Napisał najbardziej wzruszającą powieść dla dzieci. O nim samym mówi się niewiele. "Był karmicielem wszy"

Mówił o sobie niewiele. Był z natury zamknięty w sobie. Nie chciał opowiadać o swoim życiu prywatnym, miał też mały krąg znajomych. W swoim życiorysie pisze o sobie tak: "Nie mam i nie miałem majątku. Rodzice nie mają i nie mieli majątku. Nie byłem karany sądownie ani dyscyplinarnie. Nie należałem i nie należę do organizacji politycznych. Nie służyłem w wojsku. Nie służyłem też w żandarmerii, granatowej policji, II oddziale. Nie wyjeżdżałem za granicę. Nie służyłem w armiach obcych. Nie zmieniałem narodowości". O kim mowa? Oczywiście o Romanie Pisarskim, pisarzu, który kojarzony jest za sprawą wzruszającej powieści dla dzieci.

Kim był Roman Pisarski? Dziś kojarzony jest głównie za sprawą jego najsłynniejszej książki, która stała się lekturą obowiązkową dla uczniów klasy trzeciej szkoły podstawowej. Mowa oczywiście "O psie, który jeździł koleją". Ten wyciskacz łez kojarzy chyba każdy, jednak niewielu potrafi powiedzieć nieco więcej o historii autora, a ta jest równie ciekawa i nieco bardziej tajemnicza. Szczególnie czasy wojenne i fakt, że dzięki posadzie karmiciela wszy - uniknął rozstrzelania.

Zobacz wideo Sarsa w szkole była rebelką. "Moja mama była dyrektorką" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]

Mówił o sobie niewiele. Był zamknięty w sobie czy miał powody, by milczeć?

Tułacz - tak w jednym słowie można by opisać całą historię Romana Pisarskiego, którą zaczęła się w dawnym Stanisławowie (dziś to ukraińskie miasto Iwano-Frankiwsk) w 1912 roku. To właśnie wtedy na świat przyszedł Roman Maria Józef Pisarski i tam spędził kilka pierwszych swoich lat. Jednak ze względu na pracę ojca - często się przeprowadzali. "Alfred Pisarski był wysoko postawionym urzędnikiem Kolei Państwowych, piastował m.in. stanowisko naczelnika okręgu lwowskiego i dyrektora Służby Handlowo-Taryfowej w Toruniu i pracował tam, gdzie delegowało go Ministerstwo Kolei, a rodzina przeprowadzała się razem z nim" - dowiadujemy się z portalu culture.pl.

Mały Romek Pisarski zaliczył kilkanaście szkół. Nie miał bliskich przyjaciół, ani kolegów. Traktowany był jako outsider, który przyjechał z daleka, by za chwilę znów wyjechać. Mimo tych wszystkich zawiłości udało mu się zdać maturę i rozpocząć studia. Te jednak nieco się przedłużyły z uwagi na fakt, że nie do końca wiedział, co chce w życiu robić. Początkowe dwa lata spędził na filologii klasycznej, na krótko przeniósł się na bohemistykę, aby w końcu wybrać filologię polską. W 1938 roku zmienił uczelnię na Uniwersytet Warszawski, ale po trzech miesiącach, rzucił studia.

Jego pisanie "do szuflady" przyniosło jednak oczekiwane skutki. W maju 1939 roku zadebiutował wierszem "Granica" opublikowanym w "Kurierze Literacko-Naukowym". A potem przyszła i zgodnie ze starożytnym stwierdzeniem: gdy grzmią działa - milkną muzy, Pisarski skupił się na tym, by przeżyć czas zawieruchy. Na samym początku hitlerowskiej okupacji przebywał w Stanisławowie, gdzie zatrudnił się w miejskiej oczyszczalni ścieków, czyścił kanały odpływowe, a potem uciekł w bieszczadzkie lasy, zatrudniając się jako drwal. Następnie zamieszkał we Lwowie. Potem tereny zachodniej Ukrainy zajęły wojska radzieckie, a on sam zatrudnił się przez chwilę w zakładach ślusarskich. Jednak była to praca przy chemikaliach, bardzo niebezpieczna i wyniszczająca. W jednym ze swych dzienników napisał, że musiał się z niej zwolnić, bo zniszczył już całe swoje ubranie i miał poranione ręce.

Jednak legalne zatrudnienie, a zwłaszcza takie, które miało pomóc okupantom, było na wagę złota. Pisarski został więc "strzykaczem i karmicielem wszy w Instytucie Rudolfa Weigla, zakładzie produkującym szczepionki przeciw tyfusowi" - podaje portal culture.pl. Strzykacz zarażał wszy tufusem, a karmiciel przez 45 minut dziennie stawał się pokarmem dla wygłodniałych owadów. To właśnie ta praca uchroniła go przed rozstrzelaniem. Bo kiedy do Lwowa, gdzie się przeniósł, wkroczyły wojska hitlerowskie, zrobiło się bardzo niebezpiecznie. W czasie jednej z ulicznych łapanek został schwytany. Wtedy zeznał, że jest karmicielem wszy. Gdy jego słowa znalazły potwierdzenie, został uwolniony, podczas gdy resztę wówczas aresztowanych osób wywieziono na przedmieścia miasta i rozstrzelano w pobliskich Piaskach.

Wojna, wojna i po wojnie...

Po zakończeniu wojny przeniósł się do Gliwic. Potem przez kilka lat był jeszcze Toruń, na koniec Warszawa. Uczył języka polskiego, historii, propedeutyki filozofii. Od 1952 zajął się wyłącznie twórczością dla dzieci i młodzieży. Inne utwory pisarza to m.in.: "Podróże małe i duże", "Opowieść o toruńskim pierniku" czy "Opowieść o Lajkoniku". Potem przyszedł czas na powieść, która stała się hitem. Mowa oczywiście o książce: "O psie, który jeździł koleją", która dotyczy przede wszystkim przyjaźni, niezwykłej więzi, która łączy psa i człowieka. Kończy się ona bardzo dramatycznie. Kundelek poświęcił życie, by ocalić życie Adele, córki zawiadowcy, co jest dowodem miłości i przywiązania czworonożnego bohatera. Gdyby nie szybka reakcja pieska, dziewczynka zginęłaby pod kołami pociągu.

Dziś ta opowieść jest lekturą obowiązkową dla uczniów klasy trzeciej. Liczba kolejnych wydań wydaje się niepoliczalna, ale szacuje się, że jest ich ponad pięćdziesiąt.

Więcej o: