Od kilku miesięcy nie cichnie w Polsce spór o lekcje religii w szkołach. Jedni są za tym, by zostało tak, jak było w poprzednich latach, inni uważają, że potrzebne są zmiany. Dużo mówi się też o tym, że ocena od tego roku nie będzie liczona do średniej. Kolejne zmiany, dotyczące m.in. ilości zajęć oraz tego, gdzie będą się odbywać, mają być wprowadzane w przyszłości. Co o tym myślą nauczyciele?
Od dawna dużo mówiło się o tym, że wiele uczniów traktuje religię, a dokładniej ocenę z tego przedmiotu, jako szansę na podciągnięcie swojej średniej. Tak samo uważa Rafał Filipski, nauczyciel w szkołach im. Roberta Schumana Fundacji Primus, znany też jako "Belfer z klasą".
Często moi uczniowie podkreślali, że chodzą na lekcję religii tylko po to, aby podwyższyć sobie średnią na koniec roku. To była ich główna motywacja. Ocena z religii przeważnie prowadziła do nierówności wobec uczniów, którzy wybierają etykę lub w ogóle nie chodzą na zajęcia
- przyznaje w rozmowie z redaktorką fakt.pl. Nauczyciel dodaje też, że da się zauważyć, iż z roku na rok coraz mniej uczniów chodzi na religię i dotyczy to nie tylko szkół średnich, ale i podstawówek. - W mojej klasie połowa uczniów uczęszcza na religię, natomiast pozostali chodzą na etykę. Są też tacy, którzy nie uczestniczą w żadnych z wymienionych lekcji. Mało kto o tym wie, że według prawa oświatowego uczeń może też nie wybrać ani religii, ani etyki, bądź chodzić na dwa przedmioty. Druga opcja jest przeważnie niewykonalna, bo oba zajęcia odbywają się o tych samych godzinach - opowiada.
Jedną z kwestii, która wzbudza dyskusję zarówno wśród uczniów, jak i rodziców jest pomysł przeniesienia religii do salek katechetycznych lub kościoła. Zdaniem osób, które popierają ten pomysł, nie ma lepszego miejsca, by wyjaśniać młodemu człowiekowi różnego rodzaju kwestie dotyczące wiary. W świątyni uczniowie mogą pytać o poszczególne elementy, symbole, które widzą "na żywo", a nie tylko na obrazkach w książkach. Ci, którzy są jednak przeciwni, podkreślają, że kościoły często nie są w bliskiej odległości szkoły i większość rodziców zrezygnuje z wożenia dzieci na lekcje. Uważają też w wielu przypadkach, że w ostatnich latach wszyscy przyzwyczaili się do religii w szkole i nie ma potrzeby tego zmieniać. Zobacz też: Religia wróci do salek katechetycznych? Rodzice: Niech ktoś chodzi, jak ma czas, ale reszty nie zmuszać
Uważam, że przeniesienie religii ze szkół ma sens. Szczególnie w kontekście edukacji w zróżnicowanym społeczeństwie. Szkoła powinna być neutralnym miejscem, które respektuje różnorodność światopoglądową. Przeniesienie religii do sfery prywatnej – do kościołów, parafii czy instytucji religijnych – pozwoliłoby każdemu uczniowi i jego rodzinie decydować, w jaki sposób chcą praktykować swoją wiarę
- twierdzi Rafał Filipski.
Wraz z wprowadzeniem zmian dotyczących lekcji religii pojawiły się głosy, że jest to dyskryminowanie osób wierzących. "Belfer z klasą" się z tym nie zgadza. Jak przyznał w udzielonym portalowi fakt.pl wywiadzie, jest wręcz przeciwnie, ponieważ "zmiany mają na celu umożliwienie większej liczbie uczniów dostępu do edukacji zgodnej z ich światopoglądem. Jeśli zarówno lekcje religii, jak i etyki będą prowadzone z poszanowaniem różnych perspektyw, może to przyczynić się do budowania bardziej otwartego i tolerancyjnego społeczeństwa". Jego zdaniem szkoła powinna być świecka, gdyż tylko taka zapewnia neutralność i równość wszystkich uczniów.
Dużo emocji wywołuje też to, że od tego roku lekcje religii mogą być łączone. Jeśli z jednej klasy na lekcję będzie chodziło mniej niż siedem osób, wówczas zajęcia mają się odbywać w grupach międzyklasowych. Razem mogą się uczyć klas I-III, IV-VI i VII-VIII. Taka decyzja nie podoba się Konferencji Episkopatu Polski, która postanowiła zwrócić się w tej sprawie do sądu. Więcej: Lekcje religii. Nowacka odpowiada episkopatowi: Chciałabym, by księża przestrzegali przykazań.