Skąd się NIE biorą dzieci

By rodziło się więcej dzieci, trzeba naprawdę wspierać rodzinę. A to znaczy, że młode matki muszą mieć możliwość szybkiego powrotu do pracy.

Zagłosuj na Firmę Przyjazną Mamie! Ruszyła V edycja naszego plebiscytu.

Jaka jest polska rodzina kilkanaście lat po komunizmie? Co wynika z Pani badań nad polską rodziną?

Wciąż mocne jest przeświadczenie, że to mężczyzna odpowiada za dochody, a kobieta za opiekę i dom. Kluczowe znaczenie ma tu wiek dziecka. Gdy jest małe, do siódmego roku życia, a zwłaszcza do trzech lat, wybieramy tradycyjny podział ról: kobiety są od opieki nad dzieckiem, a mężczyźni od zarabiania.

Niektórzy psychologowie by się ucieszyli - wiadomo, jak wielkie znaczenie ma dla dziecka bezpośredni kontakt z rodzicem. Może kobiety powinny przez dwa, trzy lata realizować się w roli matki?

Może kiedyś tak było, ale dziś coś tu trzeszczy. Gdy pytamy kobiety, które opiekują się dziećmi do trzech lat, dlaczego nie pracują, to niemal połowa mówi, że nie jest w stanie połączyć pracy z obowiązkami opiekuńczymi. Co trzecia kobieta z dwójką dzieci uważa konieczność opieki nad nimi za przeszkodę w podjęciu pracy. Te kobiety nie widzą możliwości, by wrócić do pracy. A dla wszystkich jest jasne, że to one wycofają się z rynku, a nie mąż. Gdy dzieci idą do szkoły, mamy chcą wrócić do pracy, ale tylko połowie się to udaje. Część z nich jakoś się potem urządza, ale za mniejsze pieniądze i na gorszych warunkach. Inne po bezskutecznych poszukiwaniach całkiem rezygnują z pracy.

Kobiety nie mogą sobie pozwolić na odejście z rynku pracy na parę lat?

Szalenie trudno potem wrócić. Trzy lata to w dzisiejszych przedsiębiorstwach niemal wieczność. Tak szybko zmienia się rynek, wymogi, technologia. A na dodatek pracodawcy mają problem z równym traktowaniem kobiet i mężczyzn. Wiadomo przecież, że zawsze tylko ona - nigdy mąż - będzie brała zwolnienia na dziecko, że nie zostanie po godzinach. A może urodzi następne dziecko?

Jest pracownikiem podwyższonego ryzyka?

Dlatego pracodawcy mniej jej płacą, mniej inwestują w dokształcanie, przez co kobieta rzeczywiście staje się gorszym pracownikiem. I to koło się kręci, bo gdy pojawia się dziecko, jest oczywiste, że bardziej opłaca się rodzinie, by to ona zamykała się w domu. A przecież to kobiety są lepiej wykształcone, lepiej przygotowane do pracy i ta przewaga rośnie. Blokuje je polski model rozwiązywania problemu opieki nad dziećmi i - co podkreślam - osobami starszymi. Rodzina ma poradzić sobie sama, a gros obowiązków spada na kobietę. Najpierw kobiety są obarczone opieką nad dziećmi. Gdy osiągają 50 lat, znów się zaczyna: opieka nad wnukami i starymi rodzicami. Od lat mówimy, że kobiety powinny pracować dłużej, bo od tego zależy ich emerytura. Gdybyśmy jednak zaczęły więcej pracować, kto podejmie funkcje opiekuńcze? A zapotrzebowanie na opiekę rośnie, bo społeczeństwo się starzeje. Ale jeśli kobiety nie zaczną dłużej pracować, ich emerytury będą naprawdę niskie.

Prawicowy polityk myśli jakoś tak: gdy państwo się wzbogaci, da porządne becikowe, dłuższe urlopy macierzyńskie, obniży podatki dla rodzin wielodzietnych, kobiety chętniej zostaną w domu. Szczęśliwa rodzina będzie miała gromadkę dzieci.

Ależ relacja między pracą a dzietnością wygląda dokładnie odwrotnie, niż myśli ten pana polityk! Polki mają skandalicznie niskie zatrudnienie i mamy najniższą w Europie dzietność. A to znaczy, że będzie coraz mniej ludzi do pracy i coraz więcej osób starszych na utrzymaniu. Ale decydująca jest tu świadomość kobiet, że rodząc dziecko, zaprzepaszczą karierę zawodową. Dlatego opóźniają macierzyństwo, aż uzyskają jako taką stabilizację zawodową. Tego wzrostu aspiracji zawodowych kobiet już się nie zatrzyma. Na Zachodzie nastąpił on wcześniej. I tam już wiedzą, że spadek dzietności to wynik konfliktu między macierzyństwem a pracą. Problemu dzietności nie rozwiążemy, zatrzymując kobiety w domu i utrwalając tradycyjny podział ról, nawet jeśli zrekompensujemy go dopłatami i ulgami na dzieci. Trzeba szukać rozwiązań, które pozwolą kobietom pogodzić opiekę z pracą. W Europie potrafią to robić w Skandynawii i we Francji, gdzie podział ról jest bardziej partnerski i gdzie jest cała gama rozwiązań wspierających aktywność zawodową kobiet. W efekcie mamy wysokie wskaźniki zatrudnienia kobiet i wysoką dzietność.

Co zatem robić? Zmieniać świadomość? Politykę społeczną?

Wzorce kulturowe będą się zmieniać pod naporem wykształconych kobiet, które nie chcą pogodzić się z tradycyjnym podziałem ról. Polityka społeczna może i powinna ten proces przyspieszyć. Na przykład zarządzić, że urlop tacierzyński jest obowiązkowy. U nas mężczyzna może skorzystać z urlopu, ale nie musi. Gdy urlop taty jest obowiązkowy, ryzyko pracodawcy zatrudnienia kobiety i mężczyzny rozkłada się bardziej równomiernie i szanse kobiety na rynku pracy rosną. Ponadto może ona szybciej wrócić do pracy. Badane przez nas kobiety chciałyby elastycznych godzin pracy lub pracy w domu. Warto promować takie rozwiązania.

Więcej żłobków, przedszkoli?

Tak, zdecydowanie. Ale tradycyjne przedszkole od 8 do 16, taka fabryka opieki, nie rozwiąże problemu. Potrzebne są formy elastyczne: przedszkola, gdzie dzieci przebywają w różnych godzinach, niekoniecznie codziennie. I świetlice dla dzieci z pierwszych klas podstawówki. Musimy za wszelką cenę zapobiec temu, by młoda matka na tak długo wypadała z rynku pracy.

Na świecie modne staje się pojęcie firmy przyjaznej kobiecie. Czy polskie firmy mogą pomóc w rozwiązaniu problemów, o których pani mówi?

Niestety pracodawcy, których zadaniem jest maksymalizowanie zysku, postępują - ubolewam nad tym - racjonalnie, dyskryminując kobiety, zatrudniając je na gorszych warunkach, ograniczając awans. Wszystko dlatego, że ponoszą większe ryzyko związane z fatalnym podziałem ról. Polityka społeczna musi pomóc i pracodawcom, i kobietom, zwiększając użyteczność kobiet na rynku pracy i przenosząc część obciążeń na mężczyzn i placówki opieki.

Między domem a pracą

Ułatwienie kobietom łączenia pracy zawodowej z macierzyństwem ma ogromne znaczenie dla dalszego rozwoju Polski. Co temu sprzyja?

promowanie partnerskiego modelu rodziny i zwiększanie zaangażowania mężczyzn w obowiązki domowe,

zwiększanie dostępności zorganizowanych form opieki nad dziećmi i osobami dorosłymi oraz usług zastępujących pracę domową,

motywowanie pracodawców do zatrudniania, awansowania i lepszego wynagradzania kobiet,

podwyższanie pozycji zawodowej i kwalifikacji kobiet,

umożliwienie kobietom wychowującym dzieci pracę w niepełnym wymiarze i kształcenie się,

skracanie okresów pozostawania w domu z powodu macierzyństwa,

wprowadzenie w systemie świadczeń społecznych zmian podnoszących atrakcyjność pracy,

obniżanie bezpośrednich i pośrednich kosztów wychowywania dzieci.

Na podstawie publikacji I. E. Kotowskiej, U. Sztanderskiej, I. Wóycickiej "Między domem a pracą - rekomendacje dla polityków" (Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową).

Irena Wóycicka jest specjalistką od polityki społecznej. Była wiceministrem pracy w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego i Hanny Suchockiej. Pracuje w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową.

Pełna treść artykułu ukazała się w Gazecie Wyborczej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA