Jeśli dziecko nie lubi zerówki

Kłopoty z nauką ma co szóste dziecko. Z czego wynikają i czy można ich uniknąć?

Przypadek Krzysia

Krzyś był zawsze dzieckiem kłopotliwym. W przedszkolu wychowawczyni zwracała uwagę, że nie potrafi się na niczym dłużej skupić. Nauka wierszyków też nie szła mu za dobrze. Po powrocie do domu nigdy nie chciał mówić, co się wydarzyło w przedszkolu. Nie potrafił opowiedzieć dobranocki ani obejrzanej bajki. W innych dziedzinach Krzyś radził sobie nieźle, więc rodzice nie przywiązywali szczególnej wagi do jego problemów. - Wyrośnie z tego - pocieszali się. - Ma przecież jeszcze dużo czasu.

Niestety, nie wyrósł. Prawdziwe trudności zaczęły się w zerówce. Krzyś stale wydawał się nieobecny. Ciągle nie wiedział, o co chodzi, bo właśnie coś ciekawego działo się za oknem. W czasie rysowania szlaczków nagle przerywał pracę i zaczynał chodzić po klasie. Sam nauczyciel na początku nie zdawał sobie sprawy, jaka jest przyczyna takiego zachowania Krzysia. Jedno wydawało się pewne: Krzyś nie lubił zerówki i wszystkiego, co z nią związane. Miał kłopoty z rozpoznawaniem liter. Szczególnie myliły mu się litery o podobnym kształcie: "m" i "n", "b" i "d". W czasie pierwszych prób czytania nigdy się sam nie zgłaszał. Wiedział, że nie potrafi przeczytać tak szybko i płynnie jak inne dzieci. Kiedy po paru tygodniach odmówił pójścia do zerówki, rodzice zaniepokoili się. W odpowiedzi usłyszeli: "Bo mi się tam nic nie udaje!".

Granice możliwości

Około 15 procent dzieci w wieku szkolnym ma podobne jak Krzyś trudności w uczeniu się. Zaczyna się już w zerówce, a przyczyną wcale nie jest (jak by się wydawało) niższy poziom inteligencji. Trudności te są najczęściej wynikiem zaburzeń pamięci lub uwagi, słabej koordynacji ruchowej, nie rozwiniętych jeszcze umiejętności językowych. Dzieci miewają też innego rodzaju kłopoty. Słyszą: "krowa", ale nie umieją rozłożyć tego dźwięku na elementy prostsze - na głoski "k", "r", "o" itd. Albo widzą na tablicy wyraz "kotek" jako jeden znak, w którym nie potrafią dostrzec pięciu kolejnych liter. A przecież bez tych umiejętności nie ma mowy o czytaniu i pisaniu! Wszystkie te dzieci dojrzewają z czasem, wspomagane przez rozmaite ćwiczenia w najstarszej grupie przedszkolnej i w zerówce (np. słynne szlaczki).

Kłopoty dziecka nie wynikają więc z jego złej woli. Pamiętaj o tym, ilekroć będzie cię korciło, żeby powiedzieć: "Rysuj ładniej" albo "Pisz staranniej" lub "Dlaczego znowu nie uważasz?". Skutek może być odwrotny do zamierzonego. Dziecko postawione wobec wymagań, które najzwyczajniej w świecie przekraczają jego możliwości, czuje się bezsilne i zamyka się w sobie... A objawy jeszcze się nasilają. Jeśli chcesz się przekonać, jak to jest - na przykład, jak czuje się dziecko, które ma trudności w pisaniu, weź długopis do lewej ręki (a jeśli jesteś leworęczna - do prawej) i spróbuj ładnie i szybko napisać długi list. I wyobraź sobie, że stoi nad tobą mąż i surowym głosem powtarza: "Pisz staranniej!". Wszystkiego się odechciewa, prawda? Jeżeli więc uwagi, nawet wygłaszane z życzliwością, nie są skuteczne, to jak możesz pomóc swojemu dziecku?

Specjaliści i nie tylko

Podstawowa sprawa to dobra diagnoza, dlatego konieczna jest wizyta u specjalisty. Najlepiej zgłosić się do poradni wychowawczo-zawodowej, gdzie psycholog spróbuje dotrzeć do źródeł kłopotów i zaleci odpowiedni do nich zestaw ćwiczeń. Jeżeli trudności wynikają z zaburzeń koncentracji, praca z dzieckiem będzie wyglądała oczywiście zupełnie inaczej niż w przypadku kłopotów z pamięcią czy koordynacją ruchową. Zapytaj też w waszym przedszkolu - może właśnie u was odbywają się jakieś zajęcia reedukacyjne?

