Zwolnij! Czyli dla każdego coś slowfoodowego

Slow food to nie tylko ?powolne jedzenie? i równie powolne gotowanie. To także styl życia, które w dużej mierze toczy się wokół kuchni i stołu. I choć wydaje się, że to idea tylko dla tych, którzy wolnego czasu mają w nadmiarze, slowfoodowe rozwiązania z powodzeniem może zastosować w swoim jadłospisie każdy, także matka karmiąca piersią, a nawet niemowlak.

Idea Slow Food, organizacji powstałej we Włoszech, to "obrona prawa do smaku". Jest to reakcja na proces "fastfoodyzacji" życia, a w szczególności jedzenia. Coraz częściej posiłki, jakie przyjmujemy, są przygotowywane z półproduktów, mało różnorodne - bo cóż takiego może mieścić się w hamburgerach czy hot dogach, poza bułką, kawałkiem wątpliwej jakości mięsa i sosem niewiadomego pochodzenia. Do tego dochodzi sposób i miejsce jedzenia - bary szybkiej obsługi, zakładowe stołówki, a czasem... podgrzewana kanapka w drodze do pracy.

Wolniej jeść, wolniej żyć

Wdrożenie w życie slowfoodowych zaleceń wiąże się ze sporymi zmianami nie tylko w jadłospisie, ale także z większymi wydatkami na lepszej jakości jedzenie i - przede wszystkim - z większą ilością czasu poświęcanego na przygotowywanie posiłków. Nie trzeba się jednak od razu zamieniać w slowfoodowego radykała. Można prostymi sposobami lekko "spowolnić" naszą dietę. A warto to zrobić tym bardziej, gdy zależy nam na zdrowym odżywianiu.

Dlatego właśnie filozofia slow food jest ciekawym rozwiązaniem dla dbających o dietę matek karmiących piersią, a jednocześnie rozszerzających menu maluszków. Postawienie na różnorodne potrawy przygotowywane według tradycyjnych receptur, ze sprawdzonych składników, wyeliminowanie półproduktów, składników faszerowanych chemią, urozmaicanie jadłospisu, celebrowanie posiłków - wszystko to jest niczym żywcem wyjęte z zaleceń żywieniowych dla niemowląt.

Cóż takiego jedzą slowfoodowcy? W zasadzie to, co wszyscy. Różnica dotyczy sposobu przygotowywania potraw, a także ich spożywania. Przykładem slowfoodowego, a przy okazji bardzo zdrowego jedzenia jest domowej roboty chleb. O ile należący do organizacji z logo ślimaka piekarze swoje wypieki przygotowują np. w piecach opalanych drewnem, nam wystarczy inwestycja w urządzenie do pieczenia chleba, które można kupić w każdym sklepie ze sprzętem AGD.

Odkryć chleb na nowo

Przygotowując chleb we własnej kuchni, zafundujemy sobie nie tylko wspaniały zapach w całym domu, ale także pewność, że nie ma w nim polepszaczy, spulchniaczy, konserwantów i przeróżnej chemii, którą powszechnie dodaje się do sklepowego pieczywa. Przy okazji eksperymentów z pieczeniem warto sięgnąć po różnorodne składniki: poza mąką pszenną, mąka orkiszowa, żytnia, jęczmienna. Dla ułatwienia, można wykorzystać gotowe mieszanki do wypieku chleba, do których dodaje się już tylko wodę lub mleko oraz wybrane dodatki. Ważne, by spojrzeć na jej skład i wybrać taką bez chemicznych dodatków. Samo przygotowanie jest już bardzo proste. Taki domowy chleb będzie dla poznającego nowe smaki niemowlaka o niebo lepszy niż kupiona w supermarkecie puszysta kajzerka z mrożonego ciasta.

Domowa pieczeń - to brzmi dumnie. I zdrowo!

Podobnie sprawa ma się z wędlinami, co do których obecności w menu niemowląt dietetycy kręcą nosem. Wędliny sklepowe należą niestety do grona produktów obficie "wzbogacanych chemią". Tymczasem upieczony we własnym piekarniku schab czy udziec indyczy będzie o niebo smaczniejszy i zdrowszy. Tu warto posłuchać slowfoodowych zaleceń i spróbować wielogodzinnego pieczenia w niskiej temperaturze. Przyda się specjalny sprzęt - termosonda do mierzenia temperatury wewnątrz mięsa. I tak: cielęcina jest gotowa, jeśli mięso wewnątrz osiągnie temperaturę 80 stopni Celsjusza, ale już schab środkowy - około 58 do 64 stopni. Przy czym piekarnik ma być nastawiony na temperaturę około 90 stopni. Wcześniej można poddać mięso przeróżnym zabiegom: peklować, marynować, lekko obsmażyć.

Mięso upieczone w taki sposób niemal w ogóle się nie kurczy, jest soczyste i delikatne. Przygotowując taki smakołyk dla niemowlęcia, warto dodatkowo postarać się o mięso z pewnego źródła. Taka pieczeń będzie dla niego idealną podstawą obiadku. Drób przygotowany w ten sposób będzie także lepszym rozwiązaniem dla mamy karmiącej piersią. Nie dość że danie będzie pozbawione chemicznych dodatków, to jeszcze możemy je doprawić bardzo łagodnie i tylko tymi przyprawami, które toleruje maluch.

100 procent owocu w szklance

Kolejnym slowfoodowym rozwiązaniem, które idealnie trafia w potrzeby niemowląt i mam karmiących, jest własnoręczne przygotowywanie soków i napojów. Tu wyjątkowo przydatnym "pomocnikiem" będzie sokowirówka. W dzieciństwie mamy przygotowywały nam w nich soki marchwiowo-warzywne i poiły nimi, powtarzając: "pij na zdrowie". Warto wrócić do tego zwyczaju i postarać się - choć raz na jakiś czas - o owoce i warzywa z pewnego źródła, np. babcinej działki, lub ze sklepu ze zdrową żywnością. Taki sok będzie uboższy o dziesiątki łyżeczek cukru, aromaty, barwniki, często dodawane do soków i napojów. Poza tym, przygotowując domowy napój, dowolnie komponujemy składniki, rezygnując np. z dodatku tych owoców bądź warzyw, które uczulają niemowlę lub powodują u niego kolkę.

Nie ma się też co martwić o smak - zawarte w owocach naturalne cukry postarają się, by był on doskonały. Zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia, najlepiej zacząć od tych warzyw i owoców, które rosną w miejscu, w którym mieszkamy. Sięgamy więc po jabłka, gruszki, śliwki, winogrona, dynię, maliny, morele, wybierając te, które dziecku smakują i nie powodują wystąpienia objawów alergii. Eksperymenty z proporcjami i zestawami składników mogą być wspaniałą kulinarną przygodą dla całej rodziny, zwłaszcza dla starszych dzieci.

Odkrywanie zapomnianych potraw

Innym aspektem slowfoodowego sposobu odżywiania jest sięganie po tradycyjne produkty regionalne, przygotowywane według niezmiennych od wielu lat receptur. I tak: Podkarpacie ma oscypka, Lubelszczyzna przeróżne pierogi i parowańce, a Podlasie - babkę ziemniaczaną i kartacze. Jak to z tradycyjnymi potrawami bywa, często nie należą do kanonu zdrowego żywienia. Nierzadko smażone, tłuste, ale za to o niepowtarzalnym smaku. Dlatego w tym wypadku młode mamy powinny być ostrożniejsze i wybierać w miarę możliwości potrawy lekkostrawne, oczywiście bez składników wywołujących objawy alergii.

Jeśli dobrze się przyjrzeć, nie ma dania, w które nie można by wpleść choć odrobiny idei slow food. Dotyczy to zarówno menu maluchów, które dopiero poznają świat smaków, jak i jadłospisu mam karmiących piersią. A gdy dojdzie do tego duma z własnoręcznie upieczonego chleba czy domowego soku wyciśniętego z owoców, wszystko będzie smakować jeszcze bardziej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA