Nauczycielka o pracy zdalnej: 1/3 uczniów nie ma połączenia z internetem, bo są pod opieką dziadków

"Nie tylko my, nauczyciele, pracujemy w domu, ale tylko my ciągle musimy publicznie wysłuchiwać, co mamy robić i jak się wykazywać" - czytamy w liście nauczycielki do szefa resortu edukacji, który publikuje Koalicja Nie dla chaosu w szkole. O zdalnym nauczaniu w ostatnich dniach mówią wszyscy: rodzice, ministrowie, dzieci. A co mają do powiedzenia na ten temat sami nauczyciele?

i,oList nauczycielki do ministra edukacji narodowej o zdalnym nauczaniu wzbudził tak duże zainteresowanie ludzi w sieci, że pojawiły się kłopoty techniczne. Administratorzy profilu „Nie dla chaosu w szkole” publikując list ostrzegali, że „trzeba klika razy próbować, a potem dłużej czekać, aż artykuł się otworzy. Nauczycielka ze szkoły podstawowej w swoim liście do Dariusza Piontkowskiego napisała m.in o tym, jak w ostatnich tygodniach wygląda praca wszystkich nauczycieli w Polsce.

„Nie tylko my, nauczyciele, pracujemy w domu, ale tylko my ciągle musimy publicznie wysłuchiwać, co mamy robić i jak się wykazywać. Ja nie oczekuję od Pana niczego. Nie jest mi Pan w stanie w obecnej chwili pomóc. Nie chcę żadnej platformy edukacyjnej, bo nie mam czasu uczyć się teraz jej obsługi. Radzę sobie z wykorzystaniem tych narzędzi, które znam i używam na co dzień. Z informacji zwrotnej otrzymanej od uczniów, wiem, że wychodzi mi to dobrze. Z przerażeniem czekam na nowe rozporządzenia, regulacje. Zastanawiam się, ile nowej biurokracji z nich wypłynie” - czytamy w liście nauczycielki, który tysiące internautów opublikowało na swoich profilach w serwisach społecznościowych.

Udręka rodziców uderzy rykoszetem w nauczycieli?

Jarosław Pytlak, nauczyciel przyrody, chemii i biologii, dyrektor Zespołu Szkół STO na warszawski Bemowie na swoim blogu w obszernym wpisie „O szkole w czasach zarazy, specjalnie dla rodziców” pisze o tym, że rozporządzanie MEN-u o zdalnym nauczaniu nijak ma się do realiów polskiej szkoły, a MEN na głowy dyrektorów zrzuciło cały ciężar odpowiedzialności za zdalne nauczania. Pedagog zwraca uwagę też na to, że czas jest trudny dla nas wszystkich i udręka rodziców uderzy rykoszetem w nauczycieli.

„Okres przymusowej izolacji to prawdziwe wyzwanie dla rodzin. Ludzie stłoczeni na małej przestrzeni i skazani na swoje długotrwałe towarzystwo, często zobowiązani do wykonywania zdalnie obowiązków służbowych, a dodatkowo obciążeni opieką i nadzorem nad nauką dzieci, już po krótkim czasie odczują mordercze myśli pod adresem otoczenia.

Niezależnie od tego, jak będzie zorganizowane zdalne nauczanie, stanie się ono w wielu domach źródłem udręki i pretensji do tych, którzy je prowadzą

– czytamy w tekście pedagoga.

Nauczycielka języka polskiego z jednej z warszawskich podstawówek mówi nam wprost, że polskie szkoły nie są przygotowane do przestawienia się na nauczanie zdalne w kilka dni.

 - Jesteśmy pozostawieni sami sobie. Każdy robi, co może. Wspieramy się z koleżankami, podpowiadamy sobie ciekawe rozwiązania nauczania w obecnej sytuacji. W mojej szkole nie mamy jeszcze żadnej platformy do prowadzenia zajęć w wersji wideo, a nawet jeśli byłaby taka, to pedagogowie nie są przeszkoleni - relacjonuje nauczycielka i tłumaczy, co e-learning oznacza z jej perspektywy:

 - To przede wszystkim bardzo dużo pracy. Po każdej ze stron. Całymi dniami siedzę przed komputerem albo sprawdzając prace, albo pisząc lekcje. Wszystko co do tej pory mówiłam podczas zajęć, muszę napisać. Rodzice bardzo narzekają na to, że dzieci mają za dużo pracy. Dostajemy też sygnały, że wielu uczniów ma problem z dostępem do komputera. Jest to trudne w rodzinach wielodzietnych, gdzie rodzice sami pracują na komputerze, na którym potem muszą zrealizować materiał z kilkorgiem dzieci.

Problemy techniczne mają też same dzieci. Jedna z uczennic wysyła mi zdjęcia swoich prac, które robi w zeszycie. Choć dla mnie oznacza to dodatkowe obowiązki, zgodziłam się na taką współpracę. Uczennica napisała mi, bardzo zresztą skrępowana, że pisanie na komputerze przychodzi jej z trudem, podobnie jak jego obsługa

- o swojej zdalnej pracy opowiada nam nauczycielka.

