Wakacje zbliżają się ku końcowi. W tym okresie wielu rodziców stanęło przed problemem zapewnienia dzieciom opieki. Niektórzy wysyłali je na półkolonie lub kolonie. Inni korzystali z pomocy dziadków lub niani. Nasza czytelniczka Kamila w tym roku zdała maturę. Cieszyła się z wyjątkowo długich wakacji, jednak napotkała pewien problem. "Zostałam nianią nie z wyboru. Sytuacja jest wyjątkowo niezręczna i nie wiem, jak się zachować. Liczę, że z początkiem września wszystko się unormuje" - pisze w liście do redakcji.
19-letnia Kamila mieszka w bloku razem z rodzicami. Mieszkanie nad nią zajmuje rodzina z dwójką dzieci. "Moja mama koleguje się z sąsiadką. Może nie są najlepszymi przyjaciółkami, ale czasami odwiedzają się na kawę. Pewnego dnia sąsiadka przyprowadziła swoje córki - 8-letnią Amelkę i 10-letnią Klarę. Dziewczynki były aktywne, jak to dzieci. Najpierw rzucały zabawkę kotu, potem pobawiły się lalkami na dywanie. Pomyślałam, że są urocze i wtedy bynajmniej nie przeszkadzało mi ich towarzystwo. Wraz z końcem czerwca pojawił się jednak problem" - twierdzi czytelniczka.
Rodzice dziewczynek pracują w systemie zmianowym. Kiedy godziny ich pracy pokrywały się, do rodziny przychodziła babcia, by zająć się wnuczkami. "Gdy zapytały, czy mogą odwiedzić Kamilkę i kotka, kobieta się zgodziła. Tak rozpoczął się mój problem. Kiedy dziewczynki przyszły raz, poczęstowałam je czekoladą i pozwoliłam pobawić się w salonie. Babcia przyszła po nie dopiero po dwóch godzinach" - twierdzi czytelniczka. Amelka i Klara zaczęły praktycznie codziennie odwiedzać 18-latkę. W końcu zrobiło się to uciążliwe. "To nie tak, że nie lubię dzieci, ale mam swoje zajęcia. Potrzebuję też prywatności, a takie wizyty bez zapowiedzi stały się męczące. Kot w końcu też zaczął mieć dosyć. Gdy tylko słyszy dziecięce głosy na klatce schodowej, od razu chowa się pod stolikiem kawowym. Tak nie powinno być" - dodaje.
Początkowo Kamila sądziła, że problem ustanie, gdy o wszystkim dowiedzą się rodzice dziewczynek. Tak jednak się nie stało. "Doszło do sytuacji, w których to nie babcia, ale ich mama lub tata odbierali ode mnie dzieci. Dodawali wówczas, że ich córeczki bardzo mnie lubią. Świetnie, tylko, że ja nie jestem nianią. Nie chciałam być jednak niegrzeczna i nie powiedziałam, że ich wizyty są dla mnie męczące. W końcu doszło do kuriozalnej sytuacji, bo udaję, że nie ma mnie w domu" - wyznaje dziewczynka. Na dzwonek do drzwi Kamila zaczęła wyciszać telewizor i w bez ruchu czeka, aż niechciani gości sobie pójdą. Omówiła całą sytuację z mamą, ale ta również nie wie, jak dyskretnie wyłożyć problem sąsiadce. "Czy jestem złą osobą? Nie chcę chować się przed dziećmi, ale ich towarzystwo w tej chwili po prostu mnie męczy. Przyznam szczerze, że z utęsknieniem czekam na wrzesień. Nie mogę się doczekać, jak dziewczynki pójdą do szkół, a ja będą mogła cieszyć się jeszcze miesiącem wakacji" - podsumowuje.