Wydawałoby się, że czasy, kiedy ludzie byli nazywani "starymi pannami i kawalerami" minęły. Okazuje się, że wcale tak nie jest. Osoby po 30. roku życia, które nie założyły rodziny, często słyszą tego typu określenia. Jednych drażnią, innych oburzają, a są też tacy, którzy zwyczajnie je ignorują.
Wiele osób nie rozumie, że nigdy nie marzyłam o wielkiej rodzinie i gromadce dzieci. Zawsze współczułam koleżankom, które miały młodsze rodzeństwo i musiały się nim zajmować. Nigdy nie czułam chęci posiadania dzieci i z biegiem lat to się nie zmieniło. Każdy mi powtarzał, że jak się zakocham, to będzie inaczej
- mówi Gosia, która niedawno świętowała 35. urodziny. - Nic takiego się nie stało. Na szczęście mój partner też nie czuje potrzeby bycia ojcem. Jestem szczęśliwa, mam czas na swoje zainteresowania, podróże. Spełniam się zawodowo. Nie wiem, dlaczego niektórzy myślą, że ludzie bez dzieci są ludźmi nieszczęśliwymi. To nieprawda - dodaje.
Malwina ma 30 lat. W rozmowie z nami przyznaje, że od zawsze wizja porodu wydawała jej się przerażająca. Do tego ma poczucie, że nie była i nie jest przygotowana do roli mamy.
- Cały czas wydaje mi się, że nie dość przeżyłam, bym mogła poświęcić się jednej, kruchej istocie i zapewnić jej jak najlepsze życie. W tym wieku, jeśli nie poznało się kogoś na studiach czy w pracy, a ma się tę samą grupę znajomych, ciężko jest też znaleźć partnera, a co dopiero takiego, który byłby kandydatem na ojca. Mam koleżanki, które również nie mają dzieci, są w moim wieku i o tym macierzyństwie marzą. Powodem jest jednak brak partnera. Ja nie czuję presji czasu, nie słyszę "tykającego zegara" - opowiada.
Jedyny lęk, z jakim Malwina musiała się uporać jako bezdzietna 30-latka, to fakt, że... sprawi zawód swoim rodzicom. Przeprowadziła już z nimi poważną rozmowę, a nastawienie seniorów ją zaskoczyło. Okazało się, że posiadanie wnuków nie jest ich największym marzeniem. - Czuję się dobrze, gdyż w swojej decyzji mam wsparcie bliskich - dodaje.
Ula niebawem będzie miała 40. urodziny. Kiedyś chciała być mamą, jednak teraz nie zdecydowałaby się na ten krok. - Bałabym się, że urodzi się chore, bo jestem za stara na rodzenie dzieci, a do tego... nie mam już ciśnienia na macierzyństwo. Może to dziwne, ale z wiekiem mi przeszło. Nauczyłam się cieszyć i doceniać życie takim, jakie jest. Nie każdy musi żyć według identycznego schematu. Spełniam się jako "superciocia" i tyle - opowiada. Jedyne, z czym nie może się pogodzić to fakt, że inni ingerują w jej życie i komentują je.
Wkurzają mnie ciągłe pytania, czy mam kogoś. Najbliżsi tego nie robią, tylko jacyś dalecy krewni, co spotkają mnie raz na kilka lat. Tak jak na cmentarzu na Wszystkich Świętych jakaś ciotka, którą widziałam może kilka razy w życiu, zaczyna mi opowiadać, jakie to nieszczęście, że "starą panną" zostałam.
- opowiada Ula. - Miałam ochotę jej wygarnąć, żeby swoimi dziećmi się zajęła. To było żenujące, w końcu powiedziałam jej, że ja tam nie narzekam i poszłam, bo tłumaczenie takim osobom naprawdę nie ma większego sensu. Ludzie przecież "zawsze wiedzą lepiej".
Podobne przemyślenia o swoim otoczeniu ma Adam, bezdzietny 38-latek. O ile najbliżsi często okazują dużo wsparcia i zrozumienia, o tyle z dalszymi krewnymi jest zdecydowanie inaczej.
Chyba pogodziłem się już z tym, że w oczach rodziny jestem 'starym kawalerem'. Kilka lat temu był taki moment, że wydawało mi się, że to straszne, bo nie założyłem rodziny, nie mam dzieci. Dziś patrzę na to zupełnie inaczej. W rodzinie mamy sporo dzieciaków i bycie wujkiem mi odpowiada.
- mówi Adam. - Mam swoje życie, swoje sprawy, mnóstwo przyjaciół. Nie czuję się samotny, nie mam tak, że wieczorami rozpaczam, bo nie założyłem rodziny. I wkurza mnie, jak jakaś ciotka 'dobra rada' okazuje mi współczucie. Bo czego mi współczuje? Fajnego życia, wakacji, wyjazdów i robienia tego, na co mam ochotę? Bawi mnie to, ale cóż, nie chce mi się dyskutować - dodaje.
39-letni Karol także nie nazywa samego siebie "samotnym". Uważa, że mało który singiel chce, by ktokolwiek używał wobec niego tego określenia. Zapewnia, że nigdy się nie nudzi, bo nie ma na to czasu. Spotyka się z rodziną, przyjaciółmi, cały czas poznaje nowe osoby.
Nie uważam, że posiadanie dzieci sprawia, że człowiek czuje się samotny lub nie. Czasem jest mi trochę szkoda, że nie mam dziecka, ale też nie robię z tego tragedii. Wieczorami nie leżę na kanapie i nie patrzę w sufit, jak się niektórym wydaje. Mam co robić. Nie miałbym nic przeciwko, gdybym poznał partnerkę, która ma dziecko/dzieci, ale też nie będę wmawiał, że takiej szukam. Nie mam ciśnienia na założenie rodziny.
Jedynie czasem słyszy niewygodne pytania od rodziców. Pochodzą z mniejszej miejscowości i chcieliby widzieć syna jako dopełnienie tradycyjnego rodzinnego obrazka. - Wydaje im się, że mężczyzna bez żony i dzieci nie może być spełniony. Cały czas im tłumaczę, że to nieprawda, kiwają głowami, ale wiem, że swoje myślą. A pewnie i wścibskie sąsiadki nie dają im żyć, bo ciągle o mnie wypytują i lamentują nad moim losem. Tymczasem jestem zadowolony ze swojego życia i szczerze, to nie obchodzą mnie opinie innych. Nie muszę nikomu nic udowadniać - dodaje.
Single, z którymi rozmawiałam, przyznają jedno - najbardziej denerwuje ich brak zrozumienia i szacunku ze strony innych. A przecież nie wszyscy muszą żyć wobec jednego, utartego schematu. Rodzicielstwo jest ogromną odpowiedzialnością i nikt nie powinien decydować się na ten krok, tylko dlatego, że inni wmawiają, że "tak trzeba". Dzieci powinny przychodzić na świat chciane i kochane, a nie dlatego, że "sąsiadka mamy tak radziła".
Jak wynika z ostatniego Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań, który został przeprowadzony w 2021 roku, wzrasta liczba małżeństw bezdzietnych. Obecnie jest ich około 3 mln. Główny Urząd Statystyczny podaje, że w Polsce jest obecnie ponad 10 mln 159 tys. rodzin. W 2011 r. było ich o ponad 800 tys. więcej. Co za tym idzie, przybyło par, które pozostają w związkach niesformalizowanych. W 2021 r. podano, że jest ich 552,8 tys. Dla porównania, 10 lat wcześniej było ich 316,5 tys.
Nie ma jednak wątpliwości, że największe zmiany dotyczą małżeństw z dziećmi. W 2021 r. ta grupa (4 mln 242,1 tys.) nadal była najczęstszym typem rodziny. Co ciekawe jednak 10 lat wcześniej była znacznie liczniejsza, badania dowodzą, że zmniejszyła się o 1 mln 214,7 tys. osób, czyli o 22,3 proc. Spadek ten dotyczył głównie dużych miast, na wsiach był on zdecydowanie niższy.