Szkoły będą musiały odrabiać zaległości po proteście nauczycieli. "Strajk kosztem dzieci"

Nauczyciele w ramach protestu masowo chodzili na L4. Teraz szkoły będą musiały uzupełnić zaległości programowe. Decyzja ta spotkała się z dużą krytyką wśród naszych czytelników. Ich zdaniem najbardziej ucierpią na tym dzieci.

Od 14 stycznia prowadzony jest strajk nauczycieli z całej Polski, w ramach którego przechodzą oni masowo na zwolnienia lekarskie. Protestujący walczą w ten sposób o podwyżki - postulują o tysiąc złotych brutto do każdego etatu. W wyniku nieobecności nauczycieli w wielu szkołach nie odbywały się lekcje.

Kilka dni temu informowaliśmy o decyzji Kuratorium Oświaty w Szczecinie, które uznało, że zaległości programowe muszą być odrobione. Dyrektorzy placówek w tym regionie zobowiązani są tym samym poinformować na piśmie do 18 lutego, jak planują nadrobić owe braki programowe. Kuratorium zapowiada również, że w szkołach odbywać się będą kontrole wizytatorów, którzy będą sprawdzać, czy placówki skutecznie wywiązują się z obowiązku nadrobienia zaległości programowych.

Paszport i dowód dla dziecka - jak wyrobić?

Na profilu facebookowym Gazeta.pl opublikowany został post nawiązujący do naszego artykułu i spotkał się z dużym odzewem wśród czytelników. W komentarzach ludzie chętnie dzielili się swoimi opiniami na temat protestu nauczycieli oraz jego konsekwencji.

Protest nauczycieli to jedyny sposób na podwyżki dla nich

Wśród czytelników osoby, które popierały taką formę protestu nauczycieli i związaną z nią konieczność odrabiania zajęć, były w zdecydowanej mniejszości. Ich zdaniem to tak naprawdę jedyny sposób, za pomocą którego nauczyciele mogą wywalczyć wyższe pensje.

Najpierw Anna Zalewska zniszczyła system oświaty, a teraz próbuje oskarżyć samorządy i skłócić nauczycieli z rodzicami. Kochani rodzice: strajk nauczycieli jest jedynym sposobem na poprawę tego bałaganu, ponieważ żadnych argumentów MEN słuchać nie chce.
Strajk generalny wszystkich nauczycieli do skutku - podniesienia płac!
Czytam i nie wierzę w niektóre wpisy znawców edukacji! Zaraz ktoś wpadnie na pomysł i znajdzie się zapis w prawie oświatowym, że nauczyciel może chorować tylko w czasie urlopu. Kuriozalne to wszystko.

Pomysł odrabiania braków programowych jest zły

Większość internautów była jednak przeciwna decyzji Kuratorium Oświaty w Szczecinie. Takie rozwiązanie wprost uznali za próbę nieudolnego wybrnięcia z sytuacji i przerzucenia odpowiedzialności na dyrektorów szkół. W komentarzach pojawiły się również propozycje, jak inaczej można nadrobić braki programowe, które powstały po masowych nieobecnościach nauczycieli.

Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś odrabiał L4. Straszaki mające na celu jeszcze bardziej przeciwstawić opinię publiczną przeciw nauczycielom. Żenujące.
Skoro były braki kadrowe, to wina leży po stronie szkoły, a dzieci nie powinny ponosić konsekwencji. Może zatem zamiast obciążać uczniów, nauczyciele powinni popołudniami w domach dzieci przekazać im tę wiedzę, której nie przekazali i pomagać w zadaniach domowych. Co dzieci interesuje strajk nauczycieli?
Tym razem rodzice i dzieci powinni zastrajkować, bo niby jakim prawem kuratorium/ministerstwo przerzuca na nie odpowiedzialność za własną nieudolność? I to tak, by ostatecznie powiedzieć to nie my, to dyrektor szkoły tak zdecydował.

Najbardziej ucierpią dzieci

Wśród komentarzy bardzo często powtarzały się zarzuty, że takie rozwiązanie zrobi krzywdę tylko i wyłącznie dzieciom. To właśnie one w rzeczywistości najwięcej stracą na konieczności nadrabiania programu szkolnego np. kosztem wycieczek i zielonych szkół.

Zawsze wszystko jest kosztem dzieci, ta debilna "reforma" też.
Strajk kosztem dzieci! Potem będą musiały nadrabiać zaległości! Jeśli nauczyciele chcą strajkować, to niech strajkują, ale w taki sposób, żeby nie cierpiały na tym dzieciaki. Najlepiej niech każdy zawód zastrajkuje. Każdy chce więcej zarabiać!
Jak te dzieci mają nie mieć depresji.
Odegrają się na uczniach i rodzicach.

Problemem są zbyt obszerne podstawy programowe

Wielu czytelników zwróciło również uwagę na to, że problem leży zupełnie gdzie indziej i obejmuje znacznie szersze zagadnienie. Ich zdaniem bowiem podstawy programowe w szkołach są po prostu zbyt obszerne.

Może trzeba zmienić podstawę programową i odciążyć dzieci i rodziców, którzy godzinami ślęczą nad lekcjami razem z dzieckiem? Szkoła powinna rozwijać zainteresowania dzieci, a nie przytłaczać niepotrzebną wiedzą. Nauczyciele są jedynie wykonawcami założeń podstawy programowej (...). Zmianę szkoły należało zacząć od jej zmiany, od zmiany podejścia do nauczania, a nie od likwidacji gimnazjów.
A może Zalewska w końcu okroiłaby ten mega przeładowany program? Przestańmy mieć pretensje do nauczycieli. Wszyscy z pretensjami do Zalewskiej!
Braki będą nawet przy 100-procentowej frekwencji, bo uczniowie nie są w stanie w takim tempie ogarnąć ogromu materiału, który musi być realizowany na wariata. Najpierw trzeba odchudzić podstawę programową, zapewnić odpowiednie płace, a potem rozliczać.
Jako rodzic uczących się dzieci popieram w zupełności nauczycieli. Jednak po likwidacji gimnazjów program nauczania w klasach 7-8 jest już i tak bardzo napięty. Sprawdzian za sprawdzianem, kartkówki, a jeśli do tego dojdzie jeszcze nadrabianie z powodu nieobecności nauczycieli, to współczuję uczniom.

Głos nauczycielki

Wśród komentarzy znaleźliśmy również wypowiedź nauczycielki, która otwarcie przyznała, że materiał, który musi przerabiać na lekcjach, jest zbyt obszerny.

Program nauczania w klasie 7-8 jest tak przeładowany, że nie da się go przerobić i może niech ministerstwo tym się zajmie? Ja straciłam głos wczoraj w czasie pracy, o zaległości się nie martwię, bo i tak zrobię dodatkowe zajęcia dla dzieciaków i chętni skorzystają.
Więcej o:
Copyright © Agora SA