Czy dziewczynki mogą sprzedawać lemoniadę na ulicy? Niepełnoletnie, bez działalności, pozwolenia na handel? [LIST]

Zadzwoniłem do sanepidu z pytaniem o to, czy sprzedawanie przez dzieci lemoniady na ulicy wymaga szczególnych pozwoleń, ale nie uzyskałem jednoznacznej odpowiedzi - napisał w liście do redakcji tata dziewięcioletniej Poli z warszawskiego Ursynowa.

Natrafiłem u Państwa na artykuł o dziewczynce z Kielc sprzedającej przed sklepem lemoniadę.

Tekst i sam pomysł bardzo mi się spodobały. Artykuł zawierał jednak nieco krzywdzącą tezę, że "w Wilanowie pewnie to by się nie zdarzyło".

Tak się składa, że jestem ojcem dziewięcioletniej Poli, która podobną akcję zorganizowała w zeszłym tygodniu na warszawskim Ursynowie. Nie jest to może Miasteczko Wilanów, ale na pewno dzielnica, która również ma swoje "pretensje".

Dzień był upalny - na zewnątrz 33 stopnie Celsjusza. Dziewczynki zrobiły więc własnoręcznie lemoniadę z naturalnych składników i pod ursynowskim ratuszem rozdawały ją za darmo, choć nie odmawiały napiwków, których spragnieni przechodnie nie szczędzili. Za zarobione pieniądze dziewczyny poszły na zapiekanki i lody.

Potem zacząłem interesować się tematem od strony prawnej. Czy dziewczynki mogą sprzedawać lemoniadę na ulicy? Niepełnoletnie, bez działalności, podatku od darowizny, pozwolenia na handel? Były pod opieką rodziców, ale co z sanepidem?

Zadzwoniłem więc do sanepidu z pytaniem o to, czy taka działalność wymaga szczególnych pozwoleń, ale nie uzyskałem jednoznacznej odpowiedzi. Raczej coś w stylu, że w sumie akcja się już odbyła, więc o co chodzi. Pani, z którą rozmawiałem, była jednak nastawiona przychylnie i stwierdziła, że i sanepid, i straż miejska przymykają oko na takie "przestępstwa".

Jakiś czas temu w internecie krążył artykuł, który dotyczył podobnej sprawy. W Kanadzie dziewczynka sprzedawała lemoniadę na terenie swojej posesji. Artykuł stał się popularny po tym, jak odniósł się do niego Janusz Korwin-Mikke. Niestety, w nim również nie podano jednoznacznej odpowiedzi, czy za taki biznes można zarobić mandat.

(Od redakcji: polityk na swoim profilu w serwisie społecznościowym opublikował zdjęcie kanadyjskiego policjanta. Zatrzymał się on przed domem dziewczynki, która sprzedawała lemoniadę. Janusz Korwin-Mikke opatrzył zdjęcie komentarzem: "Wersja kanadyjska: Policjant zatrzymał się przy stoisku z lemoniadą, żeby kupić napój od małej dziewczynki. Wersja polska: Policjant zatrzymał się przy stoisku z lemoniadą, żeby wystawić mandat małej dziewczynce. W domu dziewczynki znaleziono także materiały (cytryny, woda, cukier) do produkcji lemoniady przeznaczonej na czarny rynek o wartości ponad 100 zł!")

Wciąż zatem nie wiem, jak od strony prawnej wygląda uliczna sprzedaż-rozdawnictwo lemoniady przez dzieci.

Niemniej jednak chciałem zwrócić uwagę, że takie sytuacje mają miejsce i u nas, w Warszawie, w modnej dzielnicy, a zatem ta teza z Państwa artykułu jest nie do końca prawdziwa. Dzieci w Kielcach, w stolicy, czy w Stanach Zjednoczonych, są do siebie podobne - bezpośrednie, nie mają takich ograniczeń, jak dorośli i zupełnie nie krępują się, by stanąć na środku ulicy i rozlewać przechodniom wodę z cytryną. Takie już są.

***

Chcielibyśmy zaprosić was do podzielenia się z nami waszymi obserwacjami, scenkami z waszych osiedli, wsi, miejscowości. Jak dzisiaj dzieci spędzają lato. Co robią? Skaczą po drzewach, znikają z domu na kilka godzin i wracają dopiero na kolacje, jeżdżą rowerami z grupą rówieśników – czy to już przeszłość? Czy uważacie, że dzisiaj dzieciom brakuje swobody? Że roztoczyliśmy nad nimi ochronny parasol i pozamykaliśmy na strzeżonych osiedlach? A może wcale nie? Wierzymy, że są w Polsce miejsca, w których dzieci czują się wolne. W których jest miejsce dla ich swobodnej zabawy. Opiszcie, co dzieje się latem na waszych osiedlach. Najciekawsze listy opublikujemy i nagrodzimy książką. Piszcie na adres: edziecko@agora.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA