Ludziom na pogrzebie pękły serca. Wnuczka powiedziała o "najcenniejszym prezencie", jaki dostała od dziadka

Są takie chwile w życiu, kiedy zatrzymujemy się i myślimy nad przemijającym czasem i tym, że przecież nic nie trwa wiecznie. Mowa pogrzebowa, którą wygłosiła wnuczka na pogrzebie swojego dziadka, poruszyła wiele osób. Polały się łzy, bo każdy z uczestników tej uroczystości uzmysłowił sobie, że najcenniejszym prezentem, który można dostać od innej osoby, jest czas.

Na portalu lovewhatmatters.com, gdzie wpisy dotyczą w dużej mierze rodzinnych historii, jedna z kobiet postanowiła uczcić pamięć o swoim zmarłym dziadku. Opisała nie tylko to, kim był mężczyzna i jaki wpływ miał na jej życie. W swoich wspominkach na temat ukochanego dziadka zawarła fragment mowy pogrzebowej i "najcenniejszym prezencie", jaki od niego dostała. Wyzwanie chwyta za serce i sprawia, że łzy same napływają do oczu.

Zobacz wideo Pytamy przedszkolaków, czego nauczyli ich dziadkowie. "Szyć" "Jeździć traktorem"

Słowa wnuczki o zmarłym dziadku

"Mój dziadek, Stan, zmarł dwa dni temu w wieku 87 lat" - zaczęła swoją historię wnuczka mężczyzny. Zmagał się z wieloma chorobami. Przeszedł kilka ataków serca, udary i wylewy. Cierpiał również na chorobę Parkinsona. "Kiedy odszedł, pozostawił pustkę" - zaznacza kobieta. Jednak to fragment jej mowy pogrzebowej okazał się najbardziej wzruszającym momentem. 

"Byłam dzieckiem wychowywanym bez ojca. Kiedy moja mama była w pracy, ja zostawałam pod opieką moich dziadków. Byłam z nimi bardzo zżyta. Mój dziadek zastępował mi ojca. Był zawsze obok, zawsze pojawiał się na wszystkich "ojcowskich" wydarzeniach. Przejął rolę taty, którego nigdy nie miałam" - wspomina kobieta, dodając od siebie kilka osobistych wspomnień, jak to dziadek odbierał ją z randek albo służył wsparciem podczas trudnych rozmów o sercowych problemach.

"Istnieje niezliczona ilość słów opisujących mojego dziadka - zdeterminowany, pracowity, inteligentny, miły. Odnosił sukcesy w biznesie i był oddany rodzinie. A mimo wszystkiego, czym się zajmował, pracą, domem, inwestycjami, golfem, przyjaciółmi, sprawami kościoła, działalnością charytatywną - jego drzwi były (dosłownie) zawsze otwarte" - wylicza jego wnuczka. "Miał zawsze dla mnie czas. W szufladzie swojego biurka trzymał nawet moją ulubioną kolorowankę. Nigdy nie odmówił mi uwagi. Chociaż był bardzo zajęty, zawsze znajdował chwilę wolnego, aby się ze mną pobawić, porozmawiać, albo zwyczajnie przytulić i posiedzieć w ciszy, kiedy miałam zły dzień" - dodaje.

"Najcudowniejszy prezent"

"Jego najcudowniejszym i najcenniejszym prezentem dla mnie był właśnie czas. Bezwzględu na to, co się działo, ile miał spraw na głowie, kto go potrzebował, drzwi jego gabinetu były zawsze dla mnie otwarte. Czy wiedział, że poświęcając mi swój czas, pomaga mi w ten sposób? Nie wiem, ale biorąc pod uwagę, że zawsze wydawał się cztery kroki przed wszystkimi innymi, myślę, że to bardzo prawdopodobne" - czytamy dalej. "Dziadku, kocham cię i bardzo tęsknie. Dziękuję za twój prezent" - dodaje.

Więcej o: