W piątek 22 listopada odbył się zjazd Związku Nauczycielstwa Polskiego, w którym wziął udział między innymi Donald Tusk. Powiedział wówczas, że będzie walczył o podwyżki dla pedagogów, bo "zawód nauczyciela nie może być opłacany niżej niż przeciętna płaca. Dla mnie to też jest oczywiste". Dodał też, że zrobi wszystko, aby przyspieszyć prace nad zmianami w kwestii wynagrodzeń nauczycieli. Między innymi tego, aby pensje były powiązane ze średnim wynagrodzeniem.
Jak podaje serwis Portal Samorządowy.pl, tworzony właśnie projekt zmian w zakresie wynagrodzeń nauczycieli ma wpłynąć między innymi na mechanizm corocznej aktualizacji wysokości pensji. Pierwotnie miało to się odbyć poprzez określanie maksymalnej i minimalnej stawki na najwyższym poziomie wykształcenia nauczyciela (z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym):
W przypadku pozostałych stopni awansu i poziomów wykształcenia kwoty miał określić minister właściwy do spraw oświaty i wychowania. Jednak teraz związkowcy walczą o to, aby wynagrodzenia były powiązane ze średnią pensją w Polsce. Wówczas zasadnicza pensja nauczyciela początkującego wzrosłaby z obecnych 4908 zł do 5868 zł, dyplomowanego z 5915 zł do 8038,41 zł, a mianowanego gdzieś pośrodku między tymi dwoma. A kiedy byłoby to możliwe? Niestety nieprędko, bo jeśli nawet takie przepisy weszłyby w życie, to dopiero w 2026 roku.
Od 1 stycznia 2025 r. nauczyciele początkujący mają otrzymać od rządu pięcioprocentowe podwyżki, a pozostali po 4.1 procent. Co za tym idzie, stawki będą wówczas następujące:
Nauczyciele z tytułem zawodowym magistra i z przygotowaniem pedagogicznym:
Z kolei nauczyciele z tytułem zawodowym magistra, ale bez przygotowania pedagogicznego, z tytułem licencjata (inżyniera) z przygotowaniem pedagogicznym, tytułem licencjata (inżyniera) bez przygotowania pedagogicznego, z dyplomem ukończenia kolegium nauczycielskiego lub nauczycielskiego kolegium języków obcych będą zarabiali: