- Takie pomysły zwykle pojawiają się na początku roku. Już wiemy, z kim będzie nam się trudniej współpracowało. Niektórzy, zwykle ci, których pociechy dopiero zaczynają przygodę z przedszkolem, nie znają realiów funkcjonowania placówki, niektóre zasady wydają im się nieludzkie lub wręcz szokujące - mówi Patrycja (nazwisko do wiadomości redakcji), nauczycielka pracująca w jednym z prywatnych przedszkoli na warszawskiej Białołęce. - I wtedy pojawiają się prośby lub oczekiwania, które potem wspominamy jeszcze przez całe lata - dodaje.
- Raz na jakiś czas trafia się rodzic, któremu się wydaje, że lepiej wie, jak powinnyśmy organizować dzieciom dzień. Obiad powinien być wcześniej, drzemka później, wyjście na placyk zabaw dobrze by było, żeby trwało krócej lub dłużej niż trwa - mówi Patrycja. - To taki typ, z którym nie ma sensu dyskutować - dodaje i wyjaśnia, że wtedy zwykle odpowiada, że zobaczy, co da się w tej sprawie zrobić, uśmiecha się i przytakuje - dodaje. Wspomina sytuację sprzed kilku lat, gdy tata jednego z jej podopiecznych miał uwagi do muzyki, jaką włączała dzieciom w czasie zabaw ruchowych. - Przyniósł mi swoją playlistę - płytę z nagranymi przez siebie piosenkami i listę tych, których jego zdaniem dzieci nie powinny słuchać - mówi. - Co najmniej, jakbym im włączała jakiś utwory z wulgaryzmami - śmieje się.
- Kiedyś jedna mama nalegała, żeby jej córeczka nie musiała siedzieć przy stole w czasie jedzenia, bo taką zasadę mają w domu - podchodzi do stołu, zjada kęs z talerza, idzie się bawić. I tak przez cały posiłek - mówi Patrycja. Sprawa musiała się oprzeć o dyrektorkę, bo wychowawczyni nie była w stanie wyjaśnić mamie, że tak w placówce być nie może. - Koleżanka z kolei mi opowiadała, że miała raz rodziców, którzy oczekiwali, że ich dziecko będzie jadło tylko wtedy, gdy będzie chciało. Wyobrażali sobie, że malec będzie zgłaszał, gdy jest głodny i wtedy będzie dostawał jedzenie - wspomina Patrycja.
- Zawsze, gdy myślę o rodzicach, którzy mają takie pomysły, wiem, że robią to, co uważają dla swojego dziecka za najlepsze. Nie mogę jednak zrozumieć, jak wyobrażają sobie funkcjonowanie grupy z wyjątkami, czy wręcz fanaberiami, o które proszą - mówi Patrycja. - Wiadomo, że nikt z kadry nie robi rodzicom na złość, nikomu nie zależy na konfliktach. Tłumaczymy w nieskończoność, a i tak czasem pojawiają się argumenty z kosmosu. To sytuacje, gdy musimy się zasłonić regulaminem i uciąć dyskusję, która jest w naszej ocenie bezcelowa - dodaje.
A wy? Spotkaliście się kiedyś z zaskakującymi życzeniami, pretensjami rodziców z grup waszych dzieci? Dajcie znać w komentarzach.