Pusta sala w olsztyńskiej szkole
Pusta sala w olsztyńskiej szkole Fot. Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.pl

„Ja mieszkam sama, mogę prowadzić zajęcia on-line, nikt mi nie przeszkadza”

 - Mam wiele koleżanek po fachu, które mieszkają w dwóch pokojach z mężem - też pracującym zdalnie - i ze swoimi dziećmi. Z ich relacji wiem, że dla nich prowadzenie lekcji on-line to problem, bo nie mają ku temu warunków lokalowych. Ja mieszkam sama, mogę prowadzić lekcje, skupić się, z uwagą słuchać uczniów, bo wokół mnie jest cisza i spokój – mówi nam nauczycielka języka polskiego w klasach V i VI z warszawskiej Pragi. I dodaje:

 - Z dnia na dzień musieliśmy zorganizować sobie warsztat pracy w domu. Oczywiście na swoim sprzęcie, swoich łączach, bo nie mamy służbowych komputerów. W mojej szkole powołano komisję informatyków, mają sprawdzić, czy mamy komputery, internet, jeśli nie, prawdopodobnie będziemy mogli korzystać z tabletów, które posiada szkoła. Dyrekcja stara się nam pomóc. Dyrektorka informuje nas, np. o tym, że były sygnały od rodziców, aby za dużo nie zadawać, bo dzieci za dużo czasu spędzają przed ekranami. Rodzice są bardzo zdyscyplinowani, 90 proc. z nich codziennie odbiera nasze maile, pomagają dzieciom w odsyłaniu praca domowych - chwali rodziców swoich uczniów polonistka. Kiedy ją pytam, czego jej najbardziej brakuje w nowym systemie pracy, szybko odpowiada, że... uczniów:

 - Brakuje mi kontaktu z uczniami, takiego twarzą w twarz, każdy z nich jest inny, wymaga indywidualnego podejścia. Sprawdzając ich prace staram się, aby chociaż kilka słów wsparcia do nich wysłać, napisać coś miłego o nich, o tym, że widzę jak się starają, jak dobrze sobie radzą w nowej sytuacji. Uważam, że to teraz jest najważniejsze.

Czytałam i nagrywałam po jednym rozdziale "Karolci" dla swoich uczniów

Kursy doszkalając na temat tego jak przejść z nauczania f2f (twarzą w twarz) do nauczania zdalnego w normalnych warunkach trwają zazwyczaj kilka miesięcy. W zaistniałej sytuacji nauczyciele na zmianę sposobu pracy mieli kilka dni.

Profil Budzącej się szkoły, oddolnej inicjatywa, której celem jest propagowanie kultury uczenia się opartej na rozwoju potencjału uczniów, nauczycieli i szkół publikuje na swoim profilu relacje nauczycieli z ich placu boju. Jedna z nich to wypowiedz nauczycielki klas 1-3 z Bydgoszczy. Czytamy w niej m.in o metodach, które nauczycielka zaproponowała swoim uczniom:

„Zaczęłam nagrywać dla dzieci wiadomości głosowe, które przesyłałam im za pośrednictwem poczty e-mail ich rodziców. Czytałam i nagrywałam po jednym rozdziale "Karolci" oraz nagrałam zadanie do lektury (tzw. pudełka lekturowe), nagrałam też instrukcję do wykonania rysunku na macie do kodowania (i ostatecznie poprosiłam w nagraniu dzieci, by mnie sprawdziły, czy moja instrukcja jest poprawna i czy faktycznie uda się stworzyć rysunek, którego oryginał też przesłałam). Część rodziców przysyłała mi zdjęcia prac dzieci - mogłam wówczas udzielić krótkiej informacji zwrotnej".

Nauczycielka języka angielskiego pracująca w szkole językowej też już przestawiła się na pracę zdalną. Jak sobie z nią radzi?

- Przygotowuję zajęcia, sprawdzam prace dzieci, prowadzę angielski on-line, w tym samy czasie opiekuję się 3,5-letnim synkiem. Jest to wyzwanie, ale można sobie to poukładać na czas kryzysu.

Odpowiedzialność za zdalne nauczanie spadła na dyrektorów szkół

Ministerstwo edukacji opublikowało dwa rozporządzenia odnoszące się do zasad, jakimi mają kierować się szkoły i placówki oświatowe w okresie zawieszenia zajęć dydaktyczno-wychowawczych. Czytamy w nich, że za organizację kształcenia na odległość odpowiada dyrektor szkoły. "W sytuacji, gdy wystąpią trudność w organizacji zajęć, dyrektor szkoły w uzgodnieniu z organem prowadzącym powinien określić inny sposób ich realizowania. O wybranym sposobie musi także poinformować kuratora oświaty. Dyrektor powinien ustalić z nauczycielami tygodniowy zakres materiału dla poszczególnych klas, uwzględniając m.in.: równomierne obciążenie ucznia zajęciami w danym dniu, zróżnicowanie tych zajęć, możliwości psychofizyczne ucznia.

- To trudna sytuacja dla nas wszystkich, ale cieszy mnie zrozumienie i zaangażowanie, jakie sobie wzajemnie z rodzicami okazujemy. Nauczyciele starają się jak mogą, choć dla wielu praca z komputerem na co dzień to kosmos. Dyrekcja jest wyrozumiała, nie wywiera na nas presji, musimy za to przedstawiać nasze plany pracy i cele do realizacji. Na barkach rodziców spoczął teraz wielki ciężar i mam do nich ogromny szacunek, bo bardzo dobrze sobie radzą - mówi nam polonistka z wieloletnim stażem z warszawskiej podstawówki.

Współpracę z dyrekcją szkoły chwali też nauczycielka języka polskiego z podstawówki z warszawskiej Pragi:

 - Od dyrektorki szkoły dostaję linki ze szkoleniami online na temat zdalnego nauczania, dyrektorka wysyła nam ciekawe webinaria o tym jak układać relacji z uczniami w czasach kryzysu.

Od dyrektorki dostaję maile z dobrym słowem, wiem, że docenia nasz wysiłek, wie, że stanęliśmy na wysokości zadania, komunikuje nam o tym, to jest wspierające i potrzebne

– opowiada nam polonistka.

Nie każdy uczeń ma internet i drukarkę

MEN nie wyjaśnia, jak w praktyce dyrektor i nauczyciel mają zorganizować zdalne kształcenie w sytuacji, gdy w klasie część uczniów nie posiada sprzętu komputerowego albo szybkiego łącza. Często sytuacja rodzinna ucznia nie pozwala na regularne korzystanie z nowoczesnych technologii. Jak to wygląda w praktyce? Opowiadają nam o tym nauczycielki pracujące zdalnie.

 - W domu pierwszoklasista i przedszkolak. Ja nauczycielka pracująca zdalnie. Po rozmowach z uczniami na grupie na Messengerze wiem już, że lekcja on-line raczej nie ma szans. Ze względów przede wszystkim technicznych. Więc zostają karty pracy i tutoriale z YouTube posłane na Mobidziennik. I rozmowy pisane na grupie na Messengerze. Ale też nie ze wszystkimi, bo nie wszyscy mają. Ewentualnie przez Messengera jakieś połączenia video. W klasach I-III kontakt przez Mobidziennik – relacjonuje nam nauczycielka ze szkoły podstawowej z powiatu bielskiego.

Inna nauczycielka zwraca uwagę na to, że sporo uczniów wyjechało na czas zawieszenie nauki w szkołach do dziadków lub jest pod opieka dziadków, podczas gry rodzice pracują:

- 1/3 klasy nie ma połączenia internetowego, bo są pod opieką dziadków, gdy rodzice pracują, połowa nie ma też możliwości wydruku - zauważa.

Zdalne lekcje w olsztyńskiej szkole
Zdalne lekcje w olsztyńskiej szkole Fot. Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.pl

Nauczyciel biologii i chemii, Jarosław Pytlak w swoim wpisie „O szkole w czasach zarazy, specjalnie dla rodziców” wypunktował, jakie są największe wyzwania organizacyjno-techniczne związane ze zdalnym nauczaniem. Według dyrektora Zespołu Szkół STO na warszawski Bemowie są to:

1. Nauczyciele nie mają dostępu do sprzętu lub internetu.

2. Uczniowie nie mają dostępu do sprzętu i/lub internetu.

3. Szkoła powinna udostępnić sprzęt osobom w potrzebie, ale go nie ma. Organy prowadzące nie mają funduszy na zakup.

4. Szkoły nie mają platform edukacyjnych, a jak mają, to zakłócenia techniczne często uniemożliwiają pracę w większej grupie.

5. Bezpłatne zasoby, które oferuje MEN, w dość powszechnej opinii mają niewielką wartość.

6. Dostępne inne zasoby internetu są przebogate. Przebijanie się przez nie dla wielu nauczycieli, to kolejne godziny błądzenia w dżungli. Wiele się nauczą, ale czy z tego wyniknie nauka dla uczniów?

7. Ile godzin dziennie można siedzieć przed ekranem?

8. I problem fundamentalny, czy uczniowie w dobie zarazy naprawdę najbardziej potrzebują lekcji przez internet, choćby w najlepszej wersji technicznej, prac do wykonania wylewających się z librusa, domowej rywalizacji o dostęp do komputera? Nauczycielka Roku 2019, Zyta Czechowska jest innego zdania:

Nie róbmy zbiorowego festiwalu edukacyjnych narzędzi multimedialnych i zadań domowych, którymi zasypiemy nie tylko uczniów, ale i rodziców. Zatrzymajmy się i zastanówmy, gdzie w tym wszystkim jest nasz uczeń, dziecko, które potrzebuje wsparcia, zrozumienia i tego, by na nowo poukładać sobie świat

Powinno cię również zainteresować:

Koronawirus a zdalne nauczanie. Ile pieniędzy otrzymają nauczyciele za prowadzenie lekcji online?

Szkoła przeniosła się do domów. "Jeszcze jedna informacja z Librusa, co mam zrobić z Krzysiem, a eksploduję"

Więcej o: