To warto wiedzieć
o rotawirusach. Czym są te wirusy, czym jest zakażenie rotawirusowe i jakie są jego objawy?

Kto choć raz miał nieprzyjemność obcowania z rotawirusem, ten wie doskonale, że to wyjątkowo wredny enterowirus. A jak na wirusa przystało, ciężko przewidzieć jego przebieg w przypadku poszczególnych członków rodziny. Bo to, że lawinowo przetoczy się przez układ pokarmowy każdego z nich, jest raczej pewne.

Rotawirus, inaczej enterowirus, zalicza się do grupy wirusów należących do rodziny reowirusów. Wyróżnia się jego pięć głównych grup (od A do E, przy czym tylko A, B i C są zakaźne na ludzi). Co ciekawe, 90 procent wszystkich infekcji rotawirusowych wywołuje najbardziej zakaźny wirus z grupy A. Mówi się, że prawie każde dziecko na świecie do pięciu lat ma za sobą przynajmniej jedną wywołaną wirusem infekcję. Rotawirusy powodują przede wszystkim biegunki, wymioty i gorączkę.


Zima i wiosna, ale w sumie cały rok

Przyjmowało się, że infekcje rotawirusowe najczęściej występują zimą i wiosną - spędzamy wtedy dużo czas w zamkniętych, ogrzewanych pomieszczeniach, w dużych ludzkich zbiorowiskach.

Ale ten wirus nie gardzi także latem i jesienią. Jest dodatkowo wytrzymały i szybko się rozprzestrzenia. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że chory, zanim jeszcze wystąpią u niego objawy infekcji, już zaraża. Także po jej przejściu organizm będzie się z rotawirusa oczyszczał nawet do kilkunastu dni, a rekonwalescent wciąż będzie stanowił źródło zarażenia.

Wirus przenosi się drogą kropelkową, drogą pokarmową, przez kontakt z wydzielinami chorego i styczność z zanieczyszczoną powierzchnią. Na rękach jest w stanie utrzymać się do sześciu godzin, a na zabawkach nawet kilka tygodni. Małe dziecko nie musi więc mieć wcale kontaktu z chorą osobą - wystarczy, że wirusa przyniesie rodzic, który wsiadł do windy, którą chwilę wcześniej jechała zainfekowana osoba.

Co gorsza, przed rozprzestrzenianiem infekcji na kolejne osoby nie uchroni nas w 100 procentach mycie rąk czy dezynfekowanie ich. Chociaż przestrzeganie zasad higieny jest w tym przypadku bardzo ważne.


Objawy i różny przebieg

U małych dzieci, które nie potrafią nam opowiedzieć o swoich dolegliwościach, pierwszymi objawami infekcji rotawirusowej jest złe samopoczucie, apatia oraz to, że maluchy są marudne i płaczliwe. Starsze dzieci będą mówiły o bólu brzucha i nudnościach.

W przypadku rotawirusów nie ma leków, które można w tym momencie podać, żeby zahamować rozwój infekcji. W leczeniu chodzi przede wszystkim o niedopuszczenie do odwodnienia organizmu, a do tego prowadzą kolejne objawy: biegunka i wymioty. Te z kolei mogą mieć albo łagodny przebieg i zakończyć się dwoma zwrotami treści żołądka i trzema sprintami do toalety lub gwałtowny i wyczerpujący - zarówno dla dziecka, jak i dla opiekujących się nim rodziców.

Wymioty mogą pojawić się po każdym podaniu picia i jedzenia, nawet 20 razy na dobę. Biegunka może być strzelająca, wodnista, nie do powstrzymania - towarzysząca także przy oddawaniu gazów.

Infekcji może, ale nie musi, towarzyszyć gorączka - przy czarnym scenariusz może to być temperatura nawet powyżej 39 stopni Celsjusza, co przy wymiotach utrudnia doraźne podawanie leków zbijających gorączkę.

Fot. Shutterstock


Jeden po drugim

Zazwyczaj infekcja kończy się po czterech-ośmiu dniach, ale przez kolejny tydzień organizm pozostaje osłabiony i potrzebuje chwili na regenerację. Ponieważ rotawirusy są bardzo zaraźliwe, kiedy jedna osoba w rodzinie zachoruje, musicie się liczyć z tym, że choroba przejdzie jak tornado przez wszystkich członków rodziny. Z czasem jednak nabiera się odporności na rotawirusy, więc objawy powinny być mniej uciążliwe (bywa i tak, że dziecko przechodzi infekcję łagodnie, a organizmy dorosłych rotawirus dosłownie przewraca na lewą stronę). Rotawirusy najniebezpieczniejsze są dla malutkich dzieci, osób osłabionych i zaawansowanych wiekiem.

Rotawirusy są najgroźniejsze dla najmłodszych. Ze względu na powikłania

Szacuje się, że w Polsce co roku na infekcję rotawirusową choruje nawet do 250 tysięcy dzieci - zwłaszcza tych do piątego roku życia. Dla 13 z nich choroba kończy się śmiercią w wyniku powikłań*. Chociażby z tego powodu nie warto narażać zdrowia dziecka i lekceważyć choroby.


Najwięcej przypadków u małych dzieci

Według dostępnych badań to właśnie infekcje rotawirusowe najczęściej dotykają dzieci w wieku 0-36 miesięcy. Szczyt zachorowań przypada na okres między szóstym a 24. miesiącem. Jest to także najczęstszy powód hospitalizacji małych dzieci na oddziałach pediatrycznych, obserwacyjnych i zakaźnych (aż do 50 procent przypadków).

Z tego powodu nie należy lekceważyć objawów infekcji, chociaż w przeważającej liczbie przypadków infekcja rotawirusowa ma łagodny przebieg z tendencją do samoograniczania się choroby. Wystarczy, że rodzice kontrolują nawodnienie dziecka i podają mu elektrolity.


Najczęstsze powikłania

Ale. No właśnie - w przypadku infekcji rotawirusowych mogą się także zdarzyć powikłania - i to takie, które wychodzą także poza układ pokarmowy. Jak wynika z opracowania dr Wojciecha Pociecha z Oddziału Obserwacyjnego Szpitala Dziecięcego Polanki w Gdańsku w przypadku rotawirusów, aż 40 procent przypadków zachorowań kończy się powikłaniami jelitowymi i pozajelitowymi.

Te pierwsze to ostry zespół zaburzeń trawienia i wchłaniania - do 35 procent przypadków. W ich konsekwencji dzieci cierpią na ostrą przewlekłą biegunkę (kwaśne, wodniste stolce), mają rozległe odparzenia pośladków i okolic odbytu, chudną, są niespokojne, niechętnie jedzą. Doprowadzenie ich do zdrowia rozciąga pobyt w szpitalu nawet do 10 dni - powodując stres u dzieci i rodziców.

Bardzo ważne, żeby w trakcie infekcji rotawirusowej nie dopuścić do odwodnienia dziecka. Zapotrzebowanie na wodę, zaraz po zapotrzebowaniu na tlen, to warunek naszego życia. Dorosły człowiek wytrzyma bez jedzenia ponad miesiąc, a bez wody kilka dni. Woda to główny składnik naszego ciała, bez niej organizm nie będzie w stanie funkcjonować. Jeśli nie będziemy dbać o dostarczanie dziecku wody i elektrolitów, które w przypadku infekcji rotawirusowej należy uzupełniać, bardzo szybko może dojść do odwodnienia malucha. Objawia się ono: apatią i osłabieniem, wiotkim ciałem, zwolnieniem reakcji na bodźce, brakiem łez i moczu, a w ekstremalnych przypadkach śpiączką. W przypadku podejrzenia odwodnienia dziecka należy natychmiast zabrać je do szpitala, gdzie podane mu zostaną nawadniające kroplówki.


Poważne przypadki

Infekcja rotawirusami może wejść na górne i dolne drogi oddechowe. Już w 1983 roku badacze wykazali obecność rotawirusów w nabłonku dróg oddechowych. Kolejna infekcja: zapalenie płuc (5 procent przypadków) lub oskrzeli (10 procent przypadków) przedłuża powrót do zdrowia, wymaga także wprowadzenia leków.

Rotawirusy mogą doprowadzić do zapalenia wątroby (9 procent przypadków), które, choć miewa łagodny przebieg, w przypadku noworodków może być przyczyną zarostowego zapalenia dróg żółciowych i dalszej hospitalizacji.

Bardzo groźnym powikłaniem infekcji rotawirusowej jest infekcja ośrodkowego układu nerwowego (objawem są m.in. drgawki), która może doprowadzić do pełnoobjawowego zapalenia mózgu (3 procent przypadków powikłań).

Powikłaniem bardzo rzadko występującym (od 0,001 do 0,08 procent wszystkich powikłań), ale zagrażającym życiu chorego dziecka jest wgłobienie jelit (wsunięcie się jednego odcinka jelita - najczęściej jelita cienkiego - w drugi), zadzierzgnięcie jelita (może prowadzić do martwicy) lub niedrożność porażenna jelit (rozdęcie jelita). Objawia się ono napadowymi bólami brzucha, wymiotami, obecnością krwi w stolcach. Czasami wyczuwalny jest rodzaj guza-zatoru w brzuchu oraz tzw. cisza nad brzuchem, czyli brak perystaltyki jelit.


Wskazana czujność

Procentowo bardzo poważne powikłania infekcji rotawirusowych zdarzają się rzadko. W przypadku małych dzieci należy jednak zachować wyjątkową czujność, aby nie przeoczyć niepokojących objawów, nie odwodnić dziecka (oprócz pojenia, konieczne jest podawanie elektrolitów - dostępnych w aptece). Jeśli jednak cokolwiek nas zaniepokoi, bezzwłocznie powinniśmy pokazać dziecko lekarzowi.

* Dane za: Zakład Epidemiologii, Państwowy Zakład Higieny, Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego. Główny Inspektorat Sanitarny.

Przed rotawirusami można i trzeba się chronić. Ale jak?

Infekcje rotawirusowe mogą mieć gwałtowny przebieg i - zwłaszcza u małych dzieci - szybko doprowadzić do odwodnienia organizmu i sytuacji zagrażającej ich życiu. Przyjmuje się, że zanim dziecko osiągnie wiek pięciu lat, prawie każde na świecie przejdzie przynajmniej jedną infekcję rotawirusową. Można jednak zminimalizować to ryzyko.


Malutkie dzieci w grupie ryzyka

Dorosły, jak ciężko by nie przechodził infekcji rotawirusowej, ma szansę - pomimo miotających jego wnętrznościami wymiotów, czy drenujących ciało biegunek - przejść przez chorobę bez konieczności wizyty u lekarza, czy pobytu w szpitalu. My, dorośli, mamy w organizmie rezerwy energetyczne niezbędne do jego prawidłowego funkcjonowania. Jeśli będziemy się nawadniać, uzupełniać elektrolity, kilka dni bez jedzenia nie będzie stanowiło problemu. Sytuacja wygląda gorzej w przypadku małych dzieci, które mają małe rezerwy energetyczne, a kiedy wymiotują lub mają biegunki, rezerwy błyskawicznie się kończą. Pojenie malutkich dzieci może być w takim przypadku pracą tytaniczną. Przy infekcji rota wirusem powinniśmy wypijać trzy szklanki napoju na kilogram masy ciała. A kiedy dziecko wykazuje pierwsze objawy odwodnienia (sucha pielucha przez trzy godziny, płacz bez łez, spierzchnięte usta, zapadnięte oczy), należy szybko pojechać do szpitala, żeby podać dziecku kroplówkę i elektrolity.