Trudności w uczeniu się mogą być również spowodowane problemami emocjonalnymi. Dziecko, zwłaszcza wrażliwe, reaguje na sytuacje pełne napięcia; nie żyje przecież w jakimś wyizolowanym świecie. Sprawy pozornie odległe od problemów szkolno-przedszkolnych - powtarzające się konflikty między rodzicami (nie mówiąc już o rozwodzie), ciężka choroba w rodzinie czy brak akceptacji dziecka w domu - mogą przynosić w efekcie kłopoty w nauce. Wówczas pomocy potrzebuje cała rodzina (także i ty), a nie tylko dziecko.

Gdyby jednak w waszym domu wszystko układało się dobrze, a mimo to dziecko nie radziło sobie z nauką, pamiętaj, że każdy ma swoje mocne i słabe strony. Skoncentruj się więc na tym, co się synowi czy córce udaje - znajdź taką dziedzinę, w której poczuje się pewnie. Może umie pięknie rysować lub wspaniale jeździ na rowerze? Może jest świetnym majsterkowiczem albo potrafi zaśpiewać każdą zasłyszaną piosenkę? Mów mu o tym i chwal je za najmniejszy nawet sukces. Poczucie sukcesu jest potrzebne każdemu, a niepewnemu siebie dziecku szczególnie. Jeśli przekona się, że w jakiejś dziedzinie coś naprawdę mu się udaje, łatwiej uwierzy, że także w innej może mu się powieść. A wiadomo, że wiara czyni cuda. Ty także bądź optymistką. Optymizm bywa zaraźliwy.

Choć opinia nauczycieli i specjalistów jest bardzo ważna, co najmniej równie ważne jest, abyś była otwarta wobec dziecka. Staraj się być uważnym i życzliwym obserwatorem, bo dziecko czasem potrafi samo najlepiej wyczuć, co mu pomoże.

Jeśli więc na przykład zechce pracować przy muzyce, niech spróbuje - nie zabraniaj mu tego. Jeżeli zauważysz, że chce często odpoczywać, zgódź się - może tego wymaga jego organizm? A gdybyś spostrzegła, że godzinami zbiera się do pracy i w żaden sposób nie może jej zacząć, spróbuj powstrzymać złość.

Takie zachowanie wynika często z lęku przed ogromem zadań. Uprzątnij stół czy biurko i podpowiedz coś "na dobry początek". Bądź łagodna, ale stanowcza, nie zgadzaj się na odkładanie pracy "na święty nigdy". Kiedy dziecko poczuje, że ma w tobie sojusznika, łatwiej mu się będzie zmierzyć z kolejnymi zadaniami.

Czy już się nadaje do szkoły?

Pójście do zerówki, a tym bardziej do szkoły, to prawdziwa rewolucja życiowa. Choć dzieci w Polsce rozpoczynają edukację w wieku sześciu lat, nie dla każdego musi to być najlepszy moment. Każde dziecko rozwija się przecież w innym tempie. Sześciolatek sześciolatkowi nierówny. Jeden uczy się w mig wierszyków, ale za skarby świata nie zostanie sam w domu, inny kupuje chleb w sklepie na rogu, ale myli mu się "czerwony" z "zielonym", a jeszcze inny zna kolory i nie boi się samotności, ale za to kłóci się z wszystkimi w piaskownicy...

Jak widać, żeby dziecko mogło sobie dobrze radzić (i dobrze się czuć) w zerówce, a potem w szkole, powinno do tego dojrzeć, to znaczy posiąść pewne podstawowe umiejętności w bardzo różnych sferach. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza jeśli zastanawiasz się nad posłaniem do pierwszej klasy swojego wyjątkowo zdolnego sześciolatka, który umie czytać i pisać. Niestety, często dopiero w szkole się okazuje, że dziecko nie jest przygotowane do podjęcia nauki w grupie. Niezawodnym sygnałem, świadczącym o tym jest po prostu niechęć, a czasem wręcz awersja do szkoły.

Więcej o:
Copyright © Agora SA