Małe dzieci nie roznoszą koronawirusa? "Małe dzieci chorują bardzo łagodnie a dzieci starsze chorują ciężej"

- Obecnie myślimy, że dzieci bezobjawowe i skąpoobjawowe prawdopodobnie nie rozsiewają koronawirusa w sposób istotny - powiedział w rozmowie z TOK FM dr Wojciech Felaszko. Lekarz przyznał jednak, że szkoły i tak mogą być ogniskami, gdzie rozprzestrzenia się wirus.

Nowe obserwacje

Gościem audycji "Połączenie" w TOK FM był dr Wojciech Felaszko. Podczas rozmowy poruszono kwestię, że jeszcze do niedawna uważano, że dzieci bardzo łagodnie przechodzą COVID-19.

Trafiały do nas dzieci, u których widzieliśmy różne inne choroby, ale nie koronawirusa. Jeśli był, to wykrywaliśmy go przypadkowo i były to zazwyczaj łagodne zachorowania typu przeziębieniowego

- tłumaczył lekarz z Kliniki Pneumonologii i Alergologii Wieku Dziecięcego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Niestety wszystko zmieniło się jesienią, kiedy wirus zaatakował ze zdwojoną siłą.

 Zaczęliśmy obserwować - tak jak nasi koledzy z Europy Zachodniej - coraz więcej przypadków takiego uogólnionego zespołu zapalnego i to są już poważne zachorowania. (…) Widzimy, że tych pacjentów mieliśmy kilku, a pewnie na tym się nie skończy. Uwrażliwiliśmy się, że ta choroba może mieć miejsce w Polsce, ale to jest tak naprawdę wiedza z ostatniego tygodnia

- opowiadał ekspert.

Małe dzieci chorują bardzo łagodnie a dzieci starsze chorują ciężej

- wyjaśniał dr Felaszko. 

Jak zakażają dzieci?

ECDC opublikowało raport, który jest czymś na kształt konsensusu. To badanie ujrzało światło dzienne na początku września. Czytamy w nim, że dzieci w środowiskach szkolnych i przedszkolnych w sposób nieznaczny transmitują wirusa między sobą. Były przykłady, gdzie śledzono łańcuchy epidemiologiczne. Jedno dziecko w szkole zachorowało, więc zbadano wszystkich. Okazywało się, że nauczyciele się nie zarazili, a wśród dzieci przypadków było kilka. To jest dość symptomatyczne. Wydawałoby się, że jeden chory uczeń bez maski rozsiałby to na całą szkołę. Obecnie myślimy, że dzieci bezobjawowe i skąpoobjawowe prawdopodobnie nie rozsiewają wirusa w sposób tak istotny.

- opowiada ekspert w rozmowie z TOK FM.

Zobacz wideo Epidemia przybrała na sile. „Wiążemy to ze szkołami”

Co ważne, wspomniane przez dr. Felaszko badania dotyczyły małych dzieci. Wśród badanych nie było dzieci z liceum, a w tej grupie wirus rozsiewa się łatwiej.

Brak strategii w polskich szkołach

Według dr. Felaszko w Polsce zabrakło jednej, jasnej strategii. Nie wypowiada się pochlebnie o Ministerstwie Edukacji Narodowej.

Puścili nas na zderzenie. Przypomnę: w szkołach azjatyckich były bardzo ścisłe wytyczne dotyczące masek, dystansu społecznego, drogi do szkoły, czy nawet spożywania posiłków. Było to skrupulatnie opisane i realizowane. A u nas? 31 sierpnia ówczesny minister edukacji Dariusz Piontkowski powiedział, że większość decyzji mają podejmować dyrektorzy szkół. I była wolnoamerykanka. Być może w Polsce, w związku z brakiem przestrzegania zaleceń, rzeczywiście szkoły - zwłaszcza licea - były miejscem, gdzie wirus się bardziej roznosił

- wyliczał doktor Faleszko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.