Co zrobić, i czy w ogóle da się coś zrobić, żeby ochronić się przed rotawirusami?


Higiena i szczepienia

Podstawową zasadą, której powinniśmy przestrzegać na co dzień, a nie tylko w okresie wzmożonej liczby zachorowań na enterowirusy, to ścisłe stosowanie zasad higieny. Mycie rąk po każdej wizycie w ubikacji, czy kontakcie z pieluchą dziecka, mycie dłoni po przyjściu do domu i przed jedzeniem. Niestety rotawirusy są wytrzymałe i odporne, ale dokładne mycie rąk, choć nie uchroni w stu procentach przed złapaniem go, na pewno zwiększy nasze szanse na uniknięcie infekcji.

Osoba zainfekowana zaraża wirusem nawet wtedy, kiedy sama nie ma jeszcze objawów, ale także, kiedy już skończą się dolegliwości. Lepiej więc unikać sytuacji, kiedy mając dziecko, wystawiamy je na kontakt z wieloma osobami, w tym z innymi małymi dziećmi - zwłaszcza w czasie zwiększonej częstotliwości zachorowań (zima i wczesna wiosna).

W przypadku malutkich dzieci formą najlepszego zabezpieczenia przed rotawirusem są szczepienia, które są wpisane w kalendarz szczepień zalecanych w ramach Programu Szczepień Ochronnych w Polsce. Szczepionkę podaje się doustnie w dwóch (jeśli pierwsza została podana w szóstym tygodniu życia) lub trzech (jeśli podajemy szczepionkę po 12. tygodniu życia) dawkach, w odstępie czterech tygodni. Ważne, żeby podać szczepionki przed ukończeniem 26. tygodnia życia dziecka. Jej koszt to 300 zł za dawkę.

Szczepionka działa na najczęściej spotykane szczepy rotawirusa, działa przez minimum dwa lata. Szczepienie traktowane jest jako profilaktyka, ponieważ pozwala na uniknięcie pobytu w szpitalu, zaoszczędza także rodzicom stresu związanego ze stałą opieką nad chorym dzieckiem, nocnym czuwaniem i nieprzespanymi nocami. Przy czym opieka taka jest tym bardziej wyczerpująca, że przy rotawirusie wszyscy po kolei w rodzinie chorują, a więc rodzic, który sam ledwo widzi na oczy, musi zachować czujność i siły na opiekę nad maluchem.

Czy mówić znajomym, rodzinie, że dziecko jest chore lub że dopiero co chorowało. m.in. przez rotawirusy? Chorobowy savoir-vivre

Wirusy i bakterie łatwo rozprzestrzeniają się wśród najmłodszych. Rodzice nieraz mają obawy o to, że ich dziecko zarazi się chorobą od rówieśnika albo samo przeniesie ją na innych domowników. Czy powinniśmy zatem informować o tym, że nasze dziecko jest chore albo niedawno przeszło chorobę?

Choroby zakaźne wieku dziecięcego mogą być niebezpieczne. Do jednych z najczęstszych należy m.in. zakażenie rotawirusami. Rotawirus wywołuje ostrą biegunkę. Wyjątkowo łatwo się nim zarazić.


Jak duże jest ryzyko zakażenia rotawirusem?

Rotawirus najczęściej przenosi się drogą pokarmową, kropelkową oraz poprzez dotyk chorej osoby i przedmiotu, który mógł zostać zakażony. Wirusy są w ogromnych ilościach wydalane z kałem podczas biegunki, a nawet wtedy, gdy objawy żołądkowe już ustąpią. Mogą żyć przez długi czas w środowisku i na powierzchni rąk. Do zakażenia tymczasem wystarczy ich niewielka ilość. Małe dziecko nie musi mieć wcale bezpośredniego kontaktu z chorą osobą - wystarczy, że wirusa przyniesie jego rodzic. Na szczęście, zachowując ostrożność, znacznie zmniejsza się ryzyko złapania wirusa.


Rodzice powinni powiadomić innych o tym, że dziecko jest chore

Dziecko, które jest chore, może zarażać innych - tego należy być świadomym. Nie wolno zatem ukrywać faktu, że w jego organizmie jest wirus. Szczególnie dzieci, które mają słabą odporność, szybko łapią wszelkie infekcje. Nikt nie chce, by jego pociecha była chora, dlatego trzeba przekazywać sobie informacje na ten temat i wzajemnie ostrzegać. Ta wiedza umożliwi podjęcie odpowiednich środków ostrożności, które pomogą uchronić zdrowych przed rotawirusem.

Fot. iStock


Kiedy informować innych o tym, że dziecko jest chore?

Rotawirus to choroba, której dolegliwości utrzymują się zarówno u dzieci, jak i u dorosłych średnio przez 4-10 dni (chociaż u niektórych może się to wydłużać do kilku tygodni). Chory zakaża się na mniej więcej dwa dni przed wystąpieniem pierwszych objawów. Jak tylko zauważymy niepokojące objawy i dowiemy się o tym, że dziecko ma rotawirus, powinniśmy powiadomić innych, którzy mogliby mieć styczność z zarazkami.


Najlepiej unikać kontaktu z chorym

Dziecko powinno się izolować na czas wydalania wirusów. Chociaż wraz z ustąpieniem objawów choroby sytuacja się poprawia, to przez kolejne dni najrozsądniej będzie unikać kontaktu z chorym i tak samo uważnie przestrzegać higieny (np. często myć ręce). Wirusy mogą być wydalane z organizmu nawet do 7-10 dni od momentu poprawy samopoczucia.


