczanie przez nauczyciela "kapitana grupy" pamięta prawie każdy z nas. "Metoda na kapitana" nadal jest powszechnie stosowana przez pedagogów. Na Facebooku pojawiła się ostatnio dyskusja na jej temat. Wiele osób przyznało, że wywołała kłótnie w klasie, czy sprawiła, że ktoś poczuł się odrzucony.

Na facebookowym profilu Edu-klaster odnaleźliśmy post Wojciecha Gawlika, który zwrócił uwagę na metodę, którą często stosują nauczyciele. Chodzi o wskazywanie lidera, który, z kolei, ma wybrać członków swojej grupy, z którą będzie współpracował (grał, przygotowywał projekt). Jak zauważa Gawlik, między uczniami może wtedy powstać konflikt. Któreś z nich - przede wszystkim to, które zostanie wybrane jako jedno z ostatnich - może się również poczuć odrzucone. Pod postem wielu internautów pisze, że podziela jego zdanie.

"Nie dzielmy na słabszych/silniejszych, liderów/podwładnych"

Internauci napisali pod postem Gawlika, że to powszechny problem. Stosując opisaną wyżej metodę, nauczyciele prowokują zaś powstawanie uprzedzeń wobec dzieci, które zostaną wybrane na końcu. 

Nie dzielmy na słabszych/silniejszych, liderów/podwładnych

- apeluje jeden z komentujących.

Metoda "wybiera kapitan" niczemu nie służy, a przysparza smutku i poczucia niższej wartości.
Ja zazwyczaj na WFie byłam wybierana jako ostatnia. Nienawidziłam WF-u.

Podobne odczucia miała jedna z internautek, która obecnie jest nauczycielką:

Czułam się niechciana, bezużyteczna i dużo gorsza od pozostałych. WF kojarzył mi się źle do tego stopnia, że nie chciałam na niego chodzić.

W dalszej części komentarza stwierdziła ona, że prace w grupach są potrzebne, ale są też inne sposoby podziału uczniów. Można to zrobić np. za pomocą cukierków (dobór na zasadzie koloru); grupy synonimów czy bohaterów danych utworów literackich lub też podziału za pomocą patyczków, które uczniowie podpisali swoimi ksywkami.

Zapytaliśmy dr Martę Majorczyk, pedagożkę i doradczynię rodzinną z poradni przy USWPS, co sądzi o praktykowaniu takich metod przez nauczycieli. Wyjaśniła, że wspomniana "metoda na kapitana" opiera się na zjawisku atrakcyjności interpersonalnej, czyli na pozytywnej postawie w stosunku do innego człowieka. Dodała, że przyczyn lubienia innych dzieci jest wiele "lubię kogoś, bo często się z nim bawię/bo blisko mnie mieszka (efekt częstości kontaktów), bo jest do mnie podobny (mamy takie same poglądy, mamy takie same zainteresowania)"; lubimy, bo oni nas lubią; działa efekt zysku-straty (bardziej lubię osobę, im więcej wysiłku musiałabym włożyć w zmianę jej opinii o mnie), itd".

Wspomniana technika podziału grupy na zespoły nie jest, jak się okazuje, efektywna w kontekście wychowawczym. Osłabia atmosferę w klasie, a także spójność grupy. Stosujący ją nauczyciele mają, moim zdaniem, niski poziom wiedzy na temat procesów grupowych zachodzących w klasie

- tłumaczy ekspertka. Jej zdaniem dobry nauczyciel uważa, aby nie niszczyć pozycji, jaką mają poszczególne dzieci w oczach swoich kolegów. Zwraca też uwagę na to, aby nie doprowadzić do rozłamu w grupie.

Nie chcę powiedzieć, że trzeba całkowicie zrezygnować z podziału grupy na mniejsze zespoły. Praca w mniejszych zespołach jest bardzo efektywna, ale podziału trzeba dokonywać w umiejętny sposób

- mówi dr Majorczyk. Ekspertka sugeruje, że istnieje wiele różnych technik podziału grupy na zespoły robocze, które nie będą wywoływały konfliktów, czy poczucia odrzucenia. Można ich poszukać w podręcznikach dla trenerów lub osób prowadzących grupy.

Co się dzieje z dzieckiem, które jest ciągle krytykowane? Sprawdź w naszym filmie:

Zobacz wideo

Czytaj także:

Więcej o:
Copyright © Agora SA