Dziecko chore, a terminów na wizytę POZ brak. "To wbrew przepisom". Wyjaśniamy, co zrobić

Początek sezonu jesiennego nie przyniósł nic dobrego dla dzieci i ich rodziców. Powód? Infekcje bakteryjne, wirusowe, po zwykłe przeziębienia, katarki, a skończywszy na już nieco poważniejszych chorobach, kiedy konieczna jest wizyta u specjalisty. Jednak co w przypadku, kiedy rejestrując wizytę w przychodni, słyszymy "dziś nie ma już wolnych terminów, proszę dzwonić jutro"?

Jestem mamą dziecka żłobkowego, a to oznacza, że dość często odwiedzamy przychodnię lekarską. Jednak to, co mnie irytuje najbardziej to fakt, że jak zostaje z maluchem w domu, bo ma brzydki kaszel/ gorączkę/ katar/ nieznanego pochodzenia wysypkę i chcę umówić się na wizytę do naszego pediatry, często słyszę, że dziś już nie ma miejsc i albo pozostaje mi wycieczka na SOR, albo mam dzwonić następnego dnia i próbować szczęścia. Jednak okazuje się, że odesłanie rodzica chorego dziecka z kwitkiem nie jest zgodne z prawem.

Zobacz wideo Wolny czas po przedszkolu? Jak go wykorzystują dzieciaki?

Prawo do wizyty ma każdy. Znaj swoje prawa

Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 24 września 2013 roku w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej, pacjenci mają prawo do wizyty lekarskiej, jeśli ich stan zdrowia tego wymaga. Oczywiście zwykły katar, czy kaszel nie jest powodem, by pilnie umawiać się na wizytę lekarską, jednak wysoka gorączka, wymioty, bóle brzucha, czy inne dość poważne symptomy już tak.

Pamiętam, jak mój syn zaraził się jelitówką. Niby nic takiego, ale u takiego maluszka może dojść do odwodnienia w bardzo krótkim czasie. Kiedy w końcu dodzwoniłam się do rejestracji, usłyszałam, że na ten dzień nie ma już dostępnych terminów. Mam czekać do kolejnego dnia i dzwonić o 8 rano, albo jechać do szpitala. Nie miałam siły się kłócić o to, by moje dziecko zostało przyjęte. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechaliśmy do szpitala dziecięcego. Na całe szczęście przed nami były tylko dwie osoby, więc dość szybko lekarz nas przyjął. I tu moja intuicja nie zawiodła, bo dziecko było naprawdę w złym stanie. Dostał kroplówkę i zostaliśmy na oddziale. Boję się pomyśleć, co by było, gdybym jednak postanowiła czekać do kolejnego dnia.

I właśnie tu warto znać swoje prawa, bo pracownik przychodni nie może odmówić prawa do wizyty. "Zgodnie z przepisami w przypadku, kiedy stan zdrowia pacjenta uzasadnia konieczność odbycia przez niego wizyty u lekarza w dniu zgłoszenia się do przychodni, pracownik rejestracji ma obowiązek umożliwić wizytę lekarską w tym dniu" – donosi "Rzeczpospolita".

Warto jednak pamiętać, że to lekarz, a nie pracownik rejestracji, decyduje o konieczności udzielenia pilnej pomocy medycznej.

Co jeśli w rejestracji brak wolnych terminów?

"Brak wolnych terminów dziś, proszę dzwonić jutro"  - to często słyszę jako rodzic dziecka, który próbuje umówić się na wizytę do pediatry w sezonie infekcyjnym. Jednak jeśli pracownik rejestracji odmawia umówienia wizyty ze względu na brak dostępnych miejsc, trzeba wiedzieć, że jest to niezgodne z prawem. Portal "Rzeczpospolita" radzi, co w takiej sytuacji możemy zrobić:

  • zgłoszenie do kierownika placówki − pierwszy krok, jaki powinni podjąć rodzice w przypadku odmowy przyjęcia;
  • prośba o pisemne wyjaśnienie – jeśli interwencja u kierownika nie przynosi rezultatu, warto poprosić o pisemne wyjaśnienie odmowy;
  • zgłoszenie do NFZ – jeżeli odpowiedź nadal nie jest satysfakcjonująca, rodzice mogą skierować sprawę do właściwego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.

Jeśli to zawiedzie, warto zgłosić całe zajście do Rzecznika Praw Pacjenta, który pomoże w wyjaśnieniu sytuacji i egzekwowaniu prawa pacjenta.

Więcej o: