Niedawno pisaliśmy o Natalii, która pisała maturę rozszerzoną z biologii. Dziewczyna chciała się dostać na medycynę, jednak gdy przyszły wyniki, okazało się, że dostała zaledwie 28 proc. z egzaminu. Choć dzięki odwołaniu wyszło na jaw, że zdała maturę na 72 proc., w tym roku może raczej zapomnieć o studiach (przeczytaj więcej: Nie złożyła dokumentów na studia, bo dostała 29 proc. z matury. Po 2 tygodniach odkryła prawdę). Okazało się, że takich tragedii, bo młodzi ludzie sami nazywają to tragedią, jest więcej. Po naszej publikacji odezwała się do nas mama Michała z Warszawy.
Syna pani Anety spotkała podobna historia. Egzaminator źle policzył liczbę słów w części pisemnej, nie sprawdzono też dwóch stron części testowej. Chłopak podczas ogłoszenia wyników dowiedział się, że dostał zaledwie 17 proc.
Wydaje mi się, że egzaminator sprawdził, że jest za mało słów i część egzaminu odrzucił z automatu. Gdy zalogowaliśmy się do systemu, zobaczyliśmy, że syn dostał punkty tylko za cztery pierwsze zadania, a do szesnastego miał wszędzie wpisane zero. Syn pamiętał swoje odpowiedzi, wiedział, że to niemożliwe. W drugiej części punkty były tylko z trzech pierwszych zadań, a reszta również oceniona na zero
- opowiada mama Michała. - Od początku wierzyłam swojemu dziecku i wiedziałam, że coś tu nie gra. Dlatego złożyliśmy wniosek o wgląd do pracy. Okazało się, że w wypracowaniu napisano, że jest 246 słów, a było 320. Tym sposobem egzaminator przekreślił całość. Po weryfikacji punktów syn dostał 42 proc. - dodaje.
Michał i jego mama skonsultowali egzamin ze znajomą polonistką, która jest również egzaminatorką. Stwierdziła, że są kolejne błędy, przez co finalnie wynik będzie jeszcze wyższy (około 50 proc.).
W przypadku mojego syna j. polski jest najmniej istotny, ale oczywiście matura musi być zdana, z ustnej ma 73 proc., a że idzie na kierunek związany z mechaniką, większy nacisk kładziony jest na matematykę, z której dostał 85 proc. i angielski rozszerzony - 90 proc. Nieaplikowanie na uczelnię w pierwszym terminie, o ile dostanie się w drugiej rundzie, może skutkować brakiem akademika. Mimo ponad 300 km odległości miejsca może nie być, przez dużą liczbę chętnych
- opowiada kobieta. Wraz z synem wysłała do uczelni pismo z opisem ich sytuacji. - Komisja ma czas na podanie nowego wyniku matury do 21 sierpnia, rekrutacja zamyka się 14 sierpnia. Uczelnia powiedziała, że wtedy zamyka się system i już nic więcej nie zrobią. Musimy mieć nadzieję, że wystarczy to, co jest - dodaje.
Mama Michała, jak i on sam, mają ogromny żal do OKE. - Nikt nas nie przeprosił, dostaliśmy tylko maila, że został zweryfikowany wynik (na 42 proc. - przyp. red., trwa jeszcze weryfikacja błędów, które zauważyła znajoma polonistka). Ja bardzo wspieram syna, jest rozżalony, bo może stracić rok, nie wie, co będzie. Powinien teraz mieć spokojne wakacje, odpoczywać, a przez błąd komisji jest w ciągłym stresie - wyjaśnia pani Aneta.
Mama tegorocznego maturzysty nie ukrywa, że skontaktowała się już w sprawie błędu OKE z prawnikiem.
Jeśli mój syn nie dostanie się do wymarzonej szkoły z powodu źle sprawdzonego egzaminu, prawnik sugeruje pójście do sądu. Bo ktoś powinien ponieść za to konsekwencje
- wyjaśnia pani Aneta. Zwraca też uwagę na jeszcze jeden, dość istotny problem. - Jest masa przypadków, gdy otoczenie dziecka nie jest wyrozumiałe, rodzice nie składają wniosków o wgląd do prac. Wówczas takie dziecko obrywa za coś, czego nie zrobiło. Jak myślę o psychice, stresie, jaki przeżywa taki młody człowiek, to jest mi bardzo smutno. Prace uznane za niezdane, powinny być sprawdzane przez dwie osoby, nasz przypadek pokazuje, że najwidoczniej tak nie jest - dodaje.
Czy spotkałeś się z błędem OKE? A może sam/sama tego doświadczyłeś/aś? Napisz do nas wiadomość i wyślij na edziecko@agora.pl.