"Ucz się dobrze, to dostaniesz naklejkę" - czy metody nauczycieli mają sens?

Jakich metod motywowania uczniów używają nauczyciele i czy są one dobre z punktu widzenia naszych dzieci? Pytamy o to psychologa dziecięcego, dr Magdalenę Śniegulską.

Jesteś cicho, odrabiasz zadanie, przynosisz materiały plastyczne do klasy - dostajesz lizaka. Nie odrobiłeś zadania, spóźniłeś się? Postawię minus przy twoim nazwisku. Tak, w uproszczeniu, wyglądają metody niektórych nauczycieli pierwszych klas podstawowych, które mają sprawić, żeby dziecku się chciało: uczyć, współpracować, nie przeszkadzać.

Wspominając moich nauczycieli i ich metody mobilizowania uczniów do pracy, nie pamiętam tablic z punktami, naklejek i nagród. Przypominam sobie za to dzienniczek uwag i świadectwa z czerwonym paskiem na koniec roku: konsekwencja, dyscyplina i rygor.

Teraz, kiedy moje dziecko rozpoczęło naukę w I klasie, wiele moich rozmów z innymi matkami dotyczy szkolnej rzeczywistości i tego, jak nasze dzieci odnajdują się w rolach uczniów. Okazuje się, że o ile nie ma już klasycznych dzienniczków uwag, pojawiły się inne sposoby na podkreślenie niestosownych zachowań i metody, by nakłonić najmłodszych uczniów do dobrej pracy. Czy są dobre?

Hura! Szkoła!

Zastanawia mnie, komu służy motywowanie uczniów do pracy i pożądanego zachowania poprzez system nagród i kar: dzieciom czy ich nauczycielom? I czy prezenty, tabelki lub punkty to dobra metoda na zachęcenie dziecka do nauki, czy wręcz przeciwnie, w przypadku braku sukcesów, może działać deprymująco?

- Początek roku szkolnego dla pierwszoklasistów jest przesycony ekscytacją i chęcią odkrywania, w czym są dobre - mówi dr Magdalena Śniegulska, psycholog dziecięcy z SWPS w Warszawie. - Zwykle nie trzeba dzieci dodatkowo motywować do nauki, bo są już bardzo zmotywowane, żeby sie uczyć i poznawać swoje mocne strony. Niewiele dzieci na tym etapie odczuwa lęk przed nowością lub tym, że nie dadzą sobie rady, ale te dzieci będą potrzebowały motywacji.

Mądry nauczyciel widzi więcej

Na tym etapie rozwoju, siedmio- czy sześciolatek nie porównuje się z innymi uczniami - o ile rodzic lub inny dorosły nie robi tego w jego obecności. Zamiast tego pierwszoklasista koncentruje się na tym, co mu wychodzi, a co nie. To ważne, bo nieodpowiednio pokierowany, może zniechęcić się do odkrywania swoich mocnych stron i stracić początkowy entuzjazm. Rolą dobrego nauczyciela jest postarać się, żeby to się nie wydarzyło:

- Mądry nauczyciel chce znaleźć mocne strony w każdym uczniu - zauważa dr Śniegulska. - To ułatwia dziecku wejście w nowe zadania, buduje w nim gotowość do uczenia się. Jeśli dziecko znajdzie zachwyt nad swoimi umiejętnościami i kompetencją, będzie wiedziało, że sobie poradzi. Jeśli skoncentruje się na tym, czego nie umie i będzie otrzymywać ciągle komunikat, że czegoś nie potrafi, to się zmieni - przestrzega.

Zobacz, jaki jesteś w tym dobry!

W klasie mojej córki niektóre dzieci płynnie czytają, inne sylabizują, jeszcze inne dopiero uczą się rozpoznawania literek. Poziom jest bardzo zróżnicowany. Jak więc nie zaszkodzić tym uczniom, którzy dopiero wchodzą w świat liter, poprzez chwalenie ich rówieśników czytających i piszących samodzielnie? Wydaje się to wyjątkowo trudnym zadaniem, wymagającym dużego wyczucia i delikatności.

Potwierdza to dr Śniegulska: - Bardzo ważne jest, by znaleźć różne sposoby motywowania dzieci, które - zwłaszcza na początku nauki - są na różnym poziomie - mówi. - Ważne, żeby wszystkim uczniom pokazać, w czym są dobre i żeby to było szczere, np. powiedzieć: "Jasiu naprawdę dobrze ściera tablicę". Taki system motywacyjny ma sens - uważa psycholożka.

Oto wzorowy uczeń

A co z nagrodami dla najlepszych uczniów? W klasie mojej córki zbiera się przez cały rok punkty, na koniec roku dzieci z największa ich liczbą otrzymają wyróżnienie. To mocno mobilizuje dzieci do pracy, mam jednak pewne obawy, że uczniowie, którzy pomimo starań nie otrzymają nagród, będą rozczarowani i zniechęcą się do dalszego wysiłku: "bo przecież i tak nie dałem rady".

- Bardzo ważne jest, żeby na zakończenie roku były różne kategorie i żeby każde dziecko było w jakiejś kategorii nagrodzone - podpowiada dr Śniegulska. - W ten sposób dziecko otrzyma wiarygodny komunikat, w czym osiągnęło mistrzostwo.

"Nie wyrabiam, nie dam rady"

W sali lekcyjnej syna mojej znajomej na ścianie wywieszono tablicę, na której zaznaczano dobre i złe wyniki w nauce oraz oceniano zachowanie podczas lekcji. Przy nazwiskach uczniów rysowano uśmiechnięte lub smutne buźki. Sześcioletni syn koleżanki, który miał duże problemy z wysiedzeniem w ławce, przy swoim nazwisku miał większość smutnych buziek. Ten widok witał go każdego ranka i żegnał po południu. Przez cały rok szkolny.

- To mnie zawsze fascynuje - zdradza dr Śniegulska. - Należałoby zapytać nauczyciela, jakby się czuł, gdyby dyrektor szkoły wywiesił tablicę z nazwiskami nauczycieli, na której oceniałby uśmiechniętymi i smutnymi buźkami ich pracę. I taki Kowalski miałby np. same uśmiechnięte buźki, a Nowak same smutne. Czy to zmotywowałoby go do lepszej pracy? Nie - stwierdza.

Pochwal dziecko!

Nie inaczej jest z uczniami. - Takie dziecko myśli: "Jak nie wyrabiam, to nieważne, co zrobię i tak nie dam rady" - tłumaczy psycholożka. - Nauczyciele często nie doceniają starań, a ważne jest, żeby to robili. Sukcesem może być to, że dziecku uda się wysiedzieć w ławce przez 7 minut, bo do tej pory udawało mu się to przez 5. No, ale inne dzieci potrafią siedzieć przez 15 minut i na tym się koncentruje nauczyciel.

- A starania trzeba zauważyć i docenić - podkreśla i dodaje: - U nas wciąż pokutuje przekonanie, że pochwalenie dziecka je zepsuje. Jest takie irlandzkie przysłowie: "Pochwal dziecko, a ono rozkwitnie". U nas to niestety nie funkcjonuje - stwierdza dr Śniegulska.

Pozostaje nam mieć nadzieję, że metody nauczycieli naszych dzieci są przemyślane i służą budowaniu w uczniach poczucia kompetencji i wiary w siebie, a nie wytykania im słabych stron. Ważne, by pozwoliły im rozkwitnąć poprzez zauważanie pozytywnych rzeczy, a nie psuły poprzez podkreślanie niedociągnięć.

Więcej o:
Copyright © Agora SA