Ustawa Kamilka to potoczna nazwa nowelizacji prawa polskiego. Została wprowadzona w odpowiedzi na tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w Częstochowie i dotyczyły ośmioletniego Kamilka. Po tym jak ojczym chłopca zadał mu wiele poważnych obrażeń, chłopiec zmarł. Ustawa powstała głównie po to, by zapewniać dzieciom bezpieczeństwo oraz wzmocnić ich ochronę przez podobnymi zdarzeniami. Po wprowadzeniu powyższej ustawy kary wobec agresorów zostały zaostrzone.
- Pierwszy raz w historii mamy taką sytuację, mówi Michał Tomala, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Szczecinie. "Fakt" zdążył podać, że podobna sytuacja ma miejsce w wielu miastach w całym kraju, między innymi w Krakowie, Łodzi, Gdańsku, Piotrkowie Trybunalskim. Do większości sądów w Polsce ustawia się kolejka nawet kilkuset ludzi. Wszyscy stoją po to samo - potrzebują zaświadczenia o niekaralności, by móc pracować z dziećmi małoletnimi.
Zgodnie z "ustawą Kamilka" każda osoba pracująca z nieletnimi musi przedstawić swojemu pracodawcy zaświadczenie o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego. Nowe zasady dotyczą nie tylko osób, które dopiero zaczną pracę, ale również tych, które pracę swoją rozpoczęły po 15 lutego i dotyczą nie tylko nauczycieli, ale wszystkie osoby, choć w minimalnym stopniu pracujące z nieletnimi.
Sytuacja jest dość poważna, ponieważ rozpoczęcie roku tuż tuż, a bez zaświadczenia nie można wykonywać swojej pracy. Ci, którzy nie dopełnią tych formalności mogą spotkać się z poważnymi konsekwencjami - grozi im nawet 5 lat pozbawienia wolności.