Domownicy powinni szczególnie zadbać o higienę

W sytuacji, gdy chore dziecko przebywa w domu wielorodzinnym, rodzice powinni jak najszybciej poinformować pozostałych, o tym że maluch może zarażać. W takiej sytuacji, każdy powinien w szczególny sposób zadbać o higienę rąk (myć je przed posiłkiem, po skorzystaniu z toalety oraz po kontaktach z zabawkami chorego). To samo dotyczy odwiedzin znajomych. Jeśli nie ma konieczności spotkania, powinno się ich unikać - zmniejszamy wtedy ryzyko zakażenia.


Dbanie o higienę czasem nie wystarczy

Niestety, rotawirus jest tak silnie zaraźliwy, że czasem - mimo zachowania środków ostrożności, takich jak przestrzeganie higieny - choroby nie da się uniknąć. Wielu rodziców decyduje się zatem na to, by zaszczepić swoje dzieci dla bezpieczeństwa. To znacznie zmniejsza ryzyko zachorowania. W Polsce są obecnie dostępne dwie szczepionki przeciw tym drobnoustrojom. Dają one dużą odporność na wiele szczepów rotawirusa. Obie występują w płynnej postaci i podaje się je doustnie. Dzięki słodkiemu smakowi, ich przyjmowanie jest dla dziecka przyjemne.

Dzieci nie są świadome ryzyka, jakie istnieje podczas przebywania w pobliżu chorych, wspólnej zabawy z nimi, czy chociażby niedostatecznej higieny rąk. To dorośli powinni zadbać o to, by ich pociechy miały jak najmniejszą styczność z zarazkami. Dlatego warto ostrzegać się nawzajem oraz przekazywać innym informacje, które pomogą uchronić najmłodszych przed niebezpiecznymi chorobami.

Fakty i mity o rotawirusach

Są niegroźne, a szczepionki przeciwko nim nic nie dają? Obalamy najpopularniejsze mity na temat rotawirusów.

Na temat rotawirusów oraz szczepień chroniących przed nimi w ostatnim czasie pojawiło się wiele błędnych przekonań. Przyglądamy się najpopularniejszym z nich i wyjaśniamy, jak jest naprawdę.


1. Rotawriusy to nic groźnego

Często możemy spotkać się z opinią, że rotawirusy są całkowicie niegroźne. O ile w przypadku dorosłych i dzieci w wieku szkolnym zakażenie nimi wiąże się jedynie z nieprzyjemnymi dolegliwościami, o tyle u najmłodszych dzieci sprawa jest już poważniejsza.
Rotawirusy to drobnoustroje, które wywołują dokuczliwe biegunki. Dostają się do organizmu drogą kropelkową lub pokarmową. Przez to, że są bardzo zakaźne, chorują przez nie często wszyscy domownicy. Jednak zakażenie najciężej znoszą dzieci poniżej piątego roku życia. U nich biegunki wywołane przez rotawirusy mają gwałtowny przebieg i mogą prowadzić do odwonienia. W takich przypadkach potrzebna jest hospitalizacja, w której trakcie dziecku podaje się dożylnie płyny.


2. Nie warto się szczepić

Z przekonania, że rotawirusy to niegroźny problem, rodzi się kolejne: nie warto przeciwko nim szczepić dzieci. Jest to jednak niesłuszne podejście.
Dla dziecka pobyt w szpitalu jest często trudnym doświadczeniem. Dla rodziców także - nie dość, że przejmują się stanem zdrowia swojej pociechy, to dodatkowo, na czas jej pobytu w szpitalu, muszą przeorganizować swoje życie. Poza tym istnieje ryzyko, że dziecko w placówce zakazi się innymi chorobami.

Szczepionka przeciw rotawirusom jest podawana doustnie. Dzięki temu unikamy stresu związanego z nakłuwaniem igłą. Szczepienie można wykonać już w szóstym tygodniu życia dziecka. W zależności od rodzaju szczepionki musimy podać mu dwie lub trzy jej dawki w czterotygodniowych odstępach. Jednak dzieci, które mają ponad pół roku, podobnie jak dorośli, nie mogą być już szczepione.

Fot. iStock


3. Gdy zachoruje się raz, choroba nie wraca

Przebycie choroby nie wytwarza w nas odporności na rotawirusy. Dlatego możemy zakazić się nimi wielokrotnie. O ile w przypadku dorosłych nie jest to groźne, o tyle u najmłodszych dzieci, które nie zostały zaszczepione, może być to bardzo dokuczliwe, a w niektórych przypadkach niebezpieczne.

Zdarza się, że niektóre maluchy zakażają się rotawirusami bardzo często. Towarzyszy im wówczas szereg dokuczliwych objawów, które nie występują u dorosłych i dzieci w wieku szkolnym. Dlatego warto zaoszczędzić swoim pociechom takich stresów.


4. Szczepienia nic nie dają

Często możemy spotkać się z przekonaniem, że szczepienie przeciw rotawirusom nie jest stuprocentową ochroną i dziecko, mimo przyjęcia szczepionki, i tak może zachorować. Z jednej strony jest to prawda. Rzeczywiście, niektóre dzieci zakażają się mimo wcześniejszego zaszczepienia. Z drugiej jednak strony nie możemy zapominać, że choroba w przypadku osób szczepionych ma łagodny przebieg. Dolegliwości w takim przypadku nie są aż tak dotkliwe, a niektóre objawy mogą nawet nie występować. Zakażenie po szczepieniu zazwyczaj nie wiąże się na przykład z groźnym odwodnieniem, które wymaga hospitalizacji.

