Matka drugoklasisty: Co chwilę sprawdzam Librusa. To jak uzależnienie

Kiedyś rodzic, jeśli chciał się dowiedzieć, co się dzieje w szkole dziecka, musiał wybrać się do wychowawcy, przejrzeć dzienniczek ucznia (jeśli tak był prowadzony) itp. Dziś wystarczy, że zajrzy do dziennika elektrycznego i wie się dosłownie wszystko. - Syn jest w drugiej klasie podstawówki. Cały czas sprawdzam w Librusie, czy nie ma w wiadomości od wychowawczyni, dyrekcji itp. To jest jak uzależenienie - przyznaje Julia, mama Igora.

Czasy, kiedy rodzic musiał biegać do szkoły na konsultacje z wychowawcą, który pokazywał podczas nich oceny dziecka, mówił o planowanych wycieczkach, przyjaźniach, konfliktach i wszystkim, co dotyczy klasy, już dawno minęły. Teraz te informacje rodzic dostaje niemalże natychmiast, a wszystko dzięki dziennikom elektronicznym. Zdarza się, że mama lub tata wiedzą o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia w szkole, zanim dziecko wróci z placówki. Czy to dobrze? Jedni twierdzą, że oczywiście, inni mają mieszane uczucia.

Zobacz wideo Dni wolne w roku szkolnym 2024/25. Czeka nas rekord. 17 dni laby w grudniu

Mama ciągle sprawdza Librusa. "Od początku roku weszłam już ze 100 razy"

Rozmawialiśmy z panią Julią z Warszawy. Kobieta ma syna w drugiej klasie szkoły podstawowej. Przyznaje, że bardzo się przejmuje wszystkim, co związane z edukacją pociechy.

Już w pierwszej klasie zauważyłam, że nie jestem w stanie wytrzymać dnia, żeby nie zajrzeć do Librusa. Jak nie loguję się przez kilka godzin, mam wrażenie, że na pewno pojawiła się tam jakaś wiadomość, która jest ważna i powinnam o niej wiedzieć. I chociaż z reguły tak nie jest, to nie mogę się pozbyć tego uczucia

- opowiada kobieta. - Muszę przyznać, że zaglądałam do dziennika internetowego nawet w wakacje. Chciałam mieć pewność, że wychowawczyni nie chce czegoś przekazać w związku z np. nowym rokiem szkolnym. Mój mąż uważa, że przeginam i chyba ma trochę racji. Od poniedziałku logowałam się do Librusa ze 100 razy - dodaje.

Kobieta przy komputerze ( zdjęcie ilustracyjne )
Kobieta przy komputerze ( zdjęcie ilustracyjne ) Fot. fizkes / Shutterstock

Rodzice wysyłają też mnóstwo pytań do wychowawczyni

Dziennik internetowy umożliwia też komunikację z wychowawcą. - Ja rzadko wysyłam zapytania do pani, ale wiem, że inne mamy często piszą, jeśli chcą się czegoś dowiedzieć. Mnie na razie wystarcza zaglądanie, czy nie ma nowej wiadomości, oceny lub ogłoszenia - śmieje się Julia. Kobieta przyznaje, że ma świadomość, iż mąż ma rację, mówiąc jej, że "powinna wrzucić na luz".

W sumie fajnie byłoby, gdybym dowiedziała się od syna, że np. został za coś pochwalony, wyróżniony itp. Nie będę ukrywać, ale z reguły wiem o tym, zanim mi powie. Kiedyś Igor mi powiedział 'mamo ty się nie cieszysz'. Cieszę się, ale dowiedziałam się o tym np. kilka godzin wcześniej, więc te emocje już opadły

- relacjonuje nasza czytelniczka. - Mam świadomość, że zachowuję się jak uzależniona od Librusa. Dlatego od października (bo we wrześniu jest dużo wiadomości i informacji) mam zamiar wchodzić na dziennik internetowy raz dziennie. Chciałam też założyć aplikację na telefon, ale mój mąż mnie przekonał, żeby tego nie robić, bo wtedy będę ciągle na nią zerkać - dodaje.

Czy Twoim zdaniem dziennik elektroniczny to duże ułatwienie dla rodziców? A może jesteś zwolennikiem dawnych metod kontaktu z nauczycielem? Daj znać, co o tym myślisz w komentarzach lub na edziecko@grupagazeta.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.