Wybór szkoły dla dziecka to trudne zadanie. Niektórzy rodzice wybierają placówkę, która jest najbliżej miejsca zamieszkania i w której pociecha ma zapewnione miejsce. Są też tacy, którzy szukają szkoły, która cieszy się dobrą opinią i ma wysoki poziom. Czy faktycznie da się jednoznacznie stwierdzić, że placówka prywatna jest lepsza od publicznej lub odwrotnie? Sama niedawno stałam przed podobnym dylematem. Z uwagą czytałam tekst redakcyjnej koleżanki, która kategorycznie stwierdziła, że "nie zapisze dziecka do publicznej szkoły, bo nie ufa ludziom ani systemowi". Jednak nie jestem przekonana, czy mogę zgodzić się z jej argumentami. Spytałam więc rodziców dzieci w wieku szkolnym, co im pomogło podjąć tę tak trudną decyzję.
Ola w tym roku musiała dokonać wyboru, do jakiej szkoły pośle swoją córkę Oliwkę. Od początku pod uwagę brała tylko publiczne placówki, chociaż, jak przyznaje, sama przez większą część życia chodziła do prywatnych szkół.
Dzieci w mojej klasie miały naprawdę "kasiastych" rodziców. Przy nich moja mama pediatra i ojciec inżynier szału nie robili. W gimnazjum liczyło się już tylko to, czy na butach jest znaczek Nike, Pumy albo jakiś inny. Jak ktoś nosił bluzę z zeszłego sezonu, to patrzyli jak na kosmitę. Fakt, może po prostu ja miałam taką klasę, nie mówię, że wszędzie tak było. Mimo wszystko postanowiłam, że moje dziecko będzie chodzić do normalnej szkoły
- mówi Ola. - Poza tym chcę uczyć dziecko, że nie wszyscy są z majętnych rodzin, że są różne dzieci. Boję się, że posłanie jej do prywatnej byłoby zamknięciem jej w bańce i gdy w przyszłości trafiłaby do państwowego liceum czy publicznej uczelni, przeżyłaby szok. - dodaje.
Podobne odczucia ma Ewelina. - Chodziłam do dobrych, prywatnych szkół. Ogromnym plusem jest to, że poziom był wysoki, więc nie miałam problemów z dostaniem się później do dobrego liceum i na studia. Minusem było jednak to, że żyłam trochę w innym świecie, bardziej materialistycznym. Syn idzie za rok do szkoły, mąż chce prywatną, ale ja się upieram przy dobrej państwowej, bo takie też można znaleźć. Do tej blisko domu na pewno go nie poślemy, bo poziom jest trochę za słaby i oferta zajęć dodatkowych nie powala. Ale na osiedlu obok jest fajna szkoła i publiczna. Doszliśmy do wniosków, które same dla nas okazały się szokujące. Stwierdziliśmy, że każda szkoła ma wady - śmieje się mama Tymona.
Są jednak rodzice, którzy nie wyobrażają sobie posłania dziecka do publicznej szkoły. Uważają, że opłacenie prywatnej placówki jest "inwestycją w przyszłość ich dziecka".
Dużo czytam i słyszę, co się dzieje w publicznych szkołach. Przeładowane klasy, przemęczone panie, które nie ogarniają tych dzieciaków, jak któreś czegoś nie zrozumie - jego problem, niech idzie na korki, bo pani nie może zostawać w tyle z materiałem. Sama tego przed laty doświadczyłam. Jak tylko rodziłam swoje dzieci, od razu zapisywałam je na listy oczekujących do prywatnych szkół. Syn już chodzi do trzeciej klasy i jestem zachwycona. Ma dużo zajęć dodatkowych w cenie czesnego i mam poczucie, że jest bezpieczny i zaopiekowany. I rodzice też są bardzo w porządku, każdy jest zainteresowany edukacją dziecka i zaangażowany w życie szkoły
- opowiada Daria. - Sporo moich koleżanek wysłało dzieci do prywatnych szkół i wszystkie są zadowolone. Sama nie miałam możliwości chodzić do takiej placówki, bo moich rodziców nie było na nią stać. Dziś szkół prywatnych jest dużo, czesne wcale nie jest aż tak wysokie. Można więc to ogarnąć.
Julia przyznaje, że jak podliczyła, ile musiałaby płacić za zajęcia dodatkowe, wyrównawcze itp. dla swojego dziecka, doszła do wniosku, że edukacja dziecka w prywatnej szkole wyjdzie taniej albo podobnie. - Nie chcę płacić za korki, szukać nauczycielek, wozić. Wybieram szkołę prywatną, tu mamy w ramach czesnego basen, dodatkowy angielski, niemiecki lub francuski, dzieci mogą chodzić na piłkę, szachy i mnóstwo innych zajęć. Kiedyś było tak, że szkołą prywatna była jakimś wielkim wydatkiem, myślę, że czasy się zmieniły - dodaje.
Ewa zabrała syna z prywatnej szkoły, z powodu problemów z rówieśnikami, z którymi nie mógł się zaprzyjaźnić. Ula rozważa ten sam ruch "w drugą stronę" - z publicznej do prywatnej, w jej przypadku powodem były nieporozumienia z wychowawczynią.
Myślę, że nie ma szkoły idealnej. Wszystko zależy od tego, na jakich nauczycieli, dzieci i rodziców się trafi. Mam znajome, których dzieci chodzą do publicznych szkół i są zachwycone, oraz takie, które żałują, że nie wysłały ich do prywatnych. I odwrotnie, znam przypadki, gdy rodzice są zachwyceni z prywatnych, i takie, gdzie zabierają stamtąd swoje dzieci. Myślę, że na to, czy szkoła jest dobra, nakłada się mnóstwo czynników i sporo zależy... od szczęścia
- opowiada Ewa. - Teraz syn chodzi do publicznej szkoły. Nie mogę powiedzieć, że jest lepsza, bo oferta edukacyjna jest uboższa, ale akurat trafił na fantastyczną wychowawczynię i ma fajnych kolegów, więc jest szczęśliwy. Myślę, że więc przypisywanie jednej szkole miana "fantastycznej", a innej "kiepskiej", jest tak naprawdę oderwane od realiów. Poza tym nie oszukujmy się, dzisiejsza szkoła publiczna nie jest już taka, jak kilkanaście lat temu, naprawdę dużo się zmieniło na plus - dodaje.
Wybór szkoły dla dziecka to trudne zadanie, jednak warto też zdać sobie sprawę, iż jest to także przywilej. Miliony Polaków nie mają alternatywy i to mimo rozwoju sektora szkół prywatnych. Zapaść publicznego systemu edukacji to woda na młyn prywatnych placówek. W ostatnich latach można zaobserwować najbardziej dynamiczny przyrost liczby prywatnych szkół. Natomiast według danych.gov.pl, od 2019 do 2022 ta liczba powiększyła się o kolejne 25 proc. Zgodnie z wyliczeniami autorki bloga Ciekaweliczby.pl Alicji Defratyki "w roku szkolnym 2022/2023 w szkołach niepublicznych uczyło się prawie dwa razy więcej uczniów (wzrost o 91 proc.) niż w roku szkolnym 2013/2014".
Najwięcej szkół prywatnych jest odpowiednio w województwie mazowieckim, na Śląsku, a następnie w Wielkopolsce, Małopolsce i Dolnym Śląsku. Przypadek? Oczywiście, że nie. Im więcej w danym regionie dużych miast, dużych skupisk ludzkich, tym więcej szkół prywatnych. Jednak dla milionów Polaków wybór pomiędzy placówką prywatną a państwową nie istnieje, bo po prostu publiczna szkoła jest jedyną w danym regionie. Wykluczenie komunikacyjne małych miasteczek i wsi pogłębia tylko tę zapaść. Wiele dzieci w Polsce musi wstawać przed świtem, aby dojechać do szkoły.
Z danych UNICEF wynika, że w Polsce około 15 mln osób (czyli 40 proc. populacji!) jest wykluczonych komunikacyjne. Niestety, nikt nie zbadał, jak duży odsetek tej grupy stanowią dzieci. Dzieci, które nie dotrą na zajęcia wyrównawcze, na zajęcia dodatkowe, na koła zainteresowań, do korepetytorów, wymarzonej szkoły, do znajomych, przyjaciół. Dane nie napawają optymizmem. Problem może się tylko pogłębić. Jak alarmuje UNICEF, w latach 2014-2020 prawie dwukrotnie zmalała liczba tras obsługiwanych przez przewoźników. Jakby tego było mało, gminy zdają się nie reagować na problem. "Transport lokalny (wraz ze szkolnym) był jedną z najczęściej wskazywanych kategorii malejących wydatków w budżetach gmin" - czytamy na stronie organizacji.
A wy jakie macie zdanie na ten temat? Lepsza jest szkoła prywatna czy publiczna? A może zgadzacie się ze stwierdzeniem "to zależy"? Dajcie znać w komentarzach lub na edziecko@grupagazeta.pl.