Dlatego nie powinniśmy bać się ani lekceważyć szczepionek przeciwko rotawirusom. Bo dzięki nim możemy uniknąć wielu nieprzyjemnych lub niebezpiecznych dla zdrowia sytuacji.

"Nie sądziłem, że to już" - dzieci mogą zaskoczyć, ale żeby aż tak? [WASZE HISTORIE]

12-latek na gigancie i przedszkolak zainteresowany anatomią? To jeszcze nic! Te dzieciaki naprawdę zszokowały dorosłych, mimo że właściwie “nic takiego się nie stało”. Aż strach spuścić z oka choćby na chwilę.

Zostaliście rodzicami? Czekają was niespodzianki właściwie na każdym etapie rozwoju. Nie przygotują na nie żadne poradniki, bo pewnych rzeczy po prostu nie da się przewidzieć czy umieścić w ramach czasowych. A nawet jeśli? Rodzice, niczym drogowcy, dziwią się, że przyszło nieuniknione. Wciąż dorastają kolejne “maleństwa”, a rodzice ciągle zaskakiwani.


Inny wymiar czasu

Czy zadziwić może już niemowlak? Tata Szymka przekonuje, że tak, chociaż przyznaje, że wówczas to najczęściej “sama sytuacja okazuje się trudna do ogarnięcia”. Niestety, nie musi to być miła niespodzianka.

- Teoretycznie brałem pod uwagę, że syn może mieć kiedyś jakieś drobne problemy ze zdrowiem: kaszel, wysypkę, niedużą gorączkę. Kiedy jednak patrzyłem na to kruche maleństwo, nawet myśl o zadrapanym kolanie przerażała, a zarazem wydawała się taka odległa.

Przesiewowe badanie słuchu zaraz po porodzie wykazało, że Szymek może nie słyszeć, dlatego gdy miał trzy miesiące, zostaliśmy skierowani z nim do szpitala na bardziej szczegółową diagnostykę. Konieczne było pozostanie na noc. Chociaż ostatecznie słuch okazał się prawidłowy, te kilkanaście godzin to jednak był horror, który wiele zmienił.

Okazało się, że na laryngologii musi być wprowadzona kwarantanna, bo panują rotawirusy. Nie dość, że zapowiadał się dłuższy pobyt szpitalny, to istniało spore ryzyko, że synek też zachoruje. Widziałem dzieci, które były naprawdę w złej formie przez “zwykłą biegunkę”. Wszystko skończyło się dobrze, ale ja to przeżyłem strasznie, chyba gorzej niż żona. Teraz obsesyjnie pilnuję terminów szczepień i innych zaleceń lekarskich. Na szczepienie rotawirusowe jest tak mało czasu, a gdy dzieci są małe, trudno o wszystkim pamiętać. Uciekają dni, terminy. Mam specjalny zeszyt, gdzie wszystko ważne na bieżąco notuję. Przesada? Może, ale ja już wiem, że rotawirusy to nie jest problem czysto teoretyczny.


Samo się nie naprawi

Tatę Bartka, obecnie dwulatka, niezmiernie zdziwiło, że jego syn, mając zaledwie dwa miesiące, został skierowany na rehabilitację ruchową.

Nie mogłem uwierzyć, że u dziecka, które w zasadzie tylko śpi, je lub wrzeszczy, można ocenić funkcje mięśni. Nie miałem zaufania do pediatry, gdy stwierdziła, że synek ma spastyczność mięśni i trzeba go nie tylko skonsultować u neurologa, lecz także skierować do fizjoterapeuty.

Ciąża żony przebiegła bez powikłań, poród też. Żaden wcześniak. Żadnych chorób w rodzinie. I nagle problemy? Niczego nieprawidłowego nie widziałem. Bo niby jak miałbym to zobaczyć? Czasem trzeba zaufać specjalistom, bo teraz Bartek już rozwija się prawidłowo, chociaż nieco później niż rówieśnicy usiadł i zaczął chodzić. Tylko z gimnastyką się pospieszył.


To JA rządzę na placu zabaw

Nie tylko problemami zdrowotnymi i rozwojem ruchowym rodzice żyją. Beata, mama czteroletniej Basi i siedmioletniego Jaśka, mówi, że ciągle się nie może przyzwyczaić, że jej córka jest taka niezależna.

- To się zaczęło niedługo po pierwszych urodzinach, jakoś tak. Basia zaczęła decydować, tak po prostu. Nie byłam na to przygotowana. Dla Jasia czułam się zawsze wyrocznią. To ja w sumie wybierałam, gdzie idziemy czy w co się bawimy, a on moje pomysły przyjmował z entuzjazmem.

Basia? Rządziła wcześniej niż dobrze chodziła. Proponowałam babki w piasku, ona wybierała huśtawki. Próbowałam włożyć jej sukienkę, ona sama próbowała naciągnąć spodenki. Sama, sama, sama. Wszystko sama: jeść, pić, włazić na schody.


Właściwie nic się nie zmienia, tylko pojawiają się kolejne wyzwania. W zasadzie się cieszę, ale czasem chciałabym czuć się bardziej potrzebna.

Fot. iStock


"Opowiedz o porodzie"

Mama sześcioletniej Amelki jako największe zaskoczenie (skutkujące sporym zakłopotaniem) pamięta pewne pytanie.

- Po prostu zabrakło mi słów, gdy wówczas zaledwie czteroletnia Mela poprosiła, żebym opowiedziała jej o porodzie. Niby spodziewałam się pytań o siusiaka czy skąd się biorą dzieci, nawet kupiłam odpowiednie książeczki, ale to?

