Zależy mi na tym, by moje dziecko kierowało się nie tylko rozumem, lecz także i sercem. Było empatyczne, pomocne i umiało mówić o swoich emocjach. Oczywiście wszystko brzmi pięknie, zgrzyt pojawia się, kiedy dodaje, że mam syna, a nie córkę. Chłopcy przecież mają być twardzielami, delikatność jest zarezerwowana tylko dla dziewczynek. Mój syn jest "maminsynkiem" (przynajmniej według co bardziej krytycznych krewnych i znajomych), bo przecież powinien być już mężczyzną - dzielnym i mężnym, a na pewno niepłaczącym. Jak marudzi, płacze i chce do mamy, jest nazywany mięczakiem i mazgajem.
Jak wyglądają witryny sklepowe z akcesoriami dla dzieci? Dla dziewczynek mamy mini pralki, zestawy do gotowania i sprzątania. Są lalki i niezliczona ilość przytulanek. A jak wygląda ten regał dla chłopców? Są zabawkowe autka, minipojazdy budowlane, zestawy dla małego majsterkowicza oraz pistolety i karabiny. Podobnie z ubrankami. Nawet głupi t-shirt komunikuje światu: "jestem siłaczem", "jestem supermenem", a może raczej: "hej, jestem kolejnym pokoleniem, któremu świat chce odmówić prawa do posiadania uczuć".
Jako mama uważam, że część rzeczy faktycznie może być chętniej wybierana przez dziewczynki, a część przez chłopców. Jednak zabawki nie mają przypisanej płci. Zestaw małego majsterkowicza może zainteresować dziewczynkę, a zabawkowa kuchnia - chłopca. Mój syn taką ma i to jest jedna z jego ulubionych zabaw. Czy przez to, że kupuję mu takie zabawki i pozwalam się nimi bawić, wychowuje go na tego przysłowiowego mięczaka? Nie sądzę.
Zasady, że chłopacy nie płaczą, trzymano się bardzo długo. Dlatego może tak trudno jest zaakceptować mojemu mężowi, że jego syn potrzebuje więcej czułości, niż on sam otrzymał. Nie jest mazgajem, bo przewrócił się na placu zabaw i potrzebuje uwagi. Płaczem wyraża swoje emocje, z którymi jeszcze nie umie sobie poradzić. Kiedyś małych chłopców wychowywano na przyszłych wojowników. Nie mogli płakać, okazywać swojej słabości. Musieli być twardymi. Musieli się umieć bić i walczyć o swoje. Płacz był zarezerwowany dla dziewczyn.
Sama byłam tak wychowywana. To dziewczyna jest krucha i delikatna. Trzeba o nią dbać i się troszczyć. O chłopca już niekoniecznie. On sobie poradzi. Musi poradzić, bo inaczej zostanie nazwany mięczakiem. A co jeśli nie da rady?
Jeśli dziecko płacze, ma ku temu powód. Bez względu na płeć oraz wiek. Chociaż niektórzy uważają, że płacz jest "z byle powodu" i negują to. Ciągle słyszę: "no już, nie płacz, przecież nic się nie stało"; "nic cię nie boli, nie udawaj", "nie bądź mazgajem". I wtedy zastanawiam się, czy po tych słowach tym dzieciom zrobi się lepiej? A może po prostu dostają sygnał, że ich emocje są złe. Z czasem nauczą się je tłumić. Przestaną płakać i mówić o tym, co ich boli, co powoduje smutek, czego się boją. Tego nie chcę dla mojego syna. Nie chcę, żeby był twardzielem, bo skłonność do płaczu jest taka sama u dziewczynek, jak i chłopców.
Płacz nie jest słabością, nie jest też powodem do wstydu. To, czego chcemy nauczyć nasze dziecko, co chcemy mu przekazać, zależy od nas, dorosłych. Ja wychodzę z założenia, że nie chcę wychowywać swojego syna na twardziela. Twardzielką muszę być natomiast ja, bo moje podejście - mimo upływu lat - nie spotyka się z entuzjazmem otoczenia. Zarzuca się mi, że mój prawie trzylatek to maminsynek i płaczek, bo zamiast mówić "nie rycz, nic się nie stało", staram się powiedzieć: "widzę, że ci smutno, chcesz się przytulić i opowiedzieć o tym?". Wkurza was to? Niech tak będzie. Wytrzymam.
Czy w Waszym otoczeniu nadal nie ma przyzwolenia na płacz chłopców? Jeśli chcesz podzielić się z nami swoimi sposobami na wychowanie, swoją historią, napisz na adres: edziecko@grupagazeta.pl
Gwarantujemy anonimowość. Wasze opinie są dla nas ważne!