Szkoły przygotowują się na przyjęcie uczniów. Wychowawczyni: Taśmami wydzieliliśmy miejsca dla dzieci

Od 25 maja uczniowie klas I - III będa mogli chodzić do szkoły. Ministerstwo daje dyrektorom placówek wolną rękę. Mają zdecydować, czy w szkołach będzie tylko opieka, czy realizacja podstawy programowej. Rodzice są rozczarowani tym, że szkoły organizują "przechowalnie". Nauczyciele boją się powrotu do pracy. Na razie panuje chaos. Nauczycielka: Pozostawili dyrektorów szkół ze związanymi rękoma, nie wiedzą, co mają robić.

Decyzją MEN i rządu od 25 maja 2020 r. uczniowie klas I-III będą mogli brać udział w zajęciach opiekuńczo - wychowawczych z elementami zajęć dydaktycznych w szkole podstawowej. To rodzice mają zdecydować, czy dziecko pójdzie do szkoły, czy zostanie w domu.

- Będzie też możliwa jakaś forma prowadzenia zajęć dydaktycznych - mówił w zeszłym tygodniu podczas konferencji prasowej szef resortu edukacji, Dariusz Piontkowski.

Minister nie wyjaśnił jednak, jak miałyby te zajęcia wyglądać. I co z dziećmi, których rodzice do szkoły nie poślą i które w szkolnych zajęciach nie będą uczestniczyć.

Na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej czytamy o tym, że zostaną przywrócone zajęcia opiekuńczo-wychowawcze z możliwością prowadzenia zajęć dydaktycznych dla uczniów klas I-III szkół podstawowych. "Utrzymujemy obowiązek realizowania podstawy programowej. W zależności od sytuacji w danej szkole dyrektor zdecyduje czy będzie to kształcenie w formie stacjonarnej, czy z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość”.

Szkoły otwarte od 18 maja. Dyrektorzy zdecydują jak będą pracować placówki

Dyrektorzy szkół podstawowych, we współpracy z nauczycielami, mają zdecydować, jaki będzie tygodniowy zakres treści nauczania do zrealizowania w poszczególnych oddziałach klas i w jaki sposób to nauczanie będzie prowadzone.

Szkoły podstawowe jeszcze w zeszłym tygodniu wysłały do rodziców informacje o tym, w jaki sposób będą realizowane zajęcia w szkolnych budynkach.

Mama dziewczynki z II klasy podstawówki z Warszawy już wie, że szkoła zapewni uczniom tylko opiekę. Dzieci zgłoszone do szkoły spędzą czas na świetlicy, wychowawcy klas zostaną w domach i nadal będą prowadzili lekcje online. Opiekę nad dziećmi, które przyjdą do szkoły, będą sprawowali inny nauczyciele.

- Troje rodziców z naszej klasy zadeklarowało, że zaprowadzą dzieci do szkoły. Nie mają już możliwości, aby kolejne tygodnie pracować z domu. Pozostali żałują, że szkoła nie zapewnia lekcji, tylko "przechowalnie", chyba każdy chce już wracać do pracy. Ja mam możliwość, aby nadal pracować zdalnie, zdecydowałam, że córka zostanie w domu i będzie uczestniczyć w lekcjach online. Lepsze to niż siedzenie na świetlicy i przestrzeganie reżimu sanitarnego - mówi nam mama ośmiolatki ze stolicy.

Podczas gdy rodzice liczą na "powrót do normalnej nauki", dyrektorzy szkół i nauczyciele próbują zorganizować pracę w szkole podczas trwania epidemii. Nie jest łatwo.

"Teraz, kiedy to wszystko "jakoś" się ułożyło, kiedy wdrożyliśmy się do zdalnego nauczania, ministerstwo wprowadza niepotrzebny chaos. Tym bardziej, że tak mało czasu zostało do wakacji. Nie wyobrażam sobie przed południem pracować w szkole, a po południu zdalnie. Do tego liczne dokumenty w związku z zakończeniem roku szkolnego do zrobienia. Nie wspomnę o zagrożeniach. Sama jestem w grupie wysokiego ryzyka i zwyczajnie się boję. Po co to wszystko?" - zastanawia się nauczycielka biorąca udział w dyskusji na profilu Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Jak będą wyglądać lekcje? 12 uczniów w klasie, żadnych zabawek

GIS, MZ i MEN opublikowały wytyczne dotyczące organizacji szkół. Według nowego porządku w klasie może przebywać do 12 uczniów. W uzasadnionych przypadkach, za zgodą organu prowadzącego, można zwiększyć liczbę dzieci - nie więcej niż o dwoje, należy zachować odstęp między ławkami 1,5 m, tylko jeden uczeń może siedzieć w ławce, na boisku mogą przebywać dwie grupy, przy założeniu, że zachowany jest między nimi dystans, nauczyciele powinni ograniczyć aktywności sprzyjające bliskiemu kontaktowi pomiędzy uczniami - to tylko niektóre w wytycznych dla szkół podstawowych.

Wprowadzeniem wytycznych w praktykę mają zająć się dyrektorzy szkół, którzy powinni też zorganizować środki ochronne i te do dezynfekcji.

Wychowawczyni w klasie pierwszej, pedagog  z ponad 30-letnim stażem z woj. mazowieckiego opowiedziała nam jak nauczyciele przygotowują się na przyjęcie uczniów.

 - Musieliśmy iść do szkoły i pochować wszystko, zabezpieczyć pudełka, nic co się nie da zdezynfekować, nie mogło zostać w klasie. Pochowałam wszystkie zabawki, bo dzieci nie będą mogły się bawić.  Zostawiłam tylko kredki i flamastry w twardych oprawach, bo takie da się zdezynfekować. W klasie wydzieliliśmy taśmami miejsca dla dzieci, grupa nie może być większa niż 12 osób - opowiada nam pedagog, która zastanawia się jak ministerstwo zdrowia wyobraża sobie prowadzenie zajęć dydaktyczno-opiekuńczych przy zaleceniu, aby dzieci nie kontaktowały się ze sobą i nie bawiły się razem.

- Możemy oglądać bajki, czytać książki. Jaki jest sens trzymania dzieci w szkole w takim razie? To jedna wielka niewiadoma. Nadal nie wiem co będzie, gdy np. przyjdzie pięcioro dzieci z mojej klasy i nie będziemy mogli wyjść na plac zabaw. Gdybym chciał wyjść z dziećmi muszę pytać dyrektora o zgodę, dzieci mają być zdezynfekowane i po zabawie mamy też zdezynfekować plac zabaw. My mamy pracować w fartuchach. Ale jakich, skąd weźmiemy te fartuchy, tego jeszcze nie wiemy.

szkołaszkoła shutterstock - maroke

Nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej, która wzięła udział w dyskusji na profilu Związku Nauczycielstwa Polskiego nie ma złudzeń, że wytyczne GIS-u i Ministerstwa Zdrowia nie są do zrealizowania w praktyce. W swoim komentarzu pisała:

Jak zwykle dyrektor będzie musiał pod naciskiem środowiska zewnętrznego otworzyć placówkę twierdząc, że wszystko jest do zrobienia. A nauczyciele, którzy pracują z dziećmi wiedzą najlepiej, że to jest fikcja. Zabawy na świeżym powietrzu bez kontaktu dziecka z dzieckiem? Jasne.  To nawet za przysłowiową piłką nie poganiają, bo to sytuacja kontaktowa

Jak poradziły sobie przedszkola? "Wytyczne nie są do zrealizowania"

Przedszkola mają już doświadczenie pracy w reżimie sanitarnym. One jako pierwsze dostały w Polsce zielone światło. Dzieci od 8 maja mogą chodzić do placówek. Te przedszkola, które zdecydowały się pracować - decyzje o tym, czy przedszkole będzie czynne podejmują samorządy - muszą przestrzegać zaleceń GIS-u. Jak wygląda dzień w przedszkolu?

 - Nie musimy nosić maseczek, ale mamy zachować dystans. Tylko, że o dystansie z dziećmi w przedszkolu możemy zapomnieć. Dziecku czasami trzeba pomóc, wziąć za rękę, zdarza się, że i przytulić, kiedy płacze za rodzicami. Wytyczne nie są do zrealizowania podczas opieki nad małymi dziećmi, każdy kto pracuje z dziećmi doskonale o tym wie - mówi nam wychowawczyni z warszawskiego przedszkola.

Szkoły zamknięte do 7 czerwca

W Polsce nadal obowiązuje stan epidemii związany z zakażeniem wirusem SARS-CoV-2. Ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty będą obowiązywać do 7 czerwca 2020 r. Od połowy marca zawieszone są zajęcia stacjonarne w szkołach, lekcje prowadzone są zdalnie. Od 6 maja dopuszczono możliwość otworzenia żłobków i przedszkoli. Od 25 maja nie tylko najmłodsi uczniowie będą mogli chodzić do szkół, uczniowie klasy VIII szkoły podstawowej mają mieć zapewnione konsultacje z nauczycielami prowadzącymi zajęcia, w szczególności z przedmiotów objętych egzaminem ósmoklasisty. Od 1 czerwca z konsultacji z nauczycielami będą mogli skorzystać uczniowie szkoły podstawowej i ponadpodstawowej. Uczniom zapewniona zostanie także możliwość korzystania z biblioteki szkolnej.

Kalendarz odmrażania placówek tutaj

O tym, jak szkoły w Europie zorganizowały naukę w szkolnych murach pisaliśmy w tekście: Europa odmraża szkoły. Jak wyglądają lekcje? "Chodzą na dwie godziny dziennie"

Czytaj również:

Przedszkola otwarte. Mama z Warszawy: Moja córka poszła. Panie mają maski, rękawiczki i przyłbice

Powrót do szkoły. "Czy nauczycieli czeka praca na dwa etaty?" Reakcje po decyzji rządu

Więcej o:
Copyright © Agora SA