Miałam cesarskie cięcie, więc chyba było łatwiej, ale raczej nie poszło mi po mistrzowsku, bo córka poprosiła, żebym więcej nie opowiadała jej takich okropności. Staram się tego nie robić. Sama podsuwam edukacyjne tematy, bardziej neutralne.


Biznesmen w krótkich spodenkach

W przypadku kolejnego bohatera trudno powiedzieć, kto tu kogo by edukował. Robert, tata 10-letniego Bruna, śmieje się, że jego syn nigdy nikomu nie wydawał się “malutki”. Nie dość, że to “kawał chłopa” - zawsze najwyższy w grupie rówieśników - to jeszcze zainteresowaniami szokuje nawet własnego ojca.

- Czasem mam wrażenie, że to kosmita. Ja w jego wieku całymi dniami grałem w piłkę i nawet kieszonkowego nie miałem, bo nie było mi potrzebne. Tymczasem Bruna czasem trudno z domu wypędzić. Zapytany wczoraj, dlaczego tak się wpatruje w komputer, odpowiedział, że właśnie:

"analizuje możliwości reklamowe YouTuba, żeby jeszcze lepiej profilować swój kanał, budować zasięg i zarabiać na nim. Zaplanował w tym tygodniu wprowadzić posty sponsorowane z grami i zbieranie donejtów".

Nawet nie wiem, czym one są, czy to legalne i w ogóle, o co chodzi. Poczułem, że pierwszy raz nie nadążam i jestem bardzo starym człowiekiem przed czterdziestką. To nie jest ani mój świat, ani język. Serio, to już?


Pierwsza miłość na końcu świata

Według Ewy, mamy obecnie 17-letniego Piotra i ośmioletniej Zuzi, prawdziwe zaskoczenia czekają rodziców nastolatków.

- Kiedy syn miał 12 lat, po raz pierwszy poważnie zauroczył się dziewczyną. Nie widziałam w tym niczego dziwnego. Poznali się na koloniach. Całymi dniami gadali przez telefon, słali SMS-y. Gdy mnie zapytał, czy może się z nią spotkać, nie miałam nic przeciwko. Zawsze był samodzielny, a ja trochę odpuściłam kontrolę, od kiedy w domu pojawiło się młodsze dziecko... Gdzie tu zaskoczenie?

Piotrek "zapomniał" mi powiedzieć, że ukochana mieszka we Wrocławiu, czyli niemal na drugim końcu Polski. Wyjawił mi ten szczegół, gdy był już na miejscu, u niej.


Myślałam, że zawału dostanę. Niezapomniana lekcja, by uważniej słuchać, co mówią dzieci i dopytywać o szczegóły. Zarazem świadomość: odłożył pieniądze na bilet, kupił go, dojechał pociągiem na miejsce, trafił do dziewczyny w obcym mieście, po prostu dorasta. Przykręciłam śrubę, ale też zaczęłam przyzwyczajać się do myśli, że to już nie jest mój mały chłopczyk.

"Rotawirus położył mnie w szpitalu", czyli grypa jelitowa u dorosłych

Zakażenia rotawirusowe kojarzymy niemal wyłącznie z najmłodszymi dziećmi, tymczasem stanowią zagrożenie w każdym wieku. Niestety, dorośli nie mogą się przed nimi chronić szczepionką, więc warto wiedzieć, jak zapobiegać atakowi mikrobów i co robić, gdy już do niego dojdzie.

Grypa jelitowa czy żołądkowa to potoczne określenia infekcji wirusowej, często spowodowanej przez rotawirusy, objawiającej się nie tylko gorszym samopoczuciem i niewielką gorączką, ale przede wszystkim wymiotami i biegunką. Rotawirusy to wyjątkowo zjadliwe i zaraźliwe patogeny, więc bardzo trudno uniknąć zakażenia, jeśli znajdziemy się w ich polu rażenia.


W domu, w windzie, w sklepie

Wystarczy, że jedno dziecko w grupie żłobkowej czy przedszkolnej złapie wirusa, a jest spora szansa, że wkrótce zachorują wszystkie dzieci, które miały z nim kontakt. Niewykluczone, że dzieci poczęstują też rotawirusem wszystkich domowników, także dorosłych.

Gdzie można złapać infekcję? W zasadzie wszędzie. Rotawirusy nie boją się zimna, mogą długo przetrwać poza organizmem człowieka – na brudnych rękach kilka godzin, na klamce czy oparciu w autobusie nawet parę tygodni! Chociaż przenoszą się drogą kropelkową i pokarmową, nikt nie musi na nas kichnąć, żeby mikrob wniknął do naszego organizmu. Skutecznie przeniesiemy go do ust na własnych dłoniach.


Od dzieci często się zaczyna, ale...

Dlaczego to o dzieciach mówimy najczęściej w kontekście rotawirusów? Ich jeszcze nie w pełni dojrzały układ immunologiczny jest bardziej podatny na zakażenia, a styl życia dodatkowo im sprzyja (wkładanie rączek do buzi, dzielenie się jedzeniem, branie rzeczy z podłogi etc.). Co więcej: dzieci zazwyczaj gorzej przechodzą samą infekcję, więc na nich się koncentrujemy. Tymczasem rotawirusy nieraz mogą solidnie dokuczyć także dorosłym.

W przypadku rotawirusów typu A, z którymi stykamy się najczęściej, infekcja może się przytrafić w każdym wieku. Pierwsze zachorowanie (zwykle w dzieciństwie) przebiega objawowo, kolejne są łagodniejsze, jednak zdarzają się ostre biegunki rotawirusowe nawet u osób po 40. urodzinach.


