Dyskusja w Radzie Dialogu Społecznego nt. przyjętego przez rząd projektu budżetu nie przyniosła spektakularnych i oczekiwanych przez środowisko nauczycieli zmian. Nie będzie podwyżek, których się domagają, a to głównie z uwagi na fakt, że w budżecie na przyszły rok nie ma na to pieniędzy. 5 procent to jedyny wzrost wynagrodzenia, na jaki mogą liczyć pracownicy budżetówki, w tym także nauczyciele.
Temat podwyżek dla nauczycieli jest mocno komentowany nie tylko wśród samych zainteresowanych. Tu w zasadzie każdy ma coś do powiedzenia. W tym roku pracownicy oświaty otrzymali już znaczny wzrost swojego wynagrodzenia - dla nauczycieli wyniosły 30 proc., a dla nauczycieli początkujących 33 proc. To jednak o wiele poniżej oczekiwań, jakie mieli pedagodzy, dlatego teraz postulują, by od przyszłego roku ich wynagrodzenia były większe. Mowa tu o 15-procentowym wzroście, jednak okazuje się, że nie ma na to zgody wśród rządzących.
W środę rząd przyjął projekt budżetu państwa na 2025 r. - minister finansów poinformował, że podwyżki dla nauczycieli, jak i całej strefy budżetowej wyniosą 5 proc. Z takim podejściem nie zgodziła się strona społeczna i wszystkie centrale związkowe - Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność" oraz Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Zapowiedziały, że nie mają zamiaru zrezygnować z walki o co najmniej 15-proc. podwyżki. "5-proc. podwyżka jest tylko waloryzacją inflacyjną, która nie tylko nas nie zadowala, ale wręcz odpycha ludzi od pracy w budżetówce" – mówił Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, cytowany przez portalsamorzadowy.pl.
Zapowiedź ministerstwa finansów Andrzeja Domańskiego w sprawie 5-procentowego wzrostu płac nauczycieli rozczarowała wielu związkowców. Dla nich jest to wzrost czysto kosmetyczny, jedynie o kwotę przewidywanej inflacji. To również mniej niż oczekiwało samo Ministerstwo Edukacji Narodowej, które wnioskowało o podwyżkę w wysokości 10 procent. "Nadal jesteśmy w tym samym miejscu i to mimo że sam MEN obiecywał wzrost przynajmniej o 10 proc., choć nie precyzował, czy będzie to 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego" – wskazuje Krzysztof Baszczyński ze Związku Nauczycielstwa Polskiego w rozmowie z portalem prawo.pl. "5 proc. trudno nawet nazwać podwyżką, to waloryzacja wynagrodzenia, która ma być równa prognozowanej inflacji. Prognozowanej, czyli nawet nie wiemy, czy nie będzie niższa niż inflacja" - podkreśla.
Związkowcy, pomimo konkretnej informacji, którą otrzymali z Ministerstwa Finansów, nadal nie rezygnują ze swoich żądań. Oczekują podwyżki, która wyniesie 15 procent. Czy to się uda i jaki będzie finał?