Mój tata, kiedy tylko nadchodziła wiosna, a wraz z nią ciepłe dni, organizował w sobotę rano rodzinne wyjazdy do lasu na przylaszczki, latem na poziomki i jagody. Dzisiaj, kiedy dzieci pytają mnie: "Mamo, a ty co najlepiej pamiętasz z dzieciństwa?" bez wahania odpowiadam, że smak poziomek z lasu. Mój tata mówił o nich "niebo w gębie".
Nasze wyjazdy do lasu zapamiętałam jako jeden z rodzinnych rytuałów. Rodzice zabierali też wiklinowy koszyk z jedzeniem, herbatę w termosie (do tej pory pamiętam ten smak), stolik i krzesła polowe oraz koc, gdyby ktoś chciał sobie poleżeć i popatrzeć w niebo. W lesie spędzaliśmy pół dnia. Dopiero na obiad wracaliśmy do domu.
Ale wtedy - a były to lata 80., początek 90. - nie mieliśmy "wypasionych" placów zabaw i tylu miejskich atrakcji jak liczne kina z bogatymi repertuarami czy teatry dla dzieci, nie mieliśmy elektrycznych hulajnóg, kulkolandów, klubików z salami zabaw. Nie mieliśmy też smartfonów i tabletów, które tak skutecznie zakręciły nam dzisiaj w głowach.
Wspomnienia rodzinnych wycieczek do lasów świętokrzyskich, często w okolice Wiernej Rzeki, przywołał post Lasów Państwowych. A szczególnie słowa autorki wpisu, edukatorki leśnej Izy Randak z Nadleśnictwa Radomsko, która zachęca, aby odwiedzić las.
"Musicie zrobić z tego atrakcyjną podróż. Trzeba umieć zaciekawić, zaintrygować. A co najważniejsze sprawić, by nie był to pierwszy i ostatni raz. Przypomnijcie sobie, jak ktoś was na podobne wojaże zabierał w dzieciństwie. Wystarczy tylko wyciągnąć rękę... po buty. I w drogę” - przeczytamy w serwisie społecznościowym na profilu Lasów Państwowych.
Iza Randak prowadzi zajęcia edukacyjne dla dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Pytam ją, dlaczego zapomnieliśmy o lesie.
- Mam nadzieję, że nie wynika to z lenistwa rodziców, tylko bardziej z tego, że mamy coraz mniej czasu. Wszyscy dużo pracujemy i kiedy przychodzi wolny moment, to chcemy odpocząć albo iść gdzieś niedaleko domu. Do lasu często trzeba dojechać, nie zawsze jest na wyciągniecie ręki - mówi leśniczka, która ubolewa nad tym, że coraz więcej dzieci boi się lasu. Opowiada mi o tym, że zdarzają się na jej zajęciach sześciolatki czy siedmiolatki, które w lesie czują się nieporadne:
Kiedy robimy ognisko, nie wiedzą jak się zachować, źle się czują bez sztućców, talerzyków, stołu. Brakuje im umiejętności obcowania z naturą, nie radzą sobie w kontakcie z dziką przyrodą. Nie chce generalizować, ale wydaje mi się, że dzieci z małych miejscowości lepiej sobie radzą w lesie, nie boją się go. To dla nich naturalne, że ścieżka jest nierówna, że nie ma chodnika, nie ma asfaltu, że czasami trzeba coś przeskoczyć, ominąć.
W lesie będzie nudno?
W dyskusji pod postem Lasów Państwowych ktoś zauważa, że nie chodzimy do lasu, bo "tam jest nudno" i są kleszcze.
- Trochę tak jest, że dzieci są zasypane atrakcjami multimedialnymi i rodzice chyba boją się, że jak pójdą z dzieckiem do lasu, to tam będzie nudno, bo niby co oni tam będą robić? Ale kiedy już zrobią ten wysiłek i wybiorą się do lasu, okazuje się, że można bawić się w podchody, można się ganiać, chować, wymyślać zabawy z patyków. Są sposoby na to, aby zaciekawić dzieci lasem - zachęca leśniczka, przypominając, że las to nie tylko świeże powietrze, ale również odpoczynek dla oczu.
- Dzieci za rzadko patrzą w dal, bo albo siedzą z nosem w książkach, albo w telefonach. W lesie patrzymy daleko przed siebie, chodzimy po naturalnym gruncie, a to doskonała gimnastyka dla mięśni, kręgosłupa, stóp - przypomina Iza Randak.
Po lekturze postu Lasów Państwowych zapragnęłam, aby moje dzieci poczuły to, co ja, kiedy miałam kilka lat. Córka ma 7 lat, syn prawie 5 i jedyny las, w którym byli, to ten Kabacki. Ale za każdym razem, kiedy tam jestem z rodziną, czuję, że to nie to. Że nie taki zatłoczony las z budkami z piwem chcę pokazać dzieciom i nie taki las pamiętam z dzieciństwa.
Ten z dzieciństwa pachniał poziomkami. Chciałabym, aby moje dzieci zatrzymały się i posłuchały odgłosów lasu. Ojciec, kiedy dzięcioł uderzał dziobem o korę drzewa, pytał nas: Kto zgadnie, co to za odgłos? Mieliśmy w lesie też zasady. Nie wolno nam było oddalać się od rodziców. Baliśmy się domku Baby Jagi i nie było w tej opowieści rodziców nic przerażającego, bardziej fascynacja, czy ten domek naprawdę istnieje? Tata pokazał nam też w lesie, czym jest echo. Wołaliście? Pamiętacie?
Nie wiem, dlaczego do tej pory nie udało nam się zorganizować rodzinnego wypadu do lasu za miasto. Nie wiem dlaczego, w pogoni za miejskimi atrakcjami, zapomniałam o tym, co kiedyś mi samej sprawiało tak wielką radość. Pamiętam, kiedy pierwszy raz w życiu zobaczyłam las pełen przylaszczek. Miałam kilka lat i zastygłam w zachwycie. Kwiaty wyglądały jak niebo. Otrzeźwiło mnie dopiero wołanie mamy, że wracamy.
Nie bójcie się kleszczy
Dziś w zasadzie nie trzeba wcale iść do lasu, aby złapać kleszcza. One przecież rozprzestrzeniły się wszędzie - są i na placu zabaw, i na zamkniętym osiedlu. Trzeba po prostu, po powrocie z lasu, ale też i z placu zabaw, obejrzeć ciało dziecka, wziąć prysznic. A starsze dzieci uczulać, aby same sprawdzały, czy nie mają czarnej kropki na ciele.
- Dzieciom na zajęciach tłumaczę, że jak wrócą do domu, powinny zwrócić uwagę na to, czy jest coś na ich ciele i w razie obaw zgłosić to rodzicom. Wszelkie publikacje naukowe twierdzą, że 24 godz. od momentu ugryzienia kleszcza to czas bezpieczny. Najgorsze, co można zrobić, to położyć się spać z kleszczem wbitym w ciało - mówi leśniczka.
Każde nadleśnictwo w Polsce prowadzi tzw. ścieżki edukacyjne dla przedszkoli i szkół. Więcej informacji znajdziesz na oficjalnej stronie Lasów Państwowych.
Powinno cię również zainteresować:
Leśne przedszkola - bez dachu nad głową przy każdej pogodzie. Świetne czy nie do przyjęcia? [WIDEO]