Nie lekceważ

Zdrowy, odporny dorosły raczej zwykle nie musi się obawiać zakażenia. Osobom przewlekle chorym, z zaburzeniami odporności, w podeszłym wieku, zdarza się przechodzić infekcję bardzo ciężko. Ponieważ ostra biegunka szybko pozbawia wody i elektrolitów (jonów niezbędnych do życia), czasem konieczne jest nawet leczenie szpitalne. Organizm osłabiony przewlekłą chorobą może wymagać nawadniania dożylnego. U każdej osoby, także młodej i silnej, utrata 15 procent wody już stanowi zagrożenie życia, więc jeśli wymiotujesz i oddajesz kilkanaście wodnistych stolców (a tak bywa przy biegunce rotawirusowej), także możesz skończyć w szpitalu.

Czasowy spadek odporności może zdarzyć się każdemu, choćby w wyniku przewlekłego stresu, przemęczenia, niedożywienia, przepracowania czy osłabienia inną chorobą. W sezonie infekcji zdarza się, że łapiemy je raz za razem. Wówczas niełatwo pokonać jeszcze rotawirusy.

Warto też pamiętać, że w naszym klimacie grozi nam przede wszystkim atak rotawirusów typu A. Za granicą (choćby na urlopie) możemy się zetknąć z innymi typami, które mogą spowodować infekcję, na którą nawet dorosły organizm nie jest przygotowany, bo jeszcze z tym zagrożeniem się nie zetknął.


Co robić?

Zapobieganie infekcjom nie jest proste. Generalnie dbaj o siebie, wypoczywaj, dbaj o zdrową dietę i aktywność fizyczną, bo silny organizm rotawirusów się nie boi.

Zaszczep dzieci, by ochronić je przed infekcją o ciężkim przebiegu. Pamiętaj, że w ten sposób zmniejszasz także ryzyko dla innych w swoim otoczeniu, bo maluch nie przyniesie już infekcji do domu.

Dbaj o higienę: często myj ręce, dbaj o czystość w kuchni. Nie ma całkowitej pewności, że to uchroni przed infekcją, ale jednak ryzyko jest mniejsze.

Jeśli już dopadną cię rotawirusy, starannie obserwuj organizm. Biegunka może być wyjątkowo uciążliwa ("strzelająca"), a w połączeniu z wymiotami naprawdę mocno osłabiać organizm. Odwodnieniu oczywiście najskuteczniej zapobiega picie: najlepiej wody niegazowanej. Nie zaszkodzi też pomyśleć o specjalnych płynach z elektrolitami z apteki. Kiedyś były niesmaczne i trudno było się zmusić do ich spożywania. Dziś znajdziesz takie, które powinny ci smakować. Dobrym pomysłem są też delikatne ziołowe herbatki, które działają kojąco na układ pokarmowy.

W przeciwieństwie do dzieci możesz sobie pozwolić na głodówkę dzień czy dwa, jeśli będziesz sporo pić. Po dobie-dwóch objawy infekcji powinny zacząć słabnąć i wówczas czas na coś delikatnego do jedzenia – kleik, gotowane owoce i warzywa, ryż z bananami czy delikatną zupę.

Jeśli przy ostrych objawach nie jesteś w stanie uzupełniać płynów, twoje samopoczucie wyraźnie się pogarsza, masz objawy odwodnienia – nie zwlekaj z wizytą u lekarza. Niewykluczone, że konieczne będzie uzupełnienie płynów w szpitalu.

Kontakt z lekarzem jest również konieczny, jeśli objawy nie są bardzo nasilone, ale twój stan nie poprawia się po 48 godzinach. Pamiętaj, że biegunka czy wymioty u dorosłych mogą mieć różne przyczyny i wymagać różnego postępowania. Zapewne potrzebne będą badania, które pozwolą specjaliście skutecznie ci pomóc.

To "tylko" wymioty i biegunka? Dla dziecka "błahe" dolegliwości mogą oznaczać poważne problemy

Katarek po prostu minie, gorączkę trzeba wypocić, a na biegunkę pomoże krótka głodówka? Nie w przypadku dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych. Dowiedz się, jak bezpiecznie pomóc maluchowi.

Dziecko nie jest dorosłym mniejszych rozmiarów. To banał, ale czasem o nim zapominamy. Niedojrzałość fizyczna, ale także emocjonalna, sprawiają, że drobne problemy zdrowotne, z którymi nasz organizm poradzi sobie bez trudu, dla dziecięcego bywają poważnym wyzwaniem.


Gorączka – zawodny pomocnik

U dorosłego, który ma już stabilny termoregulator, niewysoka gorączka może być zwalczana babcinymi metodami, choćby napotną herbatką. U dziecka powinna nam się zapalić lampka alarmowa już przy stanie podgorączkowym (do 38 st. C). Nie podajemy jeszcze leku przeciwgorączkowego, ale warto dziecko rozebrać (mogło się po prostu przegrzać), dbamy, by w pomieszczeniu nie było za sucho i za gorąco (optymalna temperatura to 18 st. C), a przede wszystkim pilnujemy, by dziecko sporo piło, najlepiej niegazowanej wody. Niemowlaki przystawiamy do piersi jak najczęściej.

Jeśli gorączka rośnie, stosujemy odpowiedni lek, dobrany do wieku dziecka (w przypadku niemowląt dawkowanie zależne jest także od wagi).

Dlaczego to takie ważne? Dziecięca gorączka czasem błyskawicznie rośnie, grożąc drgawkami i odwodnieniem, dlatego dzieci w pierwszym roku życia trzeba pokazać pediatrze. Stan malucha może się szybko zmienić, a "banalne infekcje", choćby z powodu powikłań, czasem wymagają leczenia szpitalnego.


Biegunka – minie sama?

