Nauczycielka z przedszkola: Dzieci mówią, że bolała główka i mama dała rano syropek

Wrzesień to czas powrotu do przedszkoli oraz szkół i zarazem czas powracających infekcji. Niektóre dzieci chorują już w pierwszych dniach. - Bardzo często już na początku roku kilkoro dzieci jest chorych, niestety rodzice często przyprowadzają je do placówki, nie zwracając uwagi na to, że zarażą zaraz całą grupę - opowiada pani Irenka, wychowawczyni jednego z warszawskich przedszkoli.

Chociaż sezon chorobowy jeszcze się nie rozkręcił, to wiele dzieci złapało infekcje w pierwszych dniach szkoły. Niektórzy rodzice zostawiają swoje pociechy w domu, gdy tylko pojawi się niewielki katar, inni wysyłają maluchy do placówek, nawet gdy te mają kaszel i gorączkę. Czasem dochodzi do sytuacji, kiedy podają dzieciom lekarstwa i wysyłają do przedszkola i szkoły. Niestety w efekcie często po kilku dniach chora jest większość grupy.

Zobacz wideo Po czym poznać, że dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"

Syropkowi rodzice. Dają syropek i wysyłają dziecko do przedszkola

Pani Irenka pracuje w przedszkolu od 30 lat. Przyznaje, że od zawsze byli rodzice, którzy wysyłali na zajęcia chore dzieci, chociaż usilnie prosi się ich, by tego nie robili.

Dzieci przychodzą do nas z samego rana i opowiadają, że bolała je główka i mama dała rano syropek. Niektóre są w stanie nawet nazwę podać, chociaż my i tak wiemy, że pewnie było to coś na gorączkę. Po dziecku od razu widać kiedy jest chore, inaczej się zachowuje, często ma szklane oczy. I po kilku godzinach, jak lek przestaje działać, temperatura rośnie. Wtedy dzwonimy do rodziców, żeby zabrali dziecko

- relacjonuje nauczycielka w przedszkolu. - I mama lub tata przyjeżdżają po dziecko i są wielce zaskoczeni, że dziecko się źle czuje. Zawsze gorliwie zapewniają, że rano było wszystko dobrze. A my wiemy, że rano syropek wjechał, bo dziecko już nam powiedziało - dodaje.

Dziecko, przeziębienie, katar
Dziecko, przeziębienie, katar Shutterstock, autor: Maria Symchych

Są nawet rodzice, którzy mimo zabrania chorego dziecka z placówki, próbują przyprowadzić je kolejnego dnia. - Liczą, że ugrają te kilka godzin, zanim leki przestaną działać. Tłumaczę tym rodzicom, że tak nie wolno, bo chore dziecko nie może przychodzić do przedszkola. Po pierwsze zaraża inne dzieci, a po drugie jest często marudne, chce do mamy, płacze - dodaje.

Dlaczego rodzice przyprowadzają chore dzieci do przedszkola i szkoły?

Wielu rodziców dopiero co wróciło z urlopów do pracy. Wzięcie zwolnienia w pierwszych dniach września może być nieco problematyczne. Pracodawcy też często patrzą na to niezbyt przychylnie. Wolą więc podać syropek i zostawić dziecko nawet na kilka godzin w placówce.

Są rodzice, którzy otwarcie mówią mi, że naprawdę nie mają co zrobić z dzieckiem, a nie mogą chodzić ciągle na zwolnienia, bo szef ich zwolni. Wszystko rozumiem, współczuję, ale ja też pracuję i nie mogę pozwalać, żeby w przedszkolu przebywało chore dziecko. Takie są zasady, to nie fair w stosunku do innych, których dziecko pewnie też zachowuje, jak się będzie bawić z chorym kolegą czy koleżanką

- mówi pani Irenka. - No i my również możemy się przecież rozchorować, kiedyś była sytuacja, że połowa pań w przedszkolu była chora, to był naprawdę duży problem.

Nie ma wątpliwości, bez względu na okoliczności - chore dziecko zawsze powinno zostać w domu. Wtedy szybciej wróci do zdrowia i nie zarazi innych. Chociaż trzeba otwarcie przyznać, któremu rodzicowi nie zdarzyło się (w podbramkowej sytuacji) chociaż raz przyprowadzić pociechy do placówki z kaszlem lub katarem? Należy jednak robić wszystko, by to się nie zdarzało, bo nie ma wątpliwości co do tego, że takie zachowanie jest niewłaściwe.

Co sądzisz o przyprowadzaniu chorych dzieci do szkoły i przedszkola? Daj znać w komentarzach lub na edziecko@grupagazeta.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.