Chociaż sezon chorobowy jeszcze się nie rozkręcił, to wiele dzieci złapało infekcje w pierwszych dniach szkoły. Niektórzy rodzice zostawiają swoje pociechy w domu, gdy tylko pojawi się niewielki katar, inni wysyłają maluchy do placówek, nawet gdy te mają kaszel i gorączkę. Czasem dochodzi do sytuacji, kiedy podają dzieciom lekarstwa i wysyłają do przedszkola i szkoły. Niestety w efekcie często po kilku dniach chora jest większość grupy.
Pani Irenka pracuje w przedszkolu od 30 lat. Przyznaje, że od zawsze byli rodzice, którzy wysyłali na zajęcia chore dzieci, chociaż usilnie prosi się ich, by tego nie robili.
Dzieci przychodzą do nas z samego rana i opowiadają, że bolała je główka i mama dała rano syropek. Niektóre są w stanie nawet nazwę podać, chociaż my i tak wiemy, że pewnie było to coś na gorączkę. Po dziecku od razu widać kiedy jest chore, inaczej się zachowuje, często ma szklane oczy. I po kilku godzinach, jak lek przestaje działać, temperatura rośnie. Wtedy dzwonimy do rodziców, żeby zabrali dziecko
- relacjonuje nauczycielka w przedszkolu. - I mama lub tata przyjeżdżają po dziecko i są wielce zaskoczeni, że dziecko się źle czuje. Zawsze gorliwie zapewniają, że rano było wszystko dobrze. A my wiemy, że rano syropek wjechał, bo dziecko już nam powiedziało - dodaje.
Są nawet rodzice, którzy mimo zabrania chorego dziecka z placówki, próbują przyprowadzić je kolejnego dnia. - Liczą, że ugrają te kilka godzin, zanim leki przestaną działać. Tłumaczę tym rodzicom, że tak nie wolno, bo chore dziecko nie może przychodzić do przedszkola. Po pierwsze zaraża inne dzieci, a po drugie jest często marudne, chce do mamy, płacze - dodaje.
Wielu rodziców dopiero co wróciło z urlopów do pracy. Wzięcie zwolnienia w pierwszych dniach września może być nieco problematyczne. Pracodawcy też często patrzą na to niezbyt przychylnie. Wolą więc podać syropek i zostawić dziecko nawet na kilka godzin w placówce.
Są rodzice, którzy otwarcie mówią mi, że naprawdę nie mają co zrobić z dzieckiem, a nie mogą chodzić ciągle na zwolnienia, bo szef ich zwolni. Wszystko rozumiem, współczuję, ale ja też pracuję i nie mogę pozwalać, żeby w przedszkolu przebywało chore dziecko. Takie są zasady, to nie fair w stosunku do innych, których dziecko pewnie też zachowuje, jak się będzie bawić z chorym kolegą czy koleżanką
- mówi pani Irenka. - No i my również możemy się przecież rozchorować, kiedyś była sytuacja, że połowa pań w przedszkolu była chora, to był naprawdę duży problem.
Nie ma wątpliwości, bez względu na okoliczności - chore dziecko zawsze powinno zostać w domu. Wtedy szybciej wróci do zdrowia i nie zarazi innych. Chociaż trzeba otwarcie przyznać, któremu rodzicowi nie zdarzyło się (w podbramkowej sytuacji) chociaż raz przyprowadzić pociechy do placówki z kaszlem lub katarem? Należy jednak robić wszystko, by to się nie zdarzało, bo nie ma wątpliwości co do tego, że takie zachowanie jest niewłaściwe.
Co sądzisz o przyprowadzaniu chorych dzieci do szkoły i przedszkola? Daj znać w komentarzach lub na edziecko@grupagazeta.pl.