Odwodnienie w każdym wieku może być niebezpieczne dla życia. W przypadku noworodka, którego ciało w 80 procentach składa się z wody, może do niego dojść bardzo szybko. Niemowlę, które utraci zaledwie sześć procent wody i dziecko starsze przy utracie ok. 10 procent, wymagają hospitalizacji i dożylnego uzupełnienia płynów. Niebezpieczna jest też utrata elektrolitów, czyli rozpuszczonych w wodzie jonów pierwiastków niezbędnych do życia (np. potasu, sodu, wapnia).

Do odwodnienia prowadzi nie tylko gorączka, ale nawet przegrzanie dziecka w upalny dzień, a wymioty i biegunka to już bardzo realne zagrożenie.

Noworodki i najmłodsze niemowlęta często oddają kilka, a nawet kilkanaście stolców na dobę i dopiero z czasem wypróżnienia się stabilizują, a stolec zagęszcza. Dlatego tak istotna jest wiedza o dziecięcych kupkach, by wiedzieć, kiedy sytuacja jednak odbiega od normy. Najlepiej porozmawiać o tym z pediatrą już na pierwszej wizycie.

Fot. iStock


Ulewanie czy wymioty?

Wymioty u dziecka w pierwszych latach życia zawsze wymagają konsultacji z pediatrą. To nie przypadek, że maluchami nie zajmuje się "zwykły" internista, tylko specjalista od nieco inaczej przebiegających problemów zdrowotnych. Pewne dolegliwości mijają samoistnie, ale dziecku można ulżyć (choćby inaczej je układając), a przede wszystkim lekarz oceni czy jednak nie kryje się za nimi jakieś schorzenie.

W przypadku niemowląt rodzice czasem mają problem, by odróżnić wymioty od ulewania, czyli cofania się części pokarmu, które spowodowane jest jeszcze nie w pełni dojrzałym mechanizmem zatrzymywania go w żołądku. Trudno to samodzielnie ocenić, bo ilość cofanego pokarmu nie decyduje o diagnozie. Niezależnie od tego, co jest przyczyną, o wracającym pokarmie porozmawiaj z pediatrą. Ulewanie też bywa niebezpieczne, choćby ze względu na możliwość podrażniania śluzówki i może świadczyć o nietolerancji pokarmowej, a także sprzyjać zapaleniu ucha.


Banalna "wirusówka"?

Niestety, gorączka, wymioty i biegunka to klasyczne objawy infekcji wirusowej, u dorosłych powszechnie nazywanej "grypą żołądkową". Gdy przytrafią się najmłodszym, sprawa jest bardzo poważna. Taka kumulacja czynników odwadniających to już istotne zagrożenie zdrowia i życia. Najczęstszym sposobem leczenia jest dożylne podawanie płynów w szpitalu.

U starszych dzieci i dorosłych zwykle doustne nawadnianie i lekkostrawna dieta wystarczają, by wrócić do formy. Oczywiście, jeśli objawy się nasilają, stan chorego pogarsza lub dolegliwości nie słabną po dobie-dwóch, zawsze trzeba skonsultować się z lekarzem.

Częstą przyczyną takich problemów u dzieci do ukończenia pięciu lat (a o ciężkim przebiegu – do dwóch) jest zakażenie rotawirusowe. W naszym klimacie do zakażenia zwykle dochodzi w sezonie jesienno-zimowym. Wirusa można złapać dosłownie wszędzie – przenosi się drogą kropelkową oraz pokarmową. Poza ustrojem człowieka rotawirus może przetrwać wiele dni, więc wystarczy dotknąć rzecz, na którą np. kichnął nosiciel i przenieść go na rękach. Właściwie jedynym skutecznym sposobem zapobiegania takim problemom jest szczepienie przeciw rotawirusom.

Pamiętaj, że szczepienie przeciw rotawirusom jest możliwe tylko u najmłodszych dzieci (pierwszą dawkę podaje się już między szóstym a 12. tygodniem życia), dlatego warto się na nie umówić już na pierwszej wizycie pediatrycznej. Niewykluczone, że lekarz ci o tym przypomni, ale nie musi tego zrobić, bo szczepienie w Polsce nie jest obowiązkowym, a jedynie zalecanym.


Boli główka i brzuszek? Nie lekceważ!

Zwykły katar może niemowlęciu poważnie utrudniać ssanie, a dziecko samodzielnie nie oczyści noska. Suchy kaszel okropnie męczy, zwłaszcza że maleństwo nie może sobie samodzielnie poradzić z odkrztuszaniem. Zalegająca wydzielina to znakomita pożywka dla bakterii, stąd tak częste nadkażenia i powikłania, które wymagają leczenia pod nadzorem pediatry.
Warto pamiętać, że małe dzieci nie są w stanie zrozumieć nietypowej sytuacji, jaką jest choroba. To naturalne, że ból brzuszka, a nawet uczucie głodu, budzi silny niepokój. Właśnie dlatego potrzebują naszej uważnej opieki, wsparcia i pocieszenia.

Nawet jeśli kilkulatek twierdzi, że boli go główka, nie mów, że to nic takiego i "próbuje zwrócić na siebie uwagę". Jeśli właśnie tak jest, wystarczy się na nim skoncentrować, a dolegliwości ustąpią. W zamian dostajesz bezgraniczną miłość i wdzięczność.

Problemy emocjonalne dzieci nie mogą być lekceważone, bo nawet drobny problem może przerastać małego człowieka. Nie zapominaj też, że nawet najmłodsi czasem poważnie chorują, a schorzenia często są rozpoznawane w zaawansowanym stadium. Niestety, nie każdy ból głowy oznacza po prostu zmęczenie, a kaszel drobną, sezonową przypadłość.