Zdążyli się wprowadzić. Pół godziny później zapukała sąsiadka. "Tu mieszkają ludzie"

"Ale zaskoczenie, że sąsiedzi reagują na nietypowe sytuacje. Nie mieszkacie sami w bloku i niestety trzeba się liczyć z innymi", "Każdy chce mieć ciszę i spokój", "Zawsze możecie zmienić mieszkanie" - takie komentarze padały ze strony internautów w stronę rodziców chorego chłopca.

Wielu rodziców uważa, że mając dzieci, najlepiej mieszka się w domu jednorodzinnym. Dzieci mają swój własny ogród, są pod stałą kontrolą rodzica, mają znacznie więcej przestrzeni niż w mieszkając w bloku i nie mają za ścianą sąsiadów, którzy skarżyliby się na hałas lub regularny tupot małych stóp. Nie każdy jednak może pozwolić sobie na mieszkanie w domku

Mieszkanie z dzieckiem w bloku może nieść za sobą wiele nieprzyjemności i niezrozumienia wśród sąsiadów

Nie każde dziecko jest spokojne, nie każde dziecko wybiera zabawy ciche i siedzące i nie każde dziecko swoją złość wyraża w sposób kontrolowany. Umówmy się, takich dzieci jest naprawdę bardzo mało. Większość dzieci potrafi czasem krzyknąć, biegają po domu, wpadają w histerię, kłócą się i potrzebują aktywnie spędzać czas. Wśród nas mieszkają takie dzieci i takie, które są chore, mają różne niepełnosprawności i swoje przyzwyczajenia lub niecodzienne zachowania. Niestety to nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem u sąsiadów. Przekonał się o tym tata Eliasza, 3-letniego chłopca, który znajduje się w spektrum autyzmu.

Powrócili do Polski i zamieszkali w bloku. Zmierzyli się z problemami, których wcześniej zupełnie nie znali

Rodzice trzylatka przeprowadzili się niedawno z Wielkiej Brytanii do Polski. Niektórzy znają ich z mediów społecznościowych pod nazwą "Autyzm dla każdego". Tuż po przyjeździe do nowego mieszkania, chłopiec trochę pokrzykiwał i hałasował. W pewnym momencie wyszedł na balkon, z tej ekscytacji, wziął w ręce plastikową miskę i wyrzucił ją za barierkę. Tata Eliasza wspominał na wcześniej udostępnionym filmiku, że nie minęło pół godziny, a do drzwi ich mieszkania zapukała sąsiadka. "Bo tam na balkonie jakieś dziecko krzyczy i to tak bardzo krzyczy i żeby nie krzyczało" - miała wówczas powiedzieć. Między nią, a tatą Eliasza wywiązała się krótka rozmowa.

Większość ludzi stanęła po stronie sąsiadki

Mężczyzna wyjaśnił, że chłopiec cierpi na autyzm, wobec czego trudno mu czasem zrozumieć, że czegoś robić po prostu nie wolno. Nie spotkało się to ze zrozumieniem sąsiadki. Niestety nie tylko ona oczekiwała, że rodzice chłopca powinni bardziej reagować w takich sytuacjach. Pod zamieszczonym wcześniej filmikiem pojawiło się sporo komentarzy od internautów, które sugerowały, że zachowanie chłopca powinno ulec zmianie. Padały słowa o tym, że nie każdy musi tolerować autyzm, że zabronione jest wyrzucanie rzeczy z balkonu lub to, że muszą zacząć liczyć się z tym, że nie mieszkają sami w bloku i powinni wziąć pod uwagę innych mieszkańców.

Wzajemny szacunek i zrozumienie to klucz do udanych relacji sąsiedzkich. O ile można zabezpieczyć balkon siatką, by zapobiec wyrzucaniu innych rzeczy przez barierkę, ciężko oczekiwać, że dziecko zmieni swoje zachowanie, zwłaszcza, jeśli cierpi na spektrum autyzmu. Nie da się dziecka wyleczyć nakazem lub groźbą, co niestety nie wszyscy dorośli są w stanie zrozumieć. 

Więcej o: