Niektóre kobiety rodzą w szpitalach przez wiele godzin, inne - nie zdążą nawet dojechać do placówki. Jedna z nich urodziła niedawno swoje dziecko... podczas kupowania stanika. Nikt się nie spodziewał, że to zdarzenie może stać się inspiracją, jeśli chodzi o wybór imienia dla dziecka.
32-letnia Karisma Webster w zaawansowanej ciąży wybrała się do sklepu John Lewis na zakupy. Towarzyszyła jej mama. Nagle w dziale z biustonoszami odeszły jej wody i zaczęła rodzić. Kompletnie się tego nie spodziewała, ponieważ zgodnie z terminem jej pociecha miała przyjść na świat dopiero za sześć dni. Czuła się dobrze i nie przeczuwała, że może to nastąpić wcześniej, dlatego wybrała się na zakupy.
Byłam w totalnym szoku, ale panie zaprowadziły mnie do przebieralni i odgrodziły kordonem
- opowiadała później świeżo upieczona mama w rozmowie z "The Sun".
Na miejsce zostali wezwani ratownicy medyczni, na transport do szpitala było już jednak zbyt późno i przy asyście medyków, dziecko urodziło się w sklepie.
Karisma postanowiła nazwać swoje dziecko Cali-Blu-Rose, jednak w związku z tym, że dziewczynka przyszła na świat w tak nietypowym miejscu, podjęła decyzję, by nadać jej też drugie imię "John Lewis". Kobieta podejrzewa, że jej pociecha jest pierwszym dzieckiem, które urodziło się na terenie sklepu tej sieci. Nigdy nie słyszała bowiem o żadnym podobnym przypadku.
- Nasi pracownicy byli przeszczęśliwi, że mogli być częścią tak wyjątkowego momentu i przesyłamy nasze najlepsze życzenia mamie i dziecku - powiedziała rzeczniczka sieci John Lewis.