Choć historia zdarzyła się w 2020 roku, dziś znów świat o niej usłyszał za sprawą wielu głośnych publikacji w zagranicznych mediach. Historia jest na tyle alarmująca, że także postanowiliśmy przypomnieć ją naszym czytelnikom.
Dziewięcioletni chłopiec przez dwa lata przebywał sam w mieszkaniu, w którym nie było prądu i ciepłej wody w Nersac, miasteczku leżącym na zachodzie Francji. Jego matka w 2020 roku wyprowadziła się do swojego nowego partnera, mieszkali kilka kilometrów dalej.
Kobieta od czasu do czasu podrzucała swojemu dziecku jedzenie kupione za bony z opieki społecznej. Były to głównie konserwy, mrożonki i ciastka. Z racji braku ogrzewania, w mieszkaniu było zimno, więc dziecko spało pod kilkoma warstwami koców.
Prawda o sytuacji, w jakiej znalazł się chłopiec, przez dwa lata nie ujrzała światła dziennego, bo dziecko było bardzo zaradne. Dbało o higienę, zawsze było przygotowane do lekcji, nie opuszczało ich. "Był pogodny, bardzo dobrze się uczył, zawsze czysty i grzeczny. Nic nie wskazywało na to, że został porzucony" - powiedziała w wypowiedzi dla portalu Independent Barbara Couturier, burmistrzyni Nersac.
Sprawa się wyjaśniła, gdy sąsiedzi chłopca zauważyli, że podbiera im warzywa. Działo się tak, gdy brakowało mu jedzenia przynoszonego przez matkę i był głodny. W końcu zaczęli mu pomagać, ale ktoś anonimowo zgłosił sprawę władzom. Ostatecznie chłopiec trafił do rodziny zastępczej i odmówił kontaktu z matką. Ta dostała wyrok 18 miesięcy więzienia, z czego 12 w zawieszeniu. Ojciec chłopca, który mieszkał w innym mieście, nie został ukarany.
"Dawniej, kiedy wokół dziecka była dalsza rodzina i mieszkańcy wioski, jeśli matka je zaniedbywała, nie miało to większego znaczenia, bo dzieckiem zawsze ktoś się zajął. Teraz niestety już tak nie jest" - skomentował sprawę mieszkaniec Nersac.