Jest rok 1968. Mija właśnie piąta rocznica premiery wieczorynki "Jacek i Agatka". Uświetnić ma ją wywiad z jej twórczynią Wandą Chotomską. Pisarka wspomina wtedy pewnego chłopca - pacjenta szpitala - i nie wie jeszcze, że to wyznanie na zawsze wpłynie na losy historii. Mały pacjent był tak wielkim wielbicielem telewizyjnego Jacka, że zapragnął wręczyć mu medal.
Dziennikarze podchwycili pomysł chłopca i zorganizowali konkurs na projekt takiego odznaczenia. Zwycięskim projektem okazał się być rysunek uśmiechniętego słoneczka, autorstwa kilkuletniej wtedy dziewczynki - Ewy Chrobak z Głuchołaz. W 1969 roku słoneczko pierwszy raz zaświeciło. Wtedy też pierwszy raz postanowiono, by to dzieciom oddać głos: by to one same wybrały dorosłego, który zasłużył na miano ich bohatera. Na pierwszego kawalera Orderu Uśmiechu wybrały wyjątkową osobę. Kogoś, kogo podziwiali nie tylko mali, lecz także i ci duzi: profesora Wiktora Degę, wielkiego medyka i wielkiego człowieka, którego dziś wspomina się zdecydowanie za rzadko.
Opowieść o wybitnym ortopedzie i chirurgu ma swój początek w Poznaniu. Wiktor Dega przychodzi na świat 7 grudnia 1896 roku. Jako zdolny uczeń gimnazjum im. św. Marii Magdaleny włącza się w pracę konspiracyjną i niepodległościową, bo wierzy, że kiedyś Polska (chociaż wówczas nie było jej na mapie) będzie wolna. Jednak wszystko przerywa wybuch Wielkiej Wojny.
Jako mieszkaniec zaboru pruskiego został zmuszony do służby w armii pruskiej i wysłany na front. Udało mu się przeżyć i wrócić do Poznania, gdzie spokoju zaznaje tylko na chwilę. Gdy wybucha Powstanie Wielkopolskie, nie waha się. Znów rusza do walki, jednak tym razem to w ogniu wojny odkryje swoją życiową drogę - medycynę.
Szybko otrzymuje stopień sierżanta i kilka miesięcy później zostaje przeniesiony do batalionu zapasowego 68 pułku piechoty, a następnie skierowany na kurs medyczny, po którym dość szybko awansuje najpierw na stopień podporucznika, później porucznika. W 1920 roku zostaje przydzielony do 7 kompani zapasowej sanitariatu, a chwilę później postanawia "wziąć urlop" od wojska (głównie ze względu na trudne warunki materialne) i skupić się na nauce.
Wraca na studia medyczne, które zaczął w 1919 roku. Naukę kończy we wrześniu 1924 roku na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Poznańskiego, z tytułem doktora wszech nauk lekarskich. Wtedy też zaczyna specjalizację na kierunku chirurgii ortopedycznej jako asystent Kliniki Ortopedycznej Wydziału Lekarskiego. Początek lat 30 XX wieku to czas jego habilitacji i działalności w kierunku rehabilitacji. To on jako pierwszy zorganizował w szkołach powszechnych miasta Poznania pierwsze w Polsce bezpłatne kursy gimnastyki leczniczo-wyrównawczej dla dzieci z wadami postawy. Uchronił wiele maluchów przez poważnymi dysfunkcjami. Mówiło się, że Dega leczy ruchem, ale nie tylko ciało, lecz także i duszę.
Wyjątkowe dzieło Degi przerywa wybuch II wojny światowej. 31 sierpnia 1939 roku otrzymuje kartę mobilizacyjną - wezwanie do stawienia się w jednostce macierzystej. Znów szpitalny kitel musi zamienić na mundur. "Zmobilizowany jako lekarz-kapitan rezerwy armii polskiej brał udział w kampanii wrześniowej w ramach Armii Pomorze. W bitwie pod Kutnem został ranny. Wraz z obsadą szpitala wojskowego 17 września dostał się do niewoli" - podaje portal orsk.pl. Z oflagu (był to niemiecki obóz jeniecki, w którym trzymani byli oficerowie wzięci do niewoli) zwolniony został dopiero w kwietniu 1940 roku.
Na nowo musi zacząć uczyć się życia w nowej, wojennej rzeczywistości. Trafia do Warszawy, gdzie obejmuje stanowisko ordynatora Oddziału Chirurgii Dziecięcej w Szpitalu Karola i Marii. Wiktor Dega lata okupacji spędza na pomocy potrzebującym. Kiedy w sierpniu 1944 roku wybucha Powstanie Warszawskie, Dega przyłącza się do powstańców i robi to, co umie najlepiej: leczy rannych. Jest chirurgiem w szpitalu polowym w Lecznicy "Sano" przy ul. Lwowskiej. Po upadku powstania udaje mu się przedostać do Włodzimierzowa pod Piotrkowem Trybunalskim, gdzie pracuje jako lekarz aż do wyzwolenia.
Po wojnie Dega postanawia wrócić do Poznania, gdzie od razu rzuca się w wir pracy. Zajmuje się nauczaniem w ramach Akademii Medycznej. Podczas swojej praktyki odkrywa, że w procesie przywracania pacjentom zdrowia, bardzo ważna jest rehabilitacja.
Pacjenci chcieli, żeby ich ciała po operacjach były funkcjonalne. Chcieli wracać do pracy i odbudować zniszczone podczas wojny domy. Bardzo szybko zorientowaliśmy się, że oprócz leczenia ortopedycznego, trzeba było ludzkie ciało usprawniać. Zauważyliśmy też, że wielu pacjentów, poza urazami fizycznymi, cierpi też z powodu kompleksów psychicznych na punkcie swojej niesprawności. Zaczęliśmy współpracę z psychologami i magistrami wychowania fizycznego, by wprowadzić do życia kinezyterapię, czyli leczenie ruchem
- wyjaśniał prof. Dega na antenie Polskiego Radia, tuż przed śmiercią w 1995 roku.
Dega w Poznaniu organizuje w zasadzie od podstaw Klinikę Ortopedyczną z oddziałem rehabilitacji, warsztatami ortopedycznymi, pracownią psychologiczno-socjalną, szkołą podstawową, poradniami specjalistycznymi, pracownią anatomo-patologiczną, patofizjologii i biomechaniki, jako bazą materialną dla wszechstronnej działalności naukowej, leczniczej i dydaktycznej, które z biegiem lat rozbudowuje. I to właśnie dzięki jego staraniom powstaje w 1960 roku w Poznaniu pierwsza w Polsce, a także i na świecie, Katedra Medycyny Rehabilitacyjnej.
- Był dobrym człowiekiem i dobrym lekarzem. Kochał pacjentów i kochał swój zawód. Jego wielkim osiągnięciem było zorganizowanie wielkiej akcji wczesnego wykrywania zmian biodra u dzieci – dysplazji stawu biodrowego. Ile setek tysięcy dzieci uniknęło dzięki temu kalectwa? – pytał retorycznie prof. Jan Hoftek, lekarz ortopeda, wieloletni kierownik Stołecznego Centrum Rehabilitacji w Konstancinie na antenie polskieradio24.pl.
Dega za swoją działalność na rzecz rozwoju rehabilitacji otrzymał doktorat honoris causa swojej uczelni, a Europejskie Biuro WHO uznało jego program kompleksowej rehabilitacji obecnej na każdym etapie leczenia za modelowy. Jednak to przyznanie mu Orderu Uśmiechu było dla niego tym najważniejszym osiągnięciem, bo jego praca została doceniona i zauważona przez dzieci.
Profesor Wiktor Dega został pierwszym kawalerem Orderu Uśmiechu. Legitymację z numerem 1 odebrał osobiście 6 lutego 1969 roku. W czasie uroczystości był pasowany czerwoną różą i musiał z uśmiechem wypić z ogromnego pucharu sok z cytryny. Doskonale poradził siebie z tym zadaniem i co ciekawe, ta ceremonia obowiązuje do dziś.
Wiktor Dega zmarł w dniu 16 lutego 1995 r. w wieku 98 lat, jednak pamięć o nim pielęgnowana jest przez kolejne pokolenia. - Szkoła Podstawowa nr 23 im. Kawalerów Orderu Uśmiechu w Toruniu już od kilku lat pracuje z osobami, które otrzymały to szczególne wyróżnienie. Jednak szczególną postacią dla mnie i samych uczniów jest z pewnością pierwszy kawaler Wiktor Dega - społecznik, lekarz, który całym sercem wspierał, pomagał i kochał dzieci - mówi Kamila Flis, nauczycielka historii z toruńskiej placówki.