W XIX-wiecznym Meksyku na świat przyszła Julia Pastrana. Różniła się od innych dzieci, bo prawie cala powierzchnia jej skóry była pokryta gęstymi włosami. W tamtych czasach diabła wyobrażano sobie jako włochatego potwora, więc mama dziewczynki ze strachu uciekła z nią do lasu. Dwa lata później na jej ślad natrafili pasterze i namówili ją do powrotu do cywilizacji. W obawie o własny los matka dziewczynki się jej wyrzekła, a Julię umieszczono w sierocińcu. Mimo że fizycznie bardzo różniła się od swoich rówieśników, to intelektualnie rozwijała się prawidłowo. Włochatą dziewczynkę przygarnął do siebie polityk i działacz społeczny gubernator Pedro Sanchez. Chciał dowiedzieć się, czy dzikie dziecko z lasu można oswoić i edukować. Tak zaczęła się tułaczka Julii. Poznajcie jej niezwykłą historię.
U Sancheza Julia Pastrana nauczyła się języków i różnego rodzaju przydatnych umiejętności. Po kilku latach zdecydowała się odejść od gubernatora w poszukiwaniukrewnych. Na swojej drodze spotkała showmana, który namówił ją do brania udziału we freak shows, czyli popularnych w tamtych czasach pokazach dziwaków. Mimo że Pastrana rozwijała się prawidłowo, postanowiono wmówić ludziom, że jest hybrydą człowieka i zwierzęcia. Tak zaczęła się jej długa przygoda z tego typu pokazami. Zmieniali się tylko jej opiekunowie, którzy handlowali dziewczyną niczym żywym towarem. Aby rozreklamować występy, opowiadano mity o plemieniu małpoludów, które utrzymuje seksualne stosunki z dzikimi zwierzętami. Pokazy fascynowały ludzi i Julia przemierzyła w ten sposób nie tylko Meksyk, ale także Kanadę i Europę. Jeden z jej opiekunów postanowił się nawet z nią ożenić, aby nigdy nie stracić potencjalnego źródła zarobku. Pastrana zaszła z nim nawet w ciążę, ale dziecko zmarło krótko po porodzie. Co ciekawe, było tak samo bujnie owłosione jak jego mama.
Niedługo po śmierci dziecka zmarła także sama Julia Pastrana. Jej mąż nie chciał jednak stracić źródła dochodów i z pomocą jednego z profesorów zabalsamował ciało kobiety i jej dziecka. Użyto do tego specjalnej techniki, która uczyniła z niej wypchaną mumię.
Dzieło profesora przeszło najśmielsze oczekiwania. Pierwsze zdjęcie, jakie najprawdopodobniej wyświetli się podczas wyszukiwania Julii Pastrany w przeglądarce internetowej, będzie ją przedstawiało w dynamicznej pozie, z rękoma wspartymi na biodrach i spoglądającą wyzywająco na publiczność. Julia będzie miała na szyi krzyżyk, kwiaty we włosach i piękną sukienkę pokrytą skomplikowanym haftem. Wygląda na nim, jakby zaraz miała wyjść z kadru i powiedzieć, co myśli o wystawianiu jej na pokaz
- czytamy w książce "Dziwolągi" Joanny Zaręby. Zdjęcie, o którym mowa zostało zrobione Julii kiedy była już martwa. Jej mumię wożono po całym świecie i w ten sposób kobieta pośmiertnie kontynuowała swoje występy. Z roku na rok mumia Pastrany traciła jednak zainteresowanie, aż w końcu spadło ono do zera. Przestano postrzegać ja jako hybrydę człowieka i zwierzęcia, tylko rozumiano, że była po prostu chora. Ostatecznie po 130 latach jej ciało spoczęło na jednym z meksykańskich cmentarzy.