Pierwsze okno życia powstało w 2006 roku u sióstr nazaretanek w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 39. Dziś istnieje ponad 70 takich miejsc prowadzonych przez różne instytucje: szpitale, zakony, domy samotnej matki. "Okna Życia nie zastępują szpitali, gdzie matka może pozostawić noworodka zrzekając się praw rodzicielskich, ale są alternatywą dla porzucenia dziecka na śmietniku i pozbawienia go opieki, zwłaszcza przez matki ukrywające ciążę" - czytamy na stronie caritas.pl.
W mediach co jakiś czas pojawiają się informacje o kolejnych dzieciach znalezionych w oknach życia. Niestety równie często pojawiają się doniesienia o żartach i aktach wandalizmu, jakich padają ofiarą.
W 2021 roku siostry Boromeuszki opiekujące się oknem życia przy ulicy Rydygiera 22-28 we Wrocławiu, znalazły w nim 20-letniego mężczyznę, który nie mógł się stamtąd wydostać. Był pijany. Siostry wezwały policję. Mężczyzna nie był w stanie wyjaśnić, dlaczego wszedł do okna życia. Został przewieziony do Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym we Wrocławiu. Gdy wytrzeźwiał, twierdził, że nic nie pamięta. Usłyszał zarzuty zniszczenia mienia. "Uszkodził wanienkę, w której zostawia się noworodki i mocno zabrudził ściany wnęki, w której znajduje się okno życia. Straty oszacowano na około dwa tysiące złotych" - poinformował wówczas w rozmowie z portalem gazetaroclawska.pl sierżant sztabowy Krzysztof Marcjan z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
W tym samym oknie życia w sierpniu 2022 roku siostry znalazły 20-letnią kobietę. Okazało się, że pod wpływem alkoholu wpadła na pomysł zrobienia sobie "śmiesznego selfie" w oknie życia. Weszła do środka, ale się w nim zatrzasnęła. Na miejsce wezwano policję. Niestety nie obyło się bez strat. Amatorka selfie połamała sprzęt znajdujący się w środku i butami ubrudziła ściany. Siostry oszacowały straty na ponad 500 zł.
Rok później zdemolowane zostało bydgoskie okno życia działające przy ul. Gdańskiej 56. Sprawcy wsypali do środka śmieci i zniszczyli specjalne łóżeczko, w którym zostawia się dziecko. Nie udało się ustalić ich tożsamości. "Trudno powiedzieć, dlaczego ktoś tak robi. Może bezmyślnie albo z jakichś pobudek ideologicznych. Może z nienawiści do kościoła?" - powiedział wówczas w rozmowie z Wprost biskup Krzysztof Włodarczyk, ordynariusz diecezji bydgoskiej.
Kilka lat temu ucierpiało też okno życia w Sandomierzu, którym opiekują się Siostry Szarytki - uszkodzona została szyba ze specjalnego utwardzanego szkła. I tym razem nie udało się schwytać sprawców, policja podejrzewała, że byli to pseudokibice wracający z meczu.
Są łatwym obiektem wandali
Okna życia zazwyczaj znajdują się w spokojnych miejscach, na uboczu, gdzie rodzic może niepostrzeżenie zostawić dziecko i bez trudu się oddalić. Nie są też monitorowane, bo założeniem takich miejsc jest możliwość pozostania przez rodzica anonimowym. Z tego właśnie powodu okna życia bywają obiektem żartów i aktów wandalizmu, a osoby, które się ich dopuszczają, czują się bezkarne, bo trudno jest ustalić ich tożsamość i pociągnąć do odpowiedzialności. Do okien życia trafiają butelki po alkoholu i inne śmieci, specjalne łóżeczka znajdujące się w środku są niszczone, giną materacyki i beciki.
- U nas niestety takie przypadki zdarzają się regularnie. Na takie żarty pozwalają sobie zwykle weekendowi imprezowicze, którzy w nocy wracają do domu. Dla zabawy uruchamiają alarm, czasem ma to miejsce nawet siedem razy w ciągu jednej nocy. Najgorzej jest latem, kiedy jest więcej imprez - mówi w rozmowie z eDziecko siostra Ewa z wrocławskiej fundacji Evangelium Vitae. - Każdy taki żart budzi osobę, która dyżuruje przy oknie życia, a to może powodować utratę czujności - dodaje i apeluje o rozsądek i odpowiedzialność.