Co dają dziecku kontakty z dziadkami?

Babcia i dziadek to bardzo ważne osoby w życiu naszego dziecka, nawet jeśli my sami jesteśmy z nimi w konflikcie.

Co dają dziecku kontakty z dziadkami? Relacje rodziców z dziadkami często są przecież trudne - czy warto tak się starać, żeby je podtrzymać?

Kontakty z dziadkami dają dzieciom bardzo wiele. Rodzice kochają, ale też wychowują dzieci. Dziadkowie mogą je tylko kochać, po prostu cieszyć się nimi. Rodzice też się oczywiście cieszą, ale oprócz radości - szczególnie przy pierwszym dziecku - jest bardzo dużo niepokoju: jak sobie poradzimy, jak się sprawdzimy w roli rodziców, no i jest ta cała proza życia: dzieci płaczą, domagają się uwagi, chorują, nie rozumiemy ich reakcji... Natomiast dziadkowie nie mają tego wszystkiego (lepiej, żeby nie musieli tego mieć, żeby nie mieszkali razem z dziećmi i wnukami). Dziadkowie są zachwyceni swoimi wnukami, czasem trochę bezkrytyczni - ale w niewielkiej dawce to jest dobre. Są mniej zapracowani, mniej zagonieni, mają czas dla wnuków.

Co jeszcze poza swoim czasem, uwagą, miłością dziadkowie mogą dać wnukom?

Dziadkowie dają też przekaz międzypokoleniowy, przekaz o historii rodziny. Dobrze, żeby opowiadali dziecku o historii rodziny, o swoim życiu, o historii kraju. To bardzo ważne, żeby znać swoje korzenie, wiedzieć coś na temat dziadków, pradziadków. Dziadkowie mogą też uczyć dzieci różnych rzeczy dzięki temu, że są na późniejszym etapie życia zawodowego, mają dużo rozmaitych doświadczeń, mają swoje hobby.

W Polsce często jednak zajmowanie się wnukami to nużący, codzienny obowiązek wielu babć i dziadków.

Starsze kobiety często czują się zobowiązane do zajmowania się wnukami. Słyszałam o wielu kobietach, które uważają, że jest ich obowiązkiem ograniczyć pracę, zwolnić się z pracy, czy pójść na wcześniejszą emeryturę, żeby wychowywać wnuka. Jeżeli kobieta pięćdziesięciokilkuletnia pragnie zająć się wnukiem, a jej córka czy synowa chce wrócić do pracy, to jest wszystko dobrze. Gorzej, jeżeli córka czy synowa uważa za oczywiste, że babcia powinna zająć się wnukiem. Zadaniem rodziców jest znaleźć odpowiednią opiekę dla swojego dziecka. Dziadków też można brać pod uwagę, ale ważne jest pozostawienie im prawa do decyzji: "Jak ty, mamo, to widzisz, chcę wrócić do pracy, czy mogłabyś jakoś pomóc...". Ale nie - "Ty musisz pomóc". Ważne, żeby babcie miały poczucie, że nie muszą się opiekować wnukami przez cały dzień czy przez wiele godzin.

Czy jesteśmy skazani na konflikty z dziadkami?

Czasami nawet nienajlepsze relacje po urodzeniu dziecka mają szansę się polepszać. Jeśli dziadkowie nie wstydzą się mówić, że mają ochotę spotkać się z wnukiem, i jeśli młodzi nie negują dziadków na każdym kroku, pokazują, że chcieliby widzieć ich w swoim życiu. To bywa niełatwe, jeśli miało się bardzo trudną relację ze swoimi rodzicami. Np. młoda kobieta ma wspomnienia, że jej ojciec zawsze był wobec niej obojętny, nigdy się z nią nie bawił. Wielu jest takich ojców: przyzwoity człowiek, który łożył na utrzymanie rodziny, dużo pracował, ale nie był emocjonalny, nie zbudował relacji ze swoim dzieckiem. Potem z wiekiem często coś się zmienia, nagle te emocje się budzą. Mężczyzna, który był ojcem obojętnym, czy nawet agresywnym, bił swoje dzieci, nagle jako dziadek staje się ciepły. To bywa trudne dla jego dzieci, budzi zazdrość, inne silne uczucia... "Dlaczego kiedyś byłeś taki, a teraz jesteś taki dobry? To ty jednak potrafisz?". Przezwyciężenie tych trudnych uczuć wymaga pewnej dojrzałości.

Czasem trudności z kontaktach z dziadkami wynikają z tego, że mamy zupełni inne poglądy, niż oni.

To nie szkodzi, że oni mają inne poglądy, że inaczej widzą różne rzeczy, a nawet - że na inne rzeczy pozwalają, oczywiście w granicach rozsądku. Nie jest dobrze, kiedy młodzi rodzice wymagają od dziadków, żeby byli we wszystkim identyczni, jak oni; żeby wszystkie zakazy, nakazy były takie same, jak w domu. Oczywiście nie jest też dobrze, jeśli wszystko jest na zasadzie przeciwieństwa czy przeczy zdrowemu rozsądkowi - np. dziadkowie nie respektują ważnych zaleceń lekarskich czy nie przestrzegają zasady wożenia dziecka w foteliku samochodowym. To jest sprawa poważna, tu chodzi o zdrowie i życie mojego dziecka. Tu doradzałabym rodzicom, żeby postępowali jak na treningu asertywności: najpierw prosili, potem żądali, potem zagrozili sankcją. Ważne jednak, żeby też rodzice mieli rozeznanie, co jest taką sprawą, o którą trzeba walczyć. Warto zastanowić się, co jest priorytetem i o co będziemy dziadków prosić, a czego być może nawet żądać w jakimś momencie, a co warto odpuścić. Jak dobrze się temu przyjrzymy, na ogół okazuje się, że dużo rzeczy możemy odpuścić...

Dziś często dziadkowie mieszkają daleko od swoich wnuków. Wtedy trudniej o bliski kontakt.

Wtedy podtrzymywanie kontaktu wymaga szczególnego wysiłku - zapraszania, jeżdżenia. Warto dbać o te kontakty. Dzieci starsze można uczyć już rozmowy przez telefon czy przez skype'a. Dawniej dzieci przygotowywały rysunki, teraz mogą wysyłać maile... Ale ten kontakt zależy też od tego, jaki kontakt mają rodzice tych dzieci ze swoimi rodzicami - czy jest on bardzo sporadyczny, czy bardzo zdystansowany. Jeśli w pewnym sensie "uciekliśmy" od naszych rodziców, to będzie trudno uczyć dzieci tego kontaktu. Ale nawet jeśli nasze relacje z rodzicami były trudne i nadal są trudne, dobrze, żeby nasze dzieci znały dziadków. Warto pomagać w budowaniu tego kontaktu. To w konsekwencji może też doprowadzić do poprawy relacji np. między matką a córką. Ale na pewno do tego trzeba trochę dojrzałości i wyzbycia się lęku, że moja matka coś mi odbierze z mojej relacji z moim dzieckiem.

Są też rodziny, które nie mają własnych dziadków. Czy ktoś może ich zastąpić?

Oczywiście, zdarzają się takie sytuacje - dziadkowie nie żyją albo są na drugim końcu świata... Warto wtedy stworzyć sobie "przyszywaną rodzinę". To może stać się w sposób naturalny - w rolę dziadków mogą wejść starsze ciotki czy wujowie. To mogą być osoby bezdzietne, niezamężne, czy owdowiałe - te wszystkie osoby, które mają miejsce w sercu. Warto zrobić jakiś gest, zaprosić ich bliżej, uspokoić, że mogą być dziadkami, że to nie szkodzi, że nie są dziadkami "z krwi".

Może się zdarzyć, że żyjemy w rodzinie bardzo skromnej "ilościowo" - nasi rodzice byli jedynakami, umarli, nie ma ciotek, wujów. Możemy wtedy szukać "zastępczych dziadków" trochę dalej - to mogą być rodzice naszych przyjaciół, albo ktoś z sąsiadów. Zdarza się, że taką rolę spełnia niania czy opiekunka. Przestajemy jej potrzebować na co dzień, ale na tyle się z nią zaprzyjaźniliśmy, że pozostanie "ciocio-babcią" naszych dzieci. Jest dużo starszych osób, które są gotowe wejść w taką rolę. I dużo pustych miejsc w rodzinach, gdzie z różnych powodów dziadków nie ma. Ale to możliwe jest wtedy, kiedy nie spieszymy się tak bardzo. Jeśli bardziej uważnie szukamy niani, to jest nadzieja, że to będzie opiekunka na wiele lat dla naszego dziecka czy naszych dzieci, i być może jakaś trwalsza relacja potem się zbuduje.

Czy warto dzieciom opowiadać o zmarłych dziadkach?

Drzewo, które ma słabe korzenie, będzie słabe, będzie się chwiało. Korzenie dają nam siłę, poczucie bezpieczeństwa. Nawet jeśli dziadkowie nie żyją, dobrze jest wprowadzić ich w jakiś sposób w życie dzieci. Pójść na ich grób, pokazać ich zdjęcia, opowiadać o nich - co lubili, jacy byli.

Nawet o tym dziadku, z którego nie jesteśmy tak bardzo dumni?

Trzeba oczywiście tę wiedzę o dziadkach dopasowywać do wieku dziecka. Jeśli dziadek był alkoholikiem, który bił babcię, nie musimy małemu dziecku serwować tej opowieści. Ale warto dziecku powiedzieć chociaż tyle, że był taki dziadek i taka babcia. Dobrze, żeby potem kiedyś dziecko oględnie poznało naszą historię. Nasza historia jest nie tylko dobra. Może być trudna, ale to nasza historia. I nawet jeśli był taki dziadek alkoholik czy niedobra babcia, to też jest historia rodziny. To daje potem siłę, żeby przeżyć własne błędy - jeżeli mnie samemu zdarzą się w życiu te różne trudne rzeczy, kręte ścieżki, różne pomyłki życiowe - mogę mieć oparcie. To jest bardzo niedobry przekaz, kiedy żyje w przeświadczeniu, że moja rodzina była idealna, wszystkie małżeństwa były wspaniałe, nikt nikogo nigdy nie zdradził, nikt nie nadużywał alkoholu. I dopiero ja jestem tą pierwszą osobą, która zdradza swojego męża, albo mnie pierwszą zdradzono, ja mam z czymś problem. A jeśli wiem, że w mojej historii rodzinnej były rzeczy dobre obok rzeczy trudnych, to daje więcej siły do znoszenia przeciwności i umożliwia pogodzenie się z tym, że w moim życiu też tak będzie.

Dr Barbara Smolińska jest psychoterapeutką. Kieruje ośrodkiem psychoterapii Pracownia Dialogu, który mieści się w Warszawie.

Copyright © Agora SA