Siostry Kałuckie miały nie wiedzieć i nie chodzić. Na świecie pojawiły się trzy miesiące za wcześnie

Bliźniaczki przyszły na świat na początku siódmego miesiąca ciąży i ich stan był bardzo ciężki. Początkowe diagnozy lekarzy nie dawały im szans na samodzielne funkcjonowanie. Dziś święcą triumfy na ściankach wspinaczkowych.

7 sierpnia na olimpijskim podium stanęły dwie Polki. Złoty medal we wspinaczce na czas zawisł na szyi Aleksandry Mirosław, a brązowy - Aleksandry Kałuckiej. Ta druga o miejsce na podium rywalizowała z Indonezyjką Rajiah Sallsabillah. 22-latka z Tarnowa przybyła do mety w czasie 6,53 i wygrała. To nie jest jej pierwsze wielkie zwycięstwo, w 2022 roku w Monachium zdobyła srebrny medal Mistrzostw Europy. Jej siostra - Natalia - także może się pochwalić całą listą zwycięstw m.in. z Mistrzostw Świata w Moskwie w 2021 roku przywiozła złoty medal, a w 2023 roku zdobyła złoto na Pucharze Świata. Niewielu jednak wie, że początkowo o karierze sportowej nikt nie ważył się marzyć. 

Zobacz wideo Takich imion nie możesz nadać dziecku w Polsce

Miały nawet nie chodzić, a się wspinają

Natalia i Aleksandra przyszły na świat 25 grudnia 2001 roku w Tarnowie. Urodziły się na początku siódmego miesiąca ciąży i były w bardzo ciężkim stanie. Mimo troskliwej opieki, jaką zostały otoczone w szpitalu, rokowania nie były dobre. Po dwóch miesiącach lekarze uważali, że nie będą widzieć i chodzić. Na szczęście stało się inaczej, dziś dziewczyny są w pełni sprawne fizycznie, chociaż każda z nich nie widzi na jedno oko. "Dzięki rehabilitacji wszystko poszło dobrze. Przez pierwsze trzy lata była ostra i bardzo żmudna. To był dni i noce ćwiczeń. Później, kiedy dziewczyny zaczęły same chodzić, było już łatwiej" - powiedziała w wypowiedzi dla TVP Sport pani Sylwia, mama bliźniaczek. 

 

Nie lubią o tym mówić

Siostry Kałuckie niechętnie opowiadają o swoim problemie ze wzrokiem. Nie koncentrują się na swojej słabości, tylko na osiąganiu coraz lepszych wyników. I wychodzi im to doskonale. - Nie będę ukrywała, że ta informacja wyszła od mojej mamy. Nie chciałam, żeby ludzie o tym wiedzieli, bo nie potrzebuję współczucia - powiedziała w wypowiedzi dla sportowefakty.wp.pl Natalia. - Mi to nie przeszkadza. Mam tak od urodzenia, więc nie wiem, co znaczy normalnie widzieć. Tylko słabi szukają jakiejś wymówki - dodała.

Trener wyjaśnia, jak dziewczyny trenują

Tomasz Mazur, trener sióstr Kałuckich, w wypowiedzi dla Sport.pl z zeszłego roku wyjaśnił, w jaki sposób siostry osiągają tak dobre rezultaty, mimo że ściankę widzą dużo gorzej niż ich rywalki. "Większość sportów opiera się na koordynacji wzrokowo-ruchowej. U Natalii i Oli kompletnie inaczej to funkcjonuje. Para oczu pomaga zwykle ocenić odległość. Dziewczyny nie muszą szukać wzrokiem chwytów, one je czują i wiedzą, gdzie te są."

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.