Oto, do czego są zdolni rodzice, by zapobiec "dziecięcej dramie". "Zadzwoniłam do dzika"

Co wybrać? Niewinne kłamstwo czy szczerość i prawdę? Bardzo często rodzic nie ma czasu na rozpatrywanie wszystkich "za" i "przeciw". Podejmuje decyzję, jaka w danym momencie wydaje mu się najsłuszniejsza.

Kiedy sytuacja robi się napięta, rodzic musi szybko podjąć decyzję: wyznać prawdę i narazić się na scenę złości lub rozpaczy kilkulatka? A może użyć niegroźnego kłamstwa, które pomoże załagodzić sytuację i uniknąć dramatu? A przynajmniej odsunąć go w czasie, do korzystniejszego momentu. Wiele osób bez wahania wybiera drugi wariant, co pozwala zyskać na czasie i zastanowić się, jak wybrnąć z trudnej sytuacji.

Zobacz wideo Po czym poznać, że dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"

"Co zrobiliście, żeby zapobiec dramie bombelka?"

Na Instagramie, na koncie __whos_your_daddy_, pojawił się post, którego autor zebrał zabawne wypowiedzi rodziców, w których ci wspominali białe kłamstwa, jakich dopuścili się w stosunku do swoich dzieci. Post opatrzył komentarzem: "Czasami jesteśmy tak zmęczeni, że godzimy się na rzeczy, na które w normalnych warunkach pewnie byśmy się nie zgodzili, ale kto chociaż raz nie zrobił czegoś dla świętego spokoju ze zmęczenia, niech pierwszy rzuci pampersem…"

A na obiad mięso z tyranozaura...

Jedna z internautek napisała: "Żeby córka zostawiła patyk w lesie, zmieniłam w telefonie zdjęcie męża na dzika i ten zadzwonił, że popilnuje patyka". Inna wyznała: "Chomik zdechł, powiedzieliśmy dziecku, że jest w szpitalu. Mąż udawał lekarza, a syn pytał przez telefon o wyniki". Jeszcze inna napisała: "Jak syn zjadł wszystkie borówki z krzaka, kupiłam w markecie nowe i ponabijałam na gałązki". Pośród komentarzy pojawi się też taki: "Powiedziałam, że mięso, które jest na obiad, jest z tyranozaura, bo syn nie chciał jeść. Zjadł". Jedna z mam przyznała: "Kazałam mężowi opuścić dom. Córka miała mamozę i antytatozę". Inna dodała: "Depilowałam pęsetą maliny."

Z dziećmi należy rozmawiać

Wiele białych kłamstw dotyczy domowych zwierzaków. Rodzice nie mają odwagi powiedzieć maluchowi,  że ukochany chomik zdechł lub schorowany kot wymagał uśpienia. W efekcie "wysyłają" pupile na wakacje. - Moi znajomi mówili swojej córce, że jej rybka wyjeżdża na wakacje. I kiedyś nie było złotej rybki w sklepie, więc kupili czarną i powiedzieli, że się opaliła - mówi w rozmowie z eDziecko.pl Natalia (nazwisko do wiadomości redakcji). - Kiedy trzeba było uśpić psa, powiedzieliśmy córkom, że wyjechał do sanatorium dla zwierząt i spędzi tam dużo czasu - wspomina Agata (nazwisko do wiadomości redakcji). - Nie żałuje tego kłamstwa, bo dziewczyny stopniowo oswajały się z nieobecnością psa, a gdy w końcu po kilku miesiącach powiedzieliśmy im prawdę, żal był mniejszy - dodaje.

Drobne, niewinne kłamstwa nie powinny pojawiać się w rozmowach z dziećmi zbyt często. Zdecydowanie lepiej chwytać się ich tylko w wyjątkowych sytuacjach. Dzieci, które się zorientują, że rodzice nie mówią im prawdy, przestaną darzyć je zaufaniem. Rodzice - w zależności od sytuacji i wrażliwości dziecka powinni wyczuć, kiedy mogą powiedzieć nawet bardzo bolesną prawdę, a kiedy nieco się z nią minąć.

Zdarza ci się oszukiwać swoje dziecko? Daj znać w komentarzu 

Więcej o: