"Nie chodzę na wywiadówki. To strata czasu. Konkrety są i tak później na grupie na Facebooku"

Są rodzice, którzy zrobią wszystko, by być na wywiadówce u swojego dziecka i tacy, którzy wręcz przeciwnie, tylko szukają wymówek, by ich uniknąć. - Nie chodzę na wywiadówki swoich dzieci. Kiedyś chodziłam, ale doszłam do wniosku, że to strata czasu. Połowa rodziców urządza wtedy sobie jakieś pogaduszki, a ja mam zmarnowane dwie godziny jak nic - mówi nam Gosia z Łodzi, mama dziesięcioletniego Jarka i ośmioletniej Rozalki.

Wrzesień to czas powrotu uczniów do szkoły i czas pierwszych wywiadówek. Podczas zebrań wychowawczyni omawia z rodzicami plany na nadchodzący rok, wybierana jest trójka klasowa i ustalane są ważne kwestie dotyczące dzieci. Wielu rodziców stara się więc na nich być. Są jednak tacy, którzy wychodzą z założenia, że wszystkiego mogą dowiedzieć się później.

Zobacz wideo 300 zł to za mało? Rodzice mówią, ile kosztuje wyprawka szkolna [SONDA]

Wywiadówki dla wielu rodziców są koszmarem

Gosia w ostatnim roku nie była na żadnej wywiadówce. I doszła do wniosku, że nie będzie na nie chodzić. Jej zdaniem w ten sposób oszczędza czas i nie musi słuchać "opowieści rodziców, którym wydaje się, że każdy chce słuchać niekończących się historii o ich dzieciach".

Kiedyś zwalniałam się z pracy, żeby tylko zdążyć do Jarka na wywiadówkę. Wychodziłam z założenia, że tak trzeba, tak wypada. Nie wiem, może to akurat w naszej klasie tak jest, ale doszłam do wniosku, że na tych zebraniach w większości jest gadka o mało istotnych rzeczach. Tak naprawdę te ważne dałoby się omówić w maks 15 minut

- opowiada nasza czytelniczka. - Ale oczywiście, zawsze znajdą się rodzice, którzy przy okazji chcą pochwalić swoje dziecko, coś o nim opowiedzieć. Nie wiem po co. Myślą, że będę im zazdrościć, że np. Hania nauczyła się w wakacje robić szpagat, a Michałkowi wyszły negatywnie testy na alergię. Litości, to nie jest miejsce na tego typu rozmowy. Wiem, że wychowawczyni nie wypada tego powiedzieć, więc siedzimy dwie godziny na małych, twardych krzesełkach i czekamy.

Różne typy rodziców na szkolnych zebraniach.
Różne typy rodziców na szkolnych zebraniach. Shutterstock/VPales

Mama dowiaduje się na grupie rodzicielskiej, co było na zebraniu

Nasza czytelniczka Gosia przyznaje, że po zebraniu zawsze pisze na grupie rodzicielskiej, że "nie mogła być na zebraniu ze względów osobistych" i czy ktoś mógłby jej przekazać, co było na wywiadówce.

Rodzice chętnie przekazują informacje, zazwyczaj jest to kilka punktów, które dotyczą np. opłat, wycieczek, zajęć itp. W sumie często kilka minut po zebraniu wszystko wiem. Moja szwagierka strasznie mnie krytykuje, że tak robię, mówi, że to cwaniactwo i przecież jak coś trzeba ustalić, to mnie nie ma i co by było, gdyby wszyscy tak robili

- wyjaśnia mama Jarka i Rozalki. - Ja wychodzę z założenia, że jak jest coś ważnego, to mogę się wypowiedzieć na grupie i tyle. Szczerze, to uważam, że zebrania mogłyby odbywać się przez internet, z góry ustalone - w pół godziny trzeba ustalić to i to. I wszystko. No ale wtedy niektórzy rodzice nie mieliby okazji pochwalenia się swoimi dziećmi na forum. Żeby nie było - szanuję to, mają taką potrzebę ok, ale ja nie muszę tego słuchać - dodaje.

Czy uważasz, że rodzice powinni mieć obowiązek chodzenia na wywiadówki? Daj znać, co o tym myślisz w komentarzach lub na edziecko@grupagazeta.pl.

Więcej o: