Od marca ubiegłego roku Katarzynie S. nie wolno organizować wypoczynku dla dzieci. Taką decyzję wydał urząd marszałkowski po tym, jak okazało się, że robiła to bez rejestracji w ewidencji organizatorów turystyki. Mimo to kobieta postanowiła dać ogłoszenie o koloniach nad morzem. Wiele osób zapisało swoje dzieci, jednak wyjazd "w ostatniej chwili został odwołany". Czują się rozżaleni i oszukani, przyznają, że najbardziej szkoda im dzieci, ponieważ część z nich przez zaistniałą sytuację spędzi wakacje w domu.
W programie "Uwaga" nagłośniono sprawę Katarzyny S. Kobieta miała oferować wakacyjny wyjazd dla najmłodszych. Jak relacjonowali reporterzy, pobrała opłaty od rodziców, po czym - jak wynika z materiału - odwołała kolonie w ostatniej chwili. Poszkodowani są zbulwersowani, bo nie dość, że dzieci zostały na lodzie, to nie otrzymali zwrotu swoich pieniędzy.
Dzieci na tym ucierpiały. Już nie mówiąc o budżetach rodziców, ale dzieci były najbardziej stratne, bo czekały cały rok na te wakacje i zostały na lodzie. Podejrzewam, że większość z nich nigdzie nie wyjechała
– mówi pani Marlena, która wykupiła wyjazd. W podobnej sytuacji znalazła się pani Joanna i jej czternastoletni syn - Poczułam złość, bo dostałam tę informację chwilę przed wyjazdem, dziecko już było przyszykowane. Zostaliśmy z niczym – wyjaśnia kobieta.
Pani Joanna zwraca uwagę na to, że ucierpiały i dzieci, i rodzice. Ci drudzy stracili sporo pieniędzy, w jej przypadku to 2600 zł, bo tyle wpłaciła na kolonie. Niektórzy przyznają, że mimo kosztów zdecydowali się zorganizować swoim pociechom inny wyjazd. - To jest duża kwota, odczuwalna dla naszego budżetu. Żeby zapewnić dziecku wakacje, musiałam wydać kolejną kwotę za inny obóz. Musiałam zapłacić dwa razy – mówi redaktorowi również pani Kamila. - Moje dziecko zostało w domu. Nie wyjechało nigdzie. (…) Ciężko coś znaleźć na ostatnią chwilę – dodaje pani Ola.
Organizator wypoczynku zgodnie z obowiązującymi przepisami, powinien być ubezpieczony na wypadek ewentualnego bankructwa bądź wypadków losowych. Wtedy poszkodowani klienci dostają w ciągu 14 dni pieniądze od ubezpieczyciela. Rzecz jasna, osoba, która organizuje kolonie itp., musi być zarejestrowana w ewidencji organizatorów turystyki. Okazało się, że Katarzyny S. tam nie ma.
Nie ma tutaj wpisu, czy ona jest zarejestrowana i ma uprawnienia do podpisywania się jako organizator turystyki. To jest papier, który jest bezużyteczny, jeśli chodzi o imprezy turystyczne (...) To jest absolutnie szara strefa, działalność nielegalna. W skali makro mamy przykład Wojtka na Zanzibarze, a w skali mikro działalność tej pani. To są dwa przykłady absolutnie naganne i nieprawne
- wyjaśnił Marek Kamieński, podróżnik i biegły sądowy z zakresu turystyki.
Urząd Marszałkowski poinformował zaś, że kobieta ma zakaz prowadzenia działalności przez 3 lata. -Urzędnicy to, co mogli zrobić, zrobili. Rok temu wydali zakaz prowadzenia działalności gospodarczej. Drugiego zakazu dać nie możemy. Jedyne, co można teraz zrobić, to zgłosić do organów ścigania – przyznaje Izabela Stelmańska z urzędu w woj. mazowieckim. Ustalono też, że organizatorka nie zgłaszała kolonii to kuratorium (miała obowiązek zrobić to na 21 dni przed planowanym terminem wypoczynku). Nie tylko rodzice, którzy wykupili kolonie dzieciom, są poszkodowani. Katarzyna S. nie zapłaciła też m.in. za pensjonat na Podhalu, gdzie organizowała zimowisko pół roku temu.
Sama zainteresowana na co dzień jest nauczycielką i pracuje z dziećmi. Nie chciała rozmawiać z dziennikarzami, jednak w liście przesłanym redaktorowi "Uwagi" poinformowała, że zwroty pieniędzy dla rodziców są w realizacji. Czy to prawda - nie wiadomo. Zapowiedziała, że "osoby, które zszargały jej opinię, będą pociągnięte do odpowiedzialności". Szkoła nie chciała komentować